Pokazywanie postów oznaczonych etykietą totalitaryzm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą totalitaryzm. Pokaż wszystkie posty

środa, 22 stycznia 2020

O "winie" Mazurów za poparcie Hitlera w demokratycznych wyborach.


Szczerze powiedziawszy, nie mam ani siły ni ochoty kopać się z koniem. Jeśli już jednak miałbym zabrać głos w tym temacie, to warto zacząć od przypomnienia kilku faktów poprzedzających owo masowe, tak często wypominane wschodnim Prusakom, oddanie głosów na NSDAP:
  1. Przegrana I WŚ, przez którą Prusy zostały częściowo rozebrane i stały się wyspą otoczoną przez kraje, który miały chrapkę jeszcze więcej uszczknąć z tego tortu.
Pamiętajmy, że okręg Kłajpedzki zdobyła Litwa częściowo dzięki staraniom Dmowskiego. Mało kto o tym wie, więc trochę to naświetlę.
Tak relacjonował Dmowski w „Polityce polskiej i odbudowaniu państwa” swoją działalność dyplomatyczną dotyczącą Kraju Kłajpedzkiego: „Nie widząc zasadniczej sprzeczności między interesami naszymi a Litwinów, staraliśmy się zdobyć dla Litwy to, czego ona sama, będąc w obozie sprzymierzeńców nieobecną, zdobyć dla siebie nie mogła. Oderwanie Kłajpedy od Prus Litwini zawdzięczają naszej akcji podczas wojny i na konferencji pokojowej. Dążeniem naszym było oderwać i Tylżę, tj. lewy brzeg Niemna, posiadający ludność litewską: udało nam się obronić tylko połowę naszego w tym punkcie programu”.
Okręg Kłajpedy wyłączono z terenu Prus Wschodnich i utworzono na podstawie 99. artykułu Traktatu Wersalskiego Wolne Miasto. Polska miała otrzymać strefę wolnocłową w porcie i otrzymać prawo swobodnego spławu drewna Niemnem przez terytorium litewskie. Dopiero tzw. powstanie kłajpedzkie, czyli de facto zbrojne przyłączenie przez litewskie wojsko Kłajpedy, doprowadziło do włączenia tego obszaru do Republiki Litewskiej. W sumie Litwini wykręcili Dmowskiego i osiągnęli swój cel.
2. Przyłączenie Działdowa i okolic bez żadnego plebiscytu do Polski. Wielu mieszkańców wyprowadziło się z tego terenu i przeniosło do Prus Wschodnich, z których ich politycznie wykluczono bez pytania o zdanie. Nie chcę się przy tej okazji rozwodzić nad przyłączeniem dużej części Prus Zachodnich do Polski bez plebiscytu i wyjazdach tak zwanych optantów, między innymi do Prus Wschodnich, ale o tym też - i o tym, że jedni od drugich zostali oddzieleni nową granicą państwową - warto pamiętać. 3. Wydumane pretensje terytorialne ze strony II RP do Warmii, Mazur i Powiśla, które doprowadziły do plebiscytu na tym obszarze. Jaki był jego wynik - chyba każdy wie, ale może warto przypomnieć dokładniej, jak rozłożyły się głosy: za Prusami Wschodnimi oddano 96,6% głosów, za Polską zaś jedynie 3,4% głosów.
4. Polityka II RP po przegranym plebiscycie do dobrosąsiedzkich i przyjaznych raczej nie należała, teren Prus Wschodnich w dużej mierze zniszczony działaniami frontowymi I WŚ stał się jeszcze biedniejszy niż przed wojną, a do tego został oddzielony od reszty Niemiec niczym wyspa. Negatywna polityka gospodarcza Polski wobec tego terenu utrudniająca handel, a wręcz promująca celowe omijanie Prus Wschodnich wytworzyła w mieszkańcach syndrom oblężonej twierdzy. Możliwość podporządkowania Prus Wschodnich Rzeczypospolitej dostrzegano w stosowaniu odpowiedniej polityki gospodarczej. Podstawą miała być polityka negatywna, która by wykazała sferom gospodarczym Prus Wschodnich zależność prowincji od utrzymywania poprawnych stosunków z Rzecząpospolitą. Za newralgiczny punkt uznano handel drewnem. Realizacja owych założeń u podstawy miała przeświadczenie o możliwości ukształtowania stosunków Prus Wschodnich z Rzecząpospolitą, odmiennych od międzypaństwowych stosunków polsko-niemieckich. Te negatywne działania, zdaniem strony polskiej, miały spowodować korzystne dla niej zmiany (!) Ciekawe, jakie zmiany miała ta polityka wprowadzić dla mieszkańców Prus Wschodnich? Czy dzięki temu żyło im się lepiej, dostatniej, bezpieczniej, czy może wręcz odwrotnie? 5. Prusy Wschodnie stały się okrojoną przez sąsiadów wyspą otoczoną przez obce państwa. Jeśli ktoś nie rozumie o czym mowa, polecam otworzyć mapę Europy z okresu międzywojennego.
6. No i dochodzimy do lat trzydziestych i wyborów z tego okresu.
W 1928 roku Erich Koch został przeniesiony na stanowisko gauleitera do Prus Wschodnich Zanim doszło do zwycięskich dla nazistów wyborów, Koch zorganizował całkiem sprawnie działający aparat partyjny. Od tego czasu NSDAP przechodzi do zakrojonej na szeroką skalę ofensywy propagandowej. W styczniu 1929 roku pojawił się w Olsztynie Heinrich Himmler. W tym samym roku do Królewca przyjechał Adolf Hitler. NSDAP zaczyna być utożsamiana z jedyną siłą, która walczy o interesy zbiedniałej prowincji na końcu świat: partia rozpoczyna akcję zdecydowanej krytyki rządu Rzeszy, postuluje rozbudowanie umocnień obronnych, zniesienie przymusowych licytacji gospodarstw wiejskich, zniesienie podatków dopóki Prusy nie staną na nogi. W okresie kryzysu światowego owe hasła dały NSDAP silną pozycję. W polityce zagranicznej obiecuje zrzucenie ograniczeń wersalskich, co w Prusach Wschodnich musiało znaleźć silny poklask ze względu na to, że po I WŚ (jak już wspomniałem) stały się one wyspą oddzieloną od reszty Niemiec i otoczoną przez inne kraje niekoniecznie im życzliwe. Dojście Hitlera do władzy zbiegło się z końcem kryzysu światowego, który w Prusach był bardzo odczuwalny. Nastąpił okres ożywienia gospodarczego. W Prusach funkcjonowało 159 zbrojeniowych zakładów przemysłowych. Liczne inwestycje wojskowe dawały ludziom pracę, żyło się im lepiej, choć różnica poziomu względem innych prowincji i tak była duża. Dla mieszkańców Prus Wschodnich Hitler był w tym momencie wiarygodnym politykiem dającym nadzieję na zmianę i poprawę bytu. Mało kto zdawał sobie już w 1933 roku sprawę, iż polityka tego fanatyka może doprowadzić do dyktatury, likwidacji partii politycznych, terroru, a w końcu do wojny światowej i niewyobrażalnych niemieckich zbrodni. Po 1933 roku demokracja w III Rzeszy się skończyła.
Tak, wiem... widzimy wiwatujące tłumy na materiałach filmowych i na starych fotografiach, ale czy takie same tłumy nie wiwatują w starych polskich kronikach z lat 1945-1989 ? Wiem, wiem, Polska to antykomunistyczny kraj i tu wszyscy byli w opozycji..., tylko dlaczego pierwszy raz ludzie wyszli na ulicę dopiero w 1956 roku ? Sęk w tym, że podczas wydarzeń czerwcowych w Poznaniu robotnicy domagali się, aby władze cofnęły narzucone normy pracy, obniżyły ceny i podwyższyły płace. Bynajmniej nie był to jeszcze ten moment, w którym zgnębiony lud wystąpił bezpośrednio przeciw tyranii. W latach siedemdziesiątych także tłum nie domagał się wprost obalenia komuny, a jedynie poprawy warunków bytowych. Kiedy zatem polski naród wystąpił przeciw rządzącemu nim aparatowi partyjnemu ? Dlaczego większość społeczeństwa przyglądała się biernie krzywdzie i zniewoleniu samych siebie, a nawet siłowemu zaprowadzaniu porządku w sąsiednich krajach bloku wschodniego, między innymi przy pomocy naszej armii ? Odpowiem - bo większość ludzi to nie są bohaterowie, o których heroicznych czynach opowieściami karmiono nas od dziecka. Większość społeczeństwa zawsze chce przeżyć kolejny dzień, wrócić do żony i do dzieci. Taka jest natura człowieka, bez różnicy w którym kraju mieszka, i nie ma powodu, aby wśród Mazurów i Warmiaków działo się inaczej.
No dobra, to teraz o „dziadku z Wehrmachtu”, o którym każdy słyszał a wielu twierdziło, że przecież to skandal, bo przecież każdy mógł odmówić służby. Ilu jednak z was było w wojsku, ilu odmówiło służby w LWP? Osobiście znam tylko jednego, który spędził spory kawał czasu w więzieniu za odmowę służby. Ja wyszedłem z wojska po miesiącu jako element demoralizujący po pobycie w szpitalu w Warszawie na Nowowiejskiej. Ilu z was zostało pobitych przez ZOMO (bo mi żebra połamali i kilku moim znajomym)? Ilu z Was zdobyło się na odwagę odpowiedzenia „nie” wezwaniu do koszar? Albo wyszło zaprotestować na ulicę? Tutaj groziło w najgorszym wypadku więzienie (chociaż i to nie zawsze), a takich, którzy karnie odbębnili służbę było 99,99%. A ilu w stanie wojennym zza firanki albo z bezpiecznej odległości przyglądało się protestom, czy nie czasem także 99,99%? A zatem gdzie ci wszyscy bohaterowie i antykomuniści, stanowiący podobno trzon narodu, się ukrywali? Tak, łudźcie się, że Mazurzy, Warmiacy, Kaszubi i inni, w dalece bardziej niebezpiecznych czasach, mieli swobodę odmawiania służby w Wehrmachcie, albo byli moralnie zobowiązani by stanąć okoniem i dać się rozstrzelać, a swoje rodziny skazać na obóz i konfiskatę całego mienia z domem i ziemią włącznie. Oni chcieli - tak jak każdy - przeżyć i pragnęli, aby ich najbliższym nie stała się krzywda. Taka jest natura człowieka, bez różnicy w którym kraju mieszka. Bohaterów przeważnie w spotyka się w filmach, a w życiu wygląda to mniej pompatycznie a bardziej prozaicznie. Łatwo nam po latach dyskutować i wydawać ostre sądy, bo znamy skutki agresji niemieckiej w 39 roku i wszystko, co się stało do 1945 roku. Jednakże w 1932 czy 33 roku nawet jasnowidz nie był w stanie tego przewidzieć. Swoją drogą, polityka II RP z tego okresu wykazywała dużo podobieństw do radykalizujących się Niemiec. Zapewne wszyscy słyszeli, czym była Bereza, ale zapewne niewielu zna politykę polską wobec mniejszości z okresu międzywojennego. Niewielu słyszało, mimo upływu tylu lat, o pacyfikacjach na wschodzie w okresie międzywojennym, o burzeniu i paleniu cerkwi (w ciągu 60 dni zburzono około 130 cerkwi!), o zmuszaniu siłą do przejścia na katolicyzm z użyciem wojska itp., a takich spraw też trochę było. „Przecież wszyscy musieli o tym wiedzieć” – można skwitować, idąc tym samym tokiem myślenia. Bądźmy jednak uczciwi i nie wymagajmy od prostych ludzi w jakimkolwiek kraju na świecie, którzy nie mieli tak jak my dostępu do niezależnych mediów a tym bardziej wiedzy post factum, aby byli tak proroczo wręcz poinformowani i przewidujący, oddając swój głos wtedy, 7 lat przed wybuchem wojny – zwłaszcza, że wszyscy politycy obiecują gruszki na wierzbie, a naiwny lud w każdym demokratycznym kraju na świecie poprzez wrzucenie karty wyborczej udziela kredytu zaufania partii która bardziej go zbałamuci i której obiecanki wydają mu się bardziej przekonujące. Jeśli potraficie przewidywać przyszłość, to pewnie w Lotto co tydzień wygrywacie - gratuluję! Jeśli nie, to nie oczekujcie tego od innych. Obwinianie kogokolwiek za oddanie głosu w wyborach jest zaprzeczeniem demokracji, która jest podstawą naszej kultury. Obwiniać można i należy w tym wypadku aktywnych działaczy nazistowskich, a w szczególności zbrodniarzy. Osobiście nie spotkałem się ze zbrodniarzem Mazurem czy Warmiakiem, a jeśli takowi są, to wskażcie i osądźcie każdego z osobna, bo w innym wypadku stosujecie odpowiedzialność zbiorową która nijak się ma do systemu wartości cywilizacji europejskiej.
A może te ciągle wracające argumenty o rzekomej winie moralnej autochtonów to jest tylko forma samousprawiedliwienia, środek uspokajający dla waszego stanu ducha po tym, co się stało po zajęciu tych ziem? Może ułożyliście sobie taką formułę („dostali co im się należało za oddanie głosu w demokratycznych wyborach...”) dla tłumaczenia tego, że Mazurów i Warmiaków już nie ma w ich ojczyźnie, podczas gdy Wy, ci którzy przybyliście tutaj po 1945 roku jesteście? Nikt normalny obecnych mieszkańców nie może obwiniać za to, co się stało z tymi których już tu nie ma, ale poszczególnych pracowników Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, aparatczyków partyjnych czy wyjątkowe kanalie, których nie brakowało wśród osób cywilnych - to i owszem. Skoro my, nieliczni pozostali autochtoni, nie obwiniamy wszystkich Polaków za krzywdy doznane przez lud mazurski, może więc wypada zastosować taką samą miarę wobec tych, których tu już nie ma...?

Powyższy wpis pojawił się na FB 6 września 2016 jako reakcja na wulgarne i niewybredne ataki i oskarżenia wobec Mazurów. 
Poniżej tłumaczenie na język niemiecki o które wiele osób prosiło:

Über die „Schuld“ Masurens, Hitler bei demokratischen Wahlen unterstützt zu haben.

Ehrlich gesagt habe ich weder die Kraft noch die Lust, ein Pferd zu treten, aber wenn ich zu diesem Thema sprechen sollte, lohnt es sich, sich an einige Fakten zu erinnern, die dieser Massenwahl für die NSDAP vorangegangen sind.

1.Der Verlust des Ersten Weltkriegs, durch den Preußen teilweise zerstört wurde und zu einer Insel wurde, die von Ländern umgeben war, die noch mehr von diesem Kuchen schlürfen sollten.

Erinnern wir uns daran, dass der Bezirk Klaipeda teilweise dank Dmowskis Bemühungen von Litauen erobert wurde. Nicht viele Leute wissen davon, also erkläre ich es ein wenig.

So beschrieb Dmowski seine diplomatische Tätigkeit in Bezug auf die Region Klaipėda in seinem Werk „Polnische Politik und Wiederaufbau des Staates“: „Da wir keinen grundlegenden Widerspruch zwischen unseren und litauischen Interessen sahen, versuchten wir, für Litauen das zu erreichen, was es selbst nicht im Lager hatte von Verbündeten, um für uns selbst zu gewinnen, konnte sie nicht. Die Loslösung Klaipedas von Preußen verdanken die Litauer unserer Aktion während des Krieges und auf der Friedenskonferenz. Unser Ziel war es, auch Tylża, d.h. das linke Nemunas-Ufer, von der litauischen Bevölkerung zu trennen: Wir haben es geschafft, zu diesem Zeitpunkt des Programms nur die Hälfte von uns zu verteidigen.

Der Bezirk Klaipeda wurde von Ostpreußen ausgeschlossen und auf der Grundlage des 99. Artikels des Versailler Vertrages die Freie Stadt geschaffen. Polen sollte eine Freizone im Hafen und das Recht erhalten, Holz auf der Memel durch litauisches Gebiet frei zu transportieren. Nur die sog Der Klaipeda-Aufstand, d.h. die faktische militärische Annexion Klaipedas durch die litauische Armee, führte zur Eingliederung dieses Gebietes in die Republik Litauen. Insgesamt haben die Litauer Dmowski aus dem Weg geräumt und ihr Ziel erreicht.

2. Beitritt von Działdowo und Umgebung ohne Volksabstimmung zu Polen. Viele Einwohner verließen dieses Gebiet und zogen nach Ostpreußen. Auf den Anschluss eines großen Teils Westpreußens an Polen ohne Volksabstimmung und die Abgänge der sogenannten Optanten, auch nach Ostpreußen, möchte ich nicht eingehen, aber es lohnt sich, daran zu erinnern - und daran, dass man es getan hat durch eine neue Staatsgrenze voneinander getrennt worden - es lohnt sich, sich daran zu erinnern. 3. Gebietsansprüche der Zweiten Polnischen Republik auf Ermland, Masuren und Powiśle, die zur Volksabstimmung in diesem Gebiet führten. Was war das Ergebnis - wahrscheinlich weiß es jeder, aber vielleicht lohnt es sich, genauer daran zu erinnern, wie die Stimmen verteilt wurden. 96,6 % der Stimmen wurden für Ostpreußen und 3,4 % für Polen abgegeben.


4. Nach der verlorenen Volksabstimmung war die Politik der Zweiten Polnischen Republik eher nicht gutnachbarlich und freundlich, und das durch die Aktionen des 1 Ruhe wie eine Insel. Polens negative Wirtschaftspolitik gegenüber diesem Gebiet, die den Handel behinderte und sogar die Umgehung Ostpreußens förderte, erzeugte bei den Einwohnern das Syndrom einer belagerten Festung. Die Möglichkeit einer Unterordnung Ostpreußens unter die Republik Polen wurde bei der Anwendung einer angemessenen Wirtschaftspolitik wahrgenommen. Grundlage sollte eine Negativpolitik sein, die den Wirtschaftskreisen Ostpreußens die Abhängigkeit der Provinz von der Aufrechterhaltung geordneter Beziehungen zur Republik Polen verdeutlichen sollte. Der Holzhandel galt als kritischer Punkt. Der Umsetzung dieser Annahmen lag die Überzeugung zugrunde, dass die Beziehungen zwischen Ostpreußen und der Republik Polen anders als zwischenstaatliche polnisch-deutsche Beziehungen gestaltet werden könnten. Nach polnischer Seite sollten diese negativen Aktionen positive Veränderungen für Polen bewirken (!).Ich frage mich, welche Veränderungen diese Politik bei den Menschen in Ostpreußen bewirken sollte? Hat es ihr Leben besser, wohlhabender, sicherer gemacht oder vielleicht genau das Gegenteil?

5. Ostpreußen ist eine von seinen Nachbarn abgeschnittene Insel geworden, umgeben von fremden Ländern. Wenn jemand nicht versteht, wovon wir sprechen, empfehle ich, die Europakarte aus der Zwischenkriegszeit zu öffnen.

6. Und hier kommen wir zu den 1930er Jahren und den Wahlen aus dieser Zeit.

1928 wurde Erich Koch auf den Posten des Gauleiters in Ostpreußen versetzt und organisierte vor den siegreichen Wahlen einen recht effizienten Parteiapparat. Seitdem führt die NSDAP eine großangelegte Propagandaoffensive durch. Im Januar 1929 erschien Heinrich Himmler in Olsztyn. Im selben Jahr kam Adolf Hitler nach Królewiec. Die NSDAP wird allmählich als die einzige Kraft identifiziert, die für die Interessen der Provinzen am Ende der Welt kämpft. Er beginnt die Aktion mit einer scharfen Kritik an der Reichsregierung. Er fordert den Ausbau der Verteidigungsanlagen, die Abschaffung der Zwangsversteigerung bäuerlicher Höfe und die Abschaffung der Steuern, bis Preußen wieder auf die Beine kommt. Während der Weltkrise verschafften diese Parolen der NSDAP eine starke Position. Außenpolitisch verspricht er, die Beschränkungen von Versailles fallen zu lassen, die in Ostpreußen starken Beifall erhalten haben müssen, da Ostpreußen nach dem Ersten Weltkrieg zu einer vom Rest Deutschlands abgetrennten und von anderen Ländern umgebenen Insel wurde. Hitlers Machtergreifung fiel mit dem Ende der Weltkrise zusammen, die in Preußen sehr zu spüren war. Es gab eine Zeit des wirtschaftlichen Aufschwungs. In Preußen gab es 159 Rüstungsbetriebe. Zahlreiche Militärinvestitionen verschafften den Menschen Arbeit, sie lebten besser, obwohl der Niveauunterschied zu anderen Provinzen immer noch groß war. Für die Menschen in Ostpreußen war Hitler in diesem Moment ein glaubwürdiger Politiker, der Hoffnung auf Veränderung und Besserung machte. Wenige Menschen erkannten 1933, dass Hitlers Politik zu Diktatur, Auflösung politischer Parteien, Terror und schließlich zu Weltkrieg und unvorstellbaren deutschen Verbrechen führen konnte.

Ja, ich weiß, wir sehen jubelnde Menschenmassen in Filmmaterial und alten Fotos, aber jubeln nicht dieselben Menschenmassen in alten polnischen Chroniken von 1945-1989? Ich weiß, ich weiß, Polen ist ein antikommunistisches Land und alle waren hier in der Opposition ... aber warum gingen die Menschen 1956 zum ersten Mal auf die Straße? Das Problem war, dass die Arbeiter während der Ereignisse im Juni in Poznań forderten, dass die Behörden die auferlegten Arbeitsnormen aufheben, die Preise senken und die Löhne erhöhen. Also ging das Volk damals nicht direkt gegen die Tyrannei vor. Auch in den siebziger Jahren forderte die Masse nicht direkt den Sturz der Kommune, sondern nur die Verbesserung der Lebensbedingungen. Wann also handelte das Volk gegen den Parteiapparat, der es beherrschte? Warum hat die Mehrheit der Gesellschaft passiv darauf geachtet, sich selbst zu schaden und zu versklaven, und sogar mit Hilfe unserer Armee unter anderem Ordnung in die Nachbarländer des Ostblocks zu bringen? Ich werde antworten - weil die meisten Menschen keine Helden sind, über deren Heldentaten wir von Kindheit an mit Geschichten gefüttert wurden, will die Mehrheit der Gesellschaft immer am nächsten Tag überleben, zu meiner Frau und meinen Kindern zurückkehren. Das liegt in der Natur des Menschen, egal in welchem ​​Land er lebt, und so war es wohl bei den Masuren und Ermländern.

Okay, jetzt zum "Großvater in der Wehrmacht", von dem alle gehört haben und von dem viele behaupteten, dass jeder den Dienst verweigern könne. Wie viele von Ihnen waren in der Armee, wie viele haben den Dienst in der polnischen Volksarmee verweigert? Ich persönlich kenne nur einen, der wegen Aufschlagsverweigerung viel Zeit in der Box verbracht hat. Ich verließ die Armee nach einem Monat als demoralisierendes Element nach meinem Aufenthalt im Krankenhaus in Warschau in der Nowowiejska-Straße. Wie viele von euch wurden von ZOMO geschlagen (weil meine Rippen gebrochen waren und einige meiner Freunde)? Wie viele von Ihnen haben den Mut gefunden, auf den Kasernenruf mit „nein“ zu antworten? Oder auf die Straße gegangen, um zu protestieren? Im schlimmsten Fall drohte eine Haftstrafe, wenn auch nicht immer, und 99,99 % derjenigen, die ihren Dienst bestraft hatten. Und wie viele haben während des Kriegsrechts die Proteste hinter einem Vorhang oder aus sicherer Entfernung beobachtet, manchmal auch 99, 99%? Wo also versteckten sich all diese Helden und Antikommunisten? Ja, täuschen Sie sich, dass Masuren, Kaschubische Ermländer und andere in weit gefährlicheren Zeiten die Freiheit hatten, den Dienst zu verweigern, oder eine moralische Verpflichtung hatten, erschossen zu werden und ihre Familien zu Lagern und Beschlagnahmung des gesamten Eigentums, einschließlich Haus und Land, zu verurteilen. Sie wollten wie alle anderen überleben und dass ihre Familien keinen Schaden erleiden, das liegt in der Natur des Menschen, egal in welchem ​​Land er lebt. Helden findet man meist in Filmen, und im Leben sieht es weniger pompös und prosaischer aus. und schickt seine Familien ins Lager und beschlagnahmt alles Eigentum, einschließlich Haus und Land. Sie wollten wie alle anderen überleben und dass ihre Familien keinen Schaden erleiden, das liegt in der Natur des Menschen, egal in welchem ​​Land er lebt. Helden findet man meist in Filmen, und im Leben sieht es weniger pompös und prosaischer aus. und schickt seine Familien ins Lager und beschlagnahmt alles Eigentum, einschließlich Haus und Land. Sie wollten wie alle anderen überleben und dass ihre Familien keinen Schaden erleiden, das liegt in der Natur des Menschen, egal in welchem ​​Land er lebt. Helden findet man meist in Filmen, und im Leben sieht es weniger pompös und prosaischer aus.

Jahre später fällt es uns leicht, zu diskutieren und harte Urteile zu fällen, weil wir die Auswirkungen der deutschen Aggression im Jahr 39 n. Chr. Und alles, was bis 1945 geschah, kennen. Doch im Jahr 32 oder 33 n. Chr. konnte selbst der Seher es nicht vorhersagen. Übrigens wies die Politik der Zweiten Polnischen Republik aus dieser Zeit viele Ähnlichkeiten auf. Wahrscheinlich hat jeder gehört, was Bereza war, aber wahrscheinlich kennen nur wenige die polnische Politik gegenüber Minderheiten aus der Zwischenkriegszeit. Nur wenige haben trotz des Vergehens so vieler Jahre von Befriedungen im Osten in der Zwischenkriegszeit gehört, von der Zerstörung und dem Niederbrennen von Kirchen (ca. 130 Kirchen wurden innerhalb von 60 Tagen abgerissen!), von der Zwangskonvertierung zum Katholizismus mit dem Einsatz der Armee, und es gab auch einige solcher Fälle . „Jeder muss davon gewusst haben“, könnte man zitieren und dem gleichen Gedankengang folgen. Lassen Sie uns einfache Menschen in keinem Land der Welt dazu zwingen die keinen Zugang zu den Medien hatten wie wir, um so prophetisch informiert und vorausschauend ihre Stimme abzugeben, 7 Jahre vor Ausbruch des Krieges - zumal alle Politiker Birnen am Himmel versprechen, und Menschen in jedem Land in der Welt, indem er eine Karte wirft, um für eine Partei zu stimmen, die ihn mehr verführen wird und deren Versprechen ihm überzeugender erscheinen. Wenn Sie die Zukunft vorhersagen können, gewinnen Sie wahrscheinlich jede Woche im Lotto. Wenn nicht, erwarte es nicht von anderen. Jemanden für die Stimmabgabe bei Wahlen verantwortlich zu machen, ist eine Leugnung der Demokratie, die die Grundlage unserer Zivilisation ist. In diesem Fall können und sollten aktive Nazi-Aktivisten und insbesondere die Kriminellen verantwortlich gemacht werden. Persönlich habe ich die kriminellen Mazur oder Warmiak nicht getroffen, und wenn sie es sind,

Oder sind die ständig wiederkehrenden Auseinandersetzungen über die Schuld der Ureinwohner vielleicht eine Form der Rechtfertigung, ein Beruhigungsmittel für Ihren Gemütszustand nach dem, was nach der Besetzung dieser Länder passiert ist? Vielleicht haben Sie eine solche Formel ("sie haben bekommen, was ihnen zusteht, wenn sie bei demokratischen Wahlen wählen ..."), um zu erklären, dass die Masuren und Ermländer nicht mehr in ihrer Heimat sind, während Sie es sind? Was mit denen passiert ist, die nicht mehr hier sind, kann niemand normalen jetzigen Bewohnern angelastet werden, sondern einzelnen Mitarbeitern des Staatssicherheitsamtes, Parteiapparatschiks oder außergewöhnlichen Nähern, an denen es unter Zivilisten nicht gefehlt hat - und ja. Wenn wir nicht alle für das Unrecht verantwortlich machen, das das masurische Volk erlitten hat, dann sollte es vielleicht angebracht sein, dasselbe Maß für diejenigen anzuwenden, die nicht mehr hier sind.


czwartek, 4 lipca 2019

Rodzina, ach, rodzina ... - o koligacjach polsko-pruskich i nie tylko


Wśród licznych polskich kontrowersji historycznych możliwych do weryfikacji pierwszoplanowe miejsce zajmuje kwestia zaborczej polityki terytorialnej Hohenzollernów w stosunku do Polski. Warto się temu przyjrzeć z bliska, poświęcając kilka minut na przeczytanie choćby testamentu wielkiego elektora Fryderyka Wilhelma. A jest co czytać:

Wielki Elektor 
Z królem polskim i Rzecząpospolitą, jako najbliższymi sąsiadami, zachowujcie po wszystkie czasy dobre stosunki sąsiedzkie, raz ze względu na elektorat brandenburski, a po drugie ze względu na Prusy. Starajcie się też utrzymać dla siebie dobry afekt Rzeczypospolitej. Nie żałujcie w tym celu żadnych kosztów, gdyż jeżeli zapewniona wam będzie przyjaźń Rzeczypospolitej, natenczas suwerenność uzyskana obecnie co do Prus będzie tym lepiej zabezpieczona i będziecie z tym większym spokojem mogli z niej korzyści ciągnąć. W jak nieznośnym położeniu znajdowałem się poprzednio — tak ja jak i moi przodkowie — w stosunku do Korony Polskiej za czasów zależności lennej i jak wszystko okupywać tam musieliśmy pieniędzmi, to wszystko opisać nie jest możliwe. Archiwum i rachunki świadczyć o tym będą. Jednak gdy Bóg najwyższy, za co Mu niechaj dzięki będą na wieki, okazał mnie wielką swoją łaskę, że po tak uciążliwej i kosztownej wojnie wywalczyć zdołałem dla siebie suwerenność, strzeżcie jej dobrze jako drogiego klejnotu waszego domu. Albowiem tak ze strony Polaków, jak i ze strony Prusaków samych ponawiać się będą usilne starania, by przywrócić poprzedni stan rzeczy, a od tego niechaj Bóg was uchroni. Gdyby zaś Korona Polska miała wbrew wszelkim oczekiwaniom zaczepiona być w przyszłości przez Koronę Szwedzką i Szwedzi mieli, nie dotrzymując wiary i postępując wbrew układowi zawartemu, napaść na Polskę, na ten wypadek zobowiązani jesteście — zgodnie z przepisami paktów zawartych w Welawie i w Bydgoszczy — wiernie stanąć przy Polsce z całą waszą potęgą i siłą, aby jej być pomocą. Od zachowania i utrzymania Polski zależy powodzenie wasze i waszych krajów. Obok tego musicie po wsze czasy wspierać Rzeczpospolitą przy utrzymaniu dawnych swobód. W żaden też sposób nie pozwólcie się ani obietnicami, ani też korzyściami wam ofiarowanymi odłączyć lub odwrócić od Rzeczypospolitej. Trzymajcie się też stale Rzeczypospolitej nigdy nie wymierającej. Przez takie zachowanie się uzyskacie zarazem, że król polski zawsze szczególnie z wami liczyć się będzie musiał. Ponieważ obecnie Korona Szwedzka stała się sąsiadem naszym najbliższym na Pomorzu, macie na nią przede wszystkim zwracać pilną baczność. Nie trzeba skąpić w stosunku do Szwecji dowodów życzliwego usposobienia i ufności sąsiedzkiej. Nie trzeba też Szwecji niczym sobie zniechęcać, ażeby nie miała powodu zwrócić broń swoją przeciwko wam. Gdyby zaś Szwecja ująć się miała kiedy za uciśnionymi ewangelikami, możecie z nią uzgodnić swoje postępowanie. Natomiast gdybyście mieli spostrzec, że Szwedzi mają przy tym nowe jakieś i rozległe cele na oku, lub że liczne wojska z Szwecji przewożą, winni jesteście zawczasu pomyśleć o pogotowiu i zawczasu rozejrzeć się za dobrymi oficerami, którym natychmiast macie wypłacić pensję, aby nie wstąpili do służby obcej.”

Historycy polscy "starej szkoły" eksponują, że znaczną część obszaru państwa pruskiego stanowiły ziemie niegdyś polskie bądź z Polską w jakiś sposób związane, ponadto upowszechniona jest opinia, że zostały one przejęte przez innych z zastosowaniem podstępnych, niczym nieusprawiedliwionych metod, wynikających głównie z nienawiści do Polski i Polaków, oraz zaborczości ukierunkowanej przede wszystkim na Polskę. Szkoda, że nie widzimy bądź nie chcemy widzieć, ile terytoriów przez wieki my anektowaliśmy czy zdobyliśmy wcale nie po dobroci - od Połocka, Smoleńska aż po Moskwę włącznie, ile praw łamaliśmy razem z kręgosłupami niepokornych... taka jest historia. Aneksje to rzecz zwyczajna w dziejach Europy i nie należy wytykać ani nam, ani innym że tak robili. Tymczasem na porządku dziennym są podwójne standardy i wytłumaczenia, że „nam było wolno, a nawet tak trzeba było". Lecz czy na pewno ów polonocentryzm jest dobrym sędzią historii i doradcą? Szczególnie, że w przypadku Prus mamy do czynienia z krajem, który zawsze był „osobnym krajem i osobne miał prawa”.



Co ciekawe, to hohenzollernowskie Prusy - kilka lat wcześniej niż Rzeczypospolita, bo w 1757 roku - znalazły się blisko rozbiorów. Maria Teresa i Ludwik XV zawarli tzw. drugi traktat wersalski przeciwko Prusom. Celem był rozbiór królestwa pruskiego i sprowadzenie monarchii Hohenzollernów do roli drugorzędnego państwa Rzeszy. Ustalono plan rozbioru Prus przez Austrię, Francję, Rosję, Szwecję i Saksonię której elektorem, nota bene, był polski król aktywny po stronie antypruskiej koalicji. August III Sas korzystał podczas konfliktu z prawa do werbunku i używania w walkach wojsk Rzeczypospolitej, a Koalicja korzystała w swych działaniach z ziem polskich. To stąd rozpoczynały się ataki na Prusy, to tu obce wojska dokonywały taktycznych przemarszów aby z dogodniejszej pozycji zaatakować, to tu gromadziły zaopatrzenie, tu także rozpoczynały akcje zaczepne. W sierpniu 1757 roku wojska rosyjskie zajęły całe Prusy Książęce. Zgodnie z porozumieniem między Austrią a Rosją, carowa Elżbieta wydała 31 grudnia 1757 ukaz, na mocy którego wcieliła Prusy Książęce do Rosji, a zamek w Królewcu stał się siedzibą rosyjskiego gubernatora. Król polski od początku współpracował z Rosją która była jego najważniejszym sojusznikiem. Wojska rosyjskie stacjonowały na terytorium Litwy już w roku 1757, a od wiosny następnego roku w większych miastach Prus Królewskich z wyjątkiem Gdańska, zaś od roku 1759 z przerwami również w Wielkopolsce. W zamian za wsparcie caryca Elżbieta szykowała projekty wymiany z Rzeczpospolitą Kurlandii za leżące bliżej Prusy Książęce. Rosjanie w 1762 r. zajęli tereny aż po Berlin, co można nazwać totalną klęską Hohenzollernów. Zwrot akcji przydarzył się jak cud: zmarła caryca Elżbieta, a na tronie zasiadł Piotr III, prywatnie zagorzały miłośnik Fryderyka II, który ze względu na swoją sympatię do wroga wycofał się z wojny przeciw Prusom. Rosjanie opuścili Królewiec dopiero w marcu 1763 roku. To wydarzenie przeszło do historii jako „Cud domu brandenburskiego”. Fryderykowi udało się uniknąć rozbiorów, niestety polityka globalna działa z niezawodną precyzją i nie lubi próżni, więc kilka lat później mocarstwa zajęły się innym pobliskim krajem, a niedoszła ofiara dołączyła do stada drapieżników.

Krzysztof Hartknoch - Alt und Neues Preußen
Owym terytorium „związanym” z Polską, którego przejęcie przez elektorów brandenburskich głośno się krytykuje były Prusy Książęce. Kraina plemion pruskich, pogańskich Prusów, podbita przez Zakon Krzyżacki sprowadzony na ich ziemie przez polskich książąt i przez nich w tym podboju wspierany. Państwo powstałe po przejściu ostatniego wielkiego mistrza Zakonu Albrechta Hohenzollerna na luteranizm i sekularyzacji władztwa zakonnego, od 1525 r. stanowiło lenno podległe królowi polskiemu. Koligacje rodzinne Albrechta i Zygmunta Starego miały niemały wpływ na pozbycie się z Prus w sposób wręcz pokojowy Zakonu i rozwiązanie prawno-polityczne jakie wtedy wprowadzono w życie. Wszystko zostało w rodzinie.

Dla przypomnienia: Kazimierz Jagiellończyk był dziadkiem a Zygmunt Stary, syn Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Habsburżanki, był rodzonym wujem Albrechta Hohenzollerna, ostatniego wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego w Prusach, a zarazem pierwszego księcia Prus. Ciągle słyszy się utyskiwania jaki to zły był Zygmunt Stary, który pozwolił się rozwijać „pruskiej zarazie”, która jednak zarazą żadną nie była. On jedynie wziął pod skrzydła Albrechta który nie dość, że był jego siostrzeńcem, to jeszcze darzył wielką sympatią sąsiedni kraj, czyli Polskę. Sam Albrecht mawiał nawet, że ma duszę polską twierdząc że traktat krakowski z 1525 roku uczynił z niego Polaka („ganz und gar ein Pole gemacht”). Stwierdzenie, że ów traktat uczynił go Polakiem, można interpretować też że "ów traktat sformalizował jego bycie Polakiem". Jakby ktoś nie wiedział, to Albrecht był na pensji u polskiego króla w wysokości 4 tysięcy florenów, którą płaciły mu... Prusy Królewskie! Trzeba bezstronnie zauważyć, że jako książę Pruski zachowywał się wobec króla lojalnie i służył mu wielokrotnie dobrą radą. Ambicje Albrechta sięgały objęcia tronu monarszego i jak się wydaje w tym celu utrzymywał szerokie kontakty z osobistościami politycznymi ówczesnej Rzeczypospolitej a także był mecenasem polskich uczonych i artystów. Na książęcym dworze w Królewcu bawił jako dworzanin syn Mikołaja Reja, a Jan Kochanowski bywał tam w latach 1551, 1552 i 1555.

Swojemu siostrzeńcowi Zygmunt Stary ograniczył dziedziczenie władzy w księstwie tylko do trzech braci, margrabiów Kazimierza, Jana i Jerzego, oraz ich męskich potomków. I aby sensacji dać upust, odmówiono tego prawa pozostałym braciom, którzy... obrali karierę duchowną. Nie ma w tym żadnej sensacji ani żadnych podtekstów dorabianych w latach późniejszych. Po prostu Zygmunt Stary zabezpieczył interesy rodziny Albrechta, aby reszta familii spoza dzieci Fryderyka Starszego Hohenzollerna nie rościła sobie praw do Prus.

Zapewne znacie obraz Jana Matejki „Hołd Pruski”, ale mało kto zauważa, że obok Albrechta stoi tam jego starszy brat Jerzy - i nie stoi on tam ot tak sobie dla fanaberii mistrza Jana - a dlatego że miał walny wkład w to wydarzenie. To Jerzy spotkał się z Marcinem Lutrem w 1524 roku w Wittenberdze i wówczas najprawdopodobniej ostatecznie sformułowano propozycję przekształcenia Prus Zakonnych w świeckie, dziedziczne księstwo dla Albrechta. Pod koniec lutego 1525 roku Albrecht przybył na Śląsk gdzie spotkał się z Jerzym oraz księciem legnickim Fryderykiem. Czekał tam końca rokowań prowadzonych przez Jerzego i Fryderyka w Krakowie. 21 marca Albrecht otrzymał propozycję układu, który zaakceptował. Fryderyk Legnicki 8 kwietnia był świadkiem zawarcia traktatu krakowskiego, a 10 kwietnia brał udział w hołdzie lennym Albrechta w Krakowie.

Wspomniany Fryderyk Legnicki w 1515 poślubił Elżbietę, najmłodszą córkę króla Kazimierza Jagiellończyka, która zmarła kilkanaście miesięcy później pozostawiając córkę Jadwigę. Ponownie ożenił się w 1519 roku z Zofią Hohenzollern – siostrzenicą swojej pierwszej żony, siostrą Jerzego i Albrechta. Po prostu był szwagrem Albrechta. Rodzina jest najważniejsza.

Co powinniśmy wiedzieć o Jerzym Hohenzollernie?
Jerzy poprzez matkę Zofię Jagiellonkę spokrewniony był, tak jak Albrecht, z Jagiellonami. Jego wujami byli władcy Polski i Litwy, Czech i Węgier.
W wieku ok. 20 lat został wysłany przez rodziców na dwór wuja, Władysława II Jagiellończyka, króla Czech i Węgier. Przy jego poparciu ożenił się z wdową po Janie Korwinie, po jej śmierci odziedziczył na Węgrzech ogromną fortunę. Jednak w obawie przed tureckimi najazdami sprzedał tamtejsze dobra. W 1512 r. przybył wraz z królem na Śląsk. Przy jego poparciu został włączony do układów sukcesyjnych księcia opolskiego i księcia raciborskiego. Po ich bezpotomnej śmierci miał zostać ich spadkobiercą. Innych pretendentów do spadku zadowolił, żeniąc ich ze swymi siostrami lub obiecując wypłatę pieniędzy.

Po śmierci swego wuja, Władysława Jagiellończyka, w 1516 roku został opiekunem jego syna i następcy tronu Ludwika II. Za zgodą monarchy Jerzy kupił w 1523 roku za prawie 60 tysięcy guldenów księstwo karniowskie. Trzy lata później, na początku 1526 roku, król zgodził się na przejęcie w lenne władanie ziemi bytomskiej i bogumińskiej. Ziemię bytomską mógł posiadać na takich samych prawach jak wcześniej książę opolski. Miał też zagwarantowane prawo dziedziczenia tych ziem przez męskich potomków. W sierpniu 1526 roku Ludwik II zginął pod Mohaczem. Zgodnie z zawartymi wcześniej układami sukcesyjnymi, spadkobiercą tronu został Ferdynand I Habsburg, młodszy brat cesarza Karola V i szwagier Ludwika II.

Ferdynand nie chciał pogodzić się z utratą tych
ziem na rzecz Jerzego Hohenzollerna, zwłaszcza że był on gorliwym luteraninem, orędownikiem zwalczanej przez katolickich Habsburgów reformacji oraz starszym bratem Albrechta, który po sekularyzacji Prus Zakonnych znalazł się we wrogich stosunkach z cesarzem, katolickimi władcami niemieckimi, Stolicą Apostolską i Zakonem Krzyżackim (jeżeli ktoś nie wie, to informujemy że Zakon istniał nadal poza Prusami i rościł pretensje do Prus przez długie lata).

Nowy katolicki król z rodziny Habsburgów postanowił unieważnić układy zawarte między Jerzym a księciem Janem II. Kłopoty finansowe i polityczne skłoniły Ferdynanda w 1531 r. do zawarcia, przy pośrednictwie polskiego króla Zygmunta I Starego, porozumienia. Jerzy miał otrzymać księstwo opolsko-raciborskie tytułem zastawu, do czasu wypłaceniu mu przez nowego króla pożyczonych 18 tysięcy złotych węgierskich. Z kolei Bogumin został przekazany Jerzemu na trzy pokolenia, a tzw. państwo bytomskie tylko na dwa pokolenia w linii męskiej. Żadnych ograniczeń w prawach własności nie wprowadzono tylko w księstwie karniowskim. Pomijając dalsze kombinacje i zawirowania, warto zainteresować się tym kogo wyznaczył w testamencie na wykonawców swej ostatniej woli i na prawnych opiekunów swojego spadkobiercy małoletniego Jerzego Fryderyka. Osobami tymi byli główni polityczni liderzy reformacji w Rzeszy: elektor saski Jan Fryderyk Wspaniałomyślny, elektor brandenburski Joachim II i landgraf Hesji Filip. Zapis ten, pomijający najbliższych krewnych Jerzego Fryderyka, księcia pruskiego Albrechta oraz margrabiego Albrechta Alcybiadesa, doprowadził do skłócenia działających dotychczas zgodnie synów i wnuka Fryderyka Starszego księcia i margrabiego Ansbach. Wyjaśnieniem tej decyzji może być fakt, że Jerzy był żarliwym luteraninem, a na sejmie w Augsburgu w 1530 r. miał stwierdzić, że „złożyłby raczej swoją głowę pod topór katowski, niżby odstąpił od słowa Bożego. Spór o opiekę i regencję w Ansbachu i na Górnym Śląsku zakończył się dopiero w 1551 r. podpisaniem układu w Naumburgu.

Opowiemy wam o pewnym elektorze brandenburskim, Joachimie II zwanym Hektorem. W 1535 roku poślubił on córkę Zygmunta Starego, Jadwigę Jagiellonkę. Najstarszy ich syn Zygmunt był początkowo przeznaczony do kariery duchownej. Zygmunt August, licząc się z możliwością, że nie pozostawi potomka, rozważał następstwo tronu dla niego, jednakże siostrzeniec zmarł przedwcześnie, mając zaledwie dwadzieścia osiem lat.

Rodzina, ach rodzina...


Wróćmy jednak do głównego sukcesora po Albrechcie w Prusach.
Jego syn, książę Albrecht Fryderyk, posiadał gruntowne wykształcenie, doskonale znał język polski, był obeznamy w polskich prawach i obyczajach, a w samej Rzeczpospolitej miał doskonałe relacje, zwłaszcza w kręgach wspieranych przez Radziwiłłów. Jako szesnastolatek 19 lipca 1569 r. w Lublinie Albrecht Fryderyk Hohenzollern, wzorem swego ojca, ponowił Hołd Pruski. Zabiegał podczas elekcji w 1573 roku o wejście do grona senatorów, czemu sprzeciwił się późniejszy hetman wielki koronny Jan Zamoyski, dążący do zmniejszenia wpływów protestantów w senacie. Będąc prawnukiem Kazimierza Jagiellończyka, młody książę pruski był realnym kandydatem na tron polski.

Widmo śmierci zaczęło krążyć nad dynastią Jagiellonów. Zygmunt August nie doczekał się męskiego potomka, a los nie oszczędzał jego możliwych następców z kręgu krewnych. Około 1572 roku Albrecht Fryderyk zapadł na chorobę umysłową a to wykluczyło go z wyścigu do polskiego tronu, ale i też z jakiejkolwiek samodzielnej działalności politycznej. W tym samym czasie ożenił się z Marią Eleonorą. Małżeństwo mimo postępującej choroby okazało się bardzo udane, a potomstwo uniknęło obciążeń dziedzicznych. Niestety, ich dwaj synowie zmarli w wieku niemowlęcym, ale małżeństwa pięciu córek były udane. Magdalena Sybilla, najmłodsza ich córka, poślubiła elektora saskiego, a jej prawnuk August II zwany "Mocnym" został królem Polski. Z kolei najstarsza córka Anna poślubiła elektora brandenburskiego Jana Zygmunta, a jej wnukiem był Fryderyk Wilhelm, zwany "Wielkim elektorem", który jest w Polsce odsądzany od czci i wiary jako wiarołomca, który doprowadził w 1657 roku do zerwania więzów lennych Prus Książęcych z Koroną Polską.

Gdy patrzymy na te koligacje wujków, ciotek, dziadków i pradziadków, aż samo prosi się aby przytoczyć fragment z piosenki Kabaretu starszych panów, co czynimy 😉



„Rodzina, rodzina, rodzina, ach rodzina.

Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest,

Lecz kiedy jej nima

Samotnyś jak pies.”






Najbliższa rodzina Albrechta uprawniona do dziedziczenia w Prusach dość szybko zaczęła się wykruszać. Jan zmarł bezpotomnie w 1525 roku, Kazimierz w 1527 roku, a jego jedyny syn Albrecht Alcybiades zmarł, również nie zostawiwszy dziedzica, w 1557 roku. Jerzy zmarł w 1543, ale pozostawił po sobie syna, wspomnianego wcześniej Jerzego Fryderyka.

Zygmunt August w 1563 roku wyraził zgodę na rozszerzenie dziedziczenia w księstwie pruskim na brandenburską linię Hohenzollernów. Dopuszczenie do dziedziczenia elektorów brandenburskich potwierdzone zostało w 1569 r. przez sejm obradujący w Lublinie. Decyzję tą potwierdził i podtrzymał król Zygmunt August w 1572 roku, mimo że jeszcze żył jeden uprawniony do dziedziczenia według wcześniejszych ustaleń.
Opiekunem prawnym Albrechta Fryderyka i regentem Prus od 1578 r. był w tym czasie Jerzy Fryderyk. Już w okresie wojny Rzeczypospolitej z Gdańskiem występował w imieniu chorego krewniaka podczas rozmów z Janem Zamoyskim i z królem Stefanem Batorym, od którego to wówczas otrzymał obietnicę administrowania Prusami Książęcymi. 20 lutego 1578 przed kościołem św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie złożył hołd lenny Stefanowi Batoremu.

Wobec braku własnego potomstwa, w 1596 r. wyznaczył na spadkobiercę Joachima Fryderyka, późniejszego elektora Brandenburgii, który po jego śmierci w 1605 r. przejął kuratelę nad Albrechtem Fryderykiem. Już za jego życia podejmowane były starania o przeniesienie praw dziedzicznych na lenno pruskie. W tym czasie Brandenburgia i Polska były w dobrych stosunkach, czego przejawem było m. in. zawarcie małżeństwa przez elektora Joachima z siostrą Zygmunta Starego, Jadwigą, i związane z tym plany osadzenia pochodzącego z tego związku syna na tronie polskim. Niestety Jadwiga zmarła przedwcześnie i bezpotomnie. Joachim, wraz ze swym następcą Janem Jerzym, został wymieniony w dokumencie z 19 VII 1569 r. wśród uprawnionych do dziedziczenia po synu Albrechta.

Elektor brandenburski Joachim Fryderyk w „dyspozycji ojcowskiej” (Väteriche Disposition) z 22 II 1562 roku, pisząc o perspektywach powiększenia swych posiadłości wymienił też Księstwo Pruskie. W podobnym kontekście kwestia ta pojawia się w porozumieniu Hohenzollernów w sprawie zasad dziedziczenia uzgodnionych w 1598 i w 1603 roku. We wszystkich trzech dokumentach nadzieje na nabycie prawa w Księstwie Pruskim związane było jedynie z elektorem brandenburskim z wyłączeniem pozostałych członków rodu, zatem z „Ansbachów” przeniosło się na brandenburskich Hohenzollernów, którzy już nie zamierzali odpuścić. Chodziło bowiem o powiększenie uznawanego za niepodzielny głównego członu ich władztwa, jaki stanowiła Marchia Brandenburska.
Panującemu elektorowi miały też przypaść inne spodziewane terytoria, a zwłaszcza Księstwo Pomorskie. Obok wymienionych doszedł do nich niebawem spadek po ostatnim księciu Kleve-Jülich-Berg, Janie Wilhelmie.
Aby wszystko zostało w rodzinie, elektor brandenburski Jan Zygmunt poślubił Annę Hohenzollern, najstarszą córkę Albrechta Fryderyka Hohenzollerna (tego, którym tak troskliwie opiekowali się „brandenburscy spadochroniarze”). Anna, żona Jana Zygmunta, elektora Brandenburgii, była prababką pierwszego króla w Prusach, Fryderyka I, który nota bene płynnie mówił po polsku.








Mamy nadzieję, że po tym tłumaczeniu rozumiecie już wszyscy, dlaczego nazywamy wszystkich Hohenzollernów oprócz Albrechta i jego syna „spadochroniarzami brandenburskimi". 😉

Jak widać po powyższym, dla brandenburskich spadochroniarzy Prusy nie były wcale pępkiem świata, a jedynie jedną z kilku prowincji i do tego nie najważniejszą, chociaż cały czas liczono na powiększenie władztwa domu brandenburskiego o te biedne Prusy, co władcy Brandenburgii osiągnęli wreszcie dzięki korzystnym koligacjom i zabiegom dyplomatycznym. Powstała w ten sposób unia personalna z Prusami.

Po śmierci Jana Zygmunta nastał Jerzy Wilhelm, dla którego leżące daleko na wschodzie, oddzielone od reszty podległych mu ziem Prusy, były - mogłoby się wydawać – dodatkowym balastem w sytuacji targającej Europą i przetaczającej się przez jego kraje wojny. Pozbawiona armii i silnej pozycji w jakiejkolwiek gałęzi, Brandenburgia z Prusami, księstwem Kleve i hrabstwem Mark była po prostu zmuszona wchodzić w konkretne konstelacje polityczne, aby przetrwać.

W odniesieniu do wojen w Europie XVII w., my w Polsce patrzymy przeważnie ze swojego punktu widzenia tylko na wojnę Rzeczypospolitej ze Szwecją, zapominając że wokół trwała wyniszczająca wojna trzydziestoletnia, której mały odprysk trafił w Polskę. Jerzy Wilhelm miał tymczasem na karku wszystkie zwaśnione strony i co raz dostawał po uszach. Raz za razem znajdował się pomiędzy frontami zwaśnionych stron, zmuszony do oscylowania pomiędzy możliwościami. Była to konsekwencja kłopotliwego umiejscowienia jego ziem na europejskiej mapie politycznej od terenów wzdłuż Renu aż po Prusy Książęce. Główne linie sporów to interesy wielkich: Szwecji, Danii, Polski z Litwą, Austrii, Hiszpanii oraz Francji przy malutkiej jeszcze wtedy Brandenburgii, która mając swoje ziemie rozdzielone innymi księstwami na wschodzie i zachodzie znajdowała się w rejonie, w którym koalicje i spory się przecinały. Nie zapominajmy przy tym o zależności lennej Hohenzollernów od ciągle potężnej Rzeczypospolitej, z tytułu władania w księstwie pruskim.

Państwo Brandenburgia-Prusy, jakby na to nie spojrzeć, znajdowało się między młotem a kowadłem, a w zasadzie wieloma młotami. Wystarczy spojrzeć na mapę aby przekonać się, jak blisko do Berlina miały wojska cesarskie i wojska szwedzkie, które blisko miały też do Prus choćby z zajętych przez siebie Inflant. W tej konfiguracji ziemie elektora brandenburskiego stawały się niemożliwe do obrony przed zwaśnionymi wojskami przetaczającymi się przez nie. Przez większość wojny trzydziestoletniej Brandenburgia była biernym obserwatorem zdanym na łaskę zwycięzców, którymi raz byli Austriacy, raz Szwedzi, raz Francuzi, a jego kraj był grabiony i okupowany, mimo że elektor cały czas lawirował dostosowując się do sytuacji politycznej. Do tego warto dodać gospodarczą i militarną słabość władztwa Jerzego Wilhelma, a wszystko zaczyna wyglądać inaczej. W konflikcie Szwecji z Rzecząpospolitą starał się zachować też jak najdalej idącą neutralność. Jego postawa nie tylko nie zażegnała, ale i przyczyniła się do jeszcze większej ruiny i spustoszenia Prus, będących głównym teatrem działań wojennych. W związku z polityką jaką prowadził, namiestnictwo królewskie nad Prusami Książęcymi w 1635 roku zostało przejęte przez Polskę w osobie Jerzego Ossolińskiego. Te działania wymusiły przejście Brandenburgii-Prus do obozu katolickiego, sprzeczne z jej interesami, i przyczyniły się do szwedzkich działań odwetowych w Brandenburgii i kolejnego złupienia tych ziem przez Szwedów. W kwestii utrzymania polskiej protekcji w Prusach, a tym samym utrzymania władzy na tym terytorium, działanie to było niezbędne. Koniec wojny i rozejm w Sztumskiej Wsi przywrócił władzę Hohenzollernom.

Niestety, politykę dogadzania wszystkim dokoła wybacza się tylko silnym. Nie zawsze dzisiejsze normy i oceny można wprost przeszczepić na grunt siedemnastowiecznych realiów międzynarodowej polityki. Tak, wiemy... w poetycko-romantycznej wizji dziejów lepiej z honorem na dnie lec, niż postarać się zapewnić bezpieczeństwo swoim ziemiom. A może jednak warto, skoro się samemu jest kurduplem, sprytnie unikać jak tylko się da ciosów kilku rozjuszonych byczków?

Wahania i ostrożność Jerzego Wilhelma nie miały wiele wspólnego z przypisywanymi mu osobistymi przymiotami czy przywarami, a raczej z niezwykle trudnymi wyborami jakich musiał dokonywać. Warto zauważyć, że jedną ze stałych cech historii Brandenburgii było to, że każdym razem decydenci berlińscy musieli, chcąc nie chcąc, znajdować się pomiędzy zwaśnionymi mocarstwami i zawsze lawirować tak aby jak najmniej ucierpieć i jak najmniej stracić. W każdym z tych przypadków monarcha był narażony na zarzut, że wahał się, zwlekał, nie podjął decyzji. Patrząc z tego punktu widzenia, nie powinna dziwić nas obecna u Hohenzollernów chęć stworzenia potęgi, którą stały się dopiero wiele lat później brandenburskie Prusy za Fryderyka Wielkiego.

A jak to wyglądało w praktyce (i tylko na jednym przykładzie, bo takich sytuacji elektor miał co niemiara): na protesty Jerzego Wilhelma, iż pragnie on pozostawać neutralny, Gustaw Adolf odpowiedział tak brandenburskiemu wysłannikowi:
O neutralności nie chcę nic wiedzieć ani słyszeć. Elektor musi być przyjacielem lub wrogiem. Gdy przybędę do jego granic, musi się opowiedzieć po jednej lub po drugiej stronie. To jest walka miedzy Bogiem a diabłem. Jeśli Mój Kuzyn chce stanąć po stronie Boga, musi przyłączyć się do mnie; jeśli woli stanąć po stronie diabła, to musi ze mną walczyć; nie ma trzeciej drogi.

Jacques Callot - okropieństwa wojny



Aż prosi się zacytować: „Rodzina, ach, rodzina”...


No dobra, skoro rodzina to warto o dzbanach czyli Wazach coś napomknąć. 😉
Zygmunt III to po kądzieli potomek i spadkobierca dynastii Jagiellonów, od 1587 do 1599 był także tytularnym królem Szwecji. Ów Zygmunt, syn Katarzyny Jagiellonki i Jana III Wazy, był - jak go określała ciotka Anna - „ostatnią latoroślą krwi zacnych Jagiełłów”. Popularność rodzimego kandydata, określanego jako „Piast”, skonsolidowała zwolenników potomka Jagiellonów. W czasie sejmu elekcyjnego w wotach, które przekonywały o potrzebie wyboru Zygmunta, na pierwsze miejsce wysuwano pochodzenie – fakt, że był Jagiellończykiem, a następnie korzyści, jakie płynęły ze związku ze Szwecją. Przez fakt bliskiego pokrewieństwa z dynastią jagiellońską nie był Zygmunt królem elekcyjnym w tym samym znaczeniu co Henryk Walezy czy Stefan Batory, lecz w pewnym sensie dziedzicem korony po przodkach. Miał prawo czuć się kimś więcej niż tylko władcą z wyboru poddanych, mógł czuć, że jest u siebie. Mimo otrzymania w prezencie stolca królewskiego w Rzeczypospolitej cały czas miał ciągoty do apanaży po drugiej stronie Bałtyku. Pomimo detronizacji z tronu szwedzkiego w 1599 r., do końca życia używał tytułu króla Szwecji. Polityka Zygmunta i jego synów, kierująca się głównie interesem dynastycznym była ciasna, sztywna i nie respektująca rzeczywistości. Plany odzyskania zaś dziedzicznego tronu w Szwecji były dalekie od właściwego interesu Rzeczypospolitej. Zrzeczenie się pretensji do tronu szwedzkiego nastąpiło dopiero sześćdziesiąt lat później, za panowania Jana Kazimierza

Na marginesie dodajmy, gwoli wierności faktom, że dopiero w latach osiemdziesiątych XX w. pojawiła się tendencja do rutynowego i przesadnego używania terminu „Waza” w odniesieniu do Zygmunta III, Władysława IV i Jana II Kazimierza, która utrwaliła się w historiografii polskiej na dobre. Nie spotyka się przydomka „Waza” w oficjalnej tytulaturze władców używanej w korespondencji, czy widniejącej np. na medalach i monetach.



Puśćmy wodzę fantazji... jak potoczyłyby się losy polsko-szwedzkie, gdyby polska część „zastawy stołowej" nie odstawiała szopek z pretensjami do tronu za morzem i nie narażała bogactwa całego królestwa i życia jego mieszkańców dla osobistych ambicji? Kto wie, może wspólnie ze Szwedami wprowadzalibyśmy w życie „dominium Maris Baltici”, czyli władztwo Morza Bałtyckiego, i kto wie czy Rzeczpospolita nie byłaby do dzisiaj potęgą, bez kompleksów niższości i wiecznie skrzywdzonego „mesjasza narodów”?


Zostawmy jednak polsko-szwedzką gałąź rodziny i przejdźmy do kolejnego „spadochroniarza”, który nie miał takich dylematów jak jego poprzednik, a chwała Brandenburgii była dla niego nadrzędna.

W roku 1640 władcą stał się człowiek nazwany później wielkim elektorem, czyli Fryderyk Wilhelm. W młodości odebrał wszechstronne wykształcenie, władał m.in. francuskim, łaciną i......polskim. Na jego dzieciństwie i młodości piętno odcisnęła wojna trzydziestoletnia, której jego przyszłe władztwo było jedną z najpoważniejszych ofiar. Przyszły elektor od najwcześniejszych lat był świadkiem łupienia kraju przez wszystkich uczestników konfliktu. Z własnych obserwacji i doświadczeń wyciągnął wnioski które przyświecały mu w latach kiedy nastał jego czas sprawowania rządów. 6 października 1641 w na dziedzińcu zamku Królewskiego w Warszawie złożył Władysławowi IV hołd lenny z Prus Książęcych, otrzymując w zamian inwestyturę.

Sebastiaen Vrancx – plądrujący żołnierze

Gdy obejmował władzę, jego kraj był tak zniszczony, że elektor nie mógł się wprowadzić do swojej berlińskiej rezydencji, ponieważ dach zamku groził zawaleniem, a żywności w całym Berlinie nie wystarczyło nawet na utrzymanie bardzo skromnego dworu. Dwór margrabiów brandenburskich został przeniesiony do Królewca, gdyż Berlin ograbiony, wyludniony i zniszczony nie nadawał się na siedzibę książęcą, a samo miasto w 1648 liczyło niewiele ponad 4 tysiące mieszkańców, podczas gdy 20 lat wcześniej miało ich około 7 tysięcy. Podobnie rzecz się miała i z innymi miastami: Frankfurt nad Odrą w 1653 roku zamieszkiwało 2366 osób, a w 1625 było ich około 5 tysięcy, Brandenburg liczył w 1625 roku 2800 mieszkańców, w roku 1645 już zaledwie około 1500 mieszkańców, itd.

Bieda była tak straszna, że głód był na porządku dziennym w większości miast Brandenburgii. Zdarzały się nawet przypadki kanibalizmu. W 1641 roku magistrat Strassburga – małego miasteczka, raportował: „By przeżyć, mieszkańcy musieli zjadać koty i psy, a potem jeden drugiego”

Posiadłości Hohenzollernów były w latach 1618–1648 tym, tym czym Rzeczpospolita stała się w przyszłym stuleciu: przydrożnym miejscem ustawek i zbiórek dla przechodzących w prawo i w lewo obcych wojsk. 

Prawda, że nikt nie chce by jego posiadłość była przydrożnym parkingiem na ustawki dla kiboli?


Dzięki owym maleńkim Prusom gdzieś na końcu Zachodniego świata u brandenburczyków zapaliło się światełko nadziei na samodzielne władztwo, ponieważ właśnie ta "zapchajdziura" była jedynym terytorium gdzie nie sięgała władza Rzeszy i cesarza.
Gdy patrzy się na sytuację, która się tu powtarzała od lat, nie dziwi że Fryderyk Wilhelm zechciał uwolnić się od układzików „podwórkowych” i zapragnął stać się większym i niezależnym graczem, co uczynił a co jego następcy jeszcze bardziej wprowadzili w życie. Można nie przepadać za nim, odsądzać go od czci i wiary ale dla swojego matecznika stworzył podwaliny potęgi którą Prusy a tak naprawdę Brandenburgia stały się w niedługim czasie. Przy tym wszystkim mimo wszystko był realistą i nie pałał nienawiścią do Rzeczypospolitej, a wręcz uważał ją za gwaranta bezpieczeństwa swego władztwa.

Prusy Książęce znalazły się w posiadaniu elektorów brandenburskich jako suwerenne władztwo dzięki traktatom welawsko-bydgoskim z 1657 r., potwierdzonym w 1660 r., na arenie międzynarodowej traktatem pokojowym w Oliwie.
Niedawno co wywalczona przez Fryderyka niezależność w Prusach Książęcych i jego stosunek do sąsiadów, w tym do Rzeczypospolitej, znalazły odbicie w jego testamencie politycznym. Suwerenna władza w Prusach Książęcych bez podległości cesarzom ale też i polskim królom uznana została przez niego drogim klejnotem domu brandenburskiego, którego następcy tronu winni jak najbardziej strzec.

I aby wszystko było klarowne i jasne, w testamencie na pierwszym miejscu wymienia on Brandenburgię, wzgląd na Prusy Książęce nakazywał zachowanie przez następców po wszystkie czasy dobrych stosunków z królem polskim i Rzecząpospolitą jako najbliższym sąsiadem i gwarantem władztwa. Przyjaźń Rzeczypospolitej, o którą należało jego zdaniem bez względu na koszta usilnie zabiegać, uznana została za najlepszą gwarancję zachowania dla domu brandenburskiego i spokojnego korzystania w przyszłości z korzyści, które dawała suwerenność w Prusiech. A ta niezależność... dawała w końcu swobodę w łamaniu wolności pruskich.

W testamencie odnotowana została przez elektora obawa, że zarówno ze strony Polaków, jak i Prusaków (czyli nastawionych antybrandenbursko mieszkańców Prus) podejmowane będą starania, aby stan poprzedni przywrócić, od czego „niech następców Bóg uchroni".

Wiecie dlaczego miał od tego Bóg ich chronić? Ano dlatego, że stany pruskie nie uznawały brandenburskiej zwierzchności i absolutystycznych zakusów Hohenzollernów.
Prusy Książęce przez ponad wiek trwały w zależności lennej od Polski i był to jeden z najlepszych okresów w historii tego kraju. I choć stany pruskie ciążyły ku Polsce i jej systemowi, był to afekt bez wzajemności - zostawały systematycznie ignorowane. I tak kolejno polscy królowie uczestniczyli w umacnianiu potęgi dynastii Hohezollernów rodem z Brandenburgii, zamiast dbać o przychylne Rzeczypospolitej stany pruskie. Stany Prus Książęcych uosabiały wobec władców z Brandenburgii wyłącznie interesy swego kraju i jego mieszkańców, stojąc na straży regionalizmu. Absolutyzm Berliński nigdy nie był w smak Prusakom i cały czas toczyli oni walkę o utrzymanie swojego statusu jako kraju, a ich motto: „stany pruskie nie reprezentują kraju, one same są krajem” i „My jesteśmy nie tyle prowincją, ile krajem” doprowadzało do szewskiej pasji berlińczyków, którzy chcieli sobie podporządkować na siłę ten osobny kraj. Nawet Stefan Batory, który bezwzględnie próbował zwalczać autonomię Prus Królewskich i bezskutecznie oblegał Gdańsk, lekką ręką zapewniał brandenburczykom bezpieczeństwo w sprawowaniu ich władzy w Prusiech Książęcych. I tak szło i szło, aż Wielki Elektor zapewnił swojej rodzinie, pomimo sprzeciwu stanów pruskich, etat Króla w Prusach.

No i nasuwa się przez to smutna myśl, to nie kto inny a właśnie Polska po raz drugi zostawiła bez pomocy lud pruski, pierwszy raz dzieląc się łupem z Zakonem po II pokoju toruńskim, a drugi raz w postanowieniach traktatów welawsko-bydgoskich. Dla nas to smutne, ale w tym wpisie patrzymy z punktu widzenia interesów Brandenburgii i pomińmy już milczeniem spojrzenie mieszkańców samych Prus.

Fryderyk Wilhelm nie był polakożercą, a wręcz przeciwnie. Te słowa pisane z własnej woli dla potomnych jasno pokazują, że pełen był respektu i szacunku dla Rzeczpospolitej: „Od zachowania i utrzymania Polski zależy powodzenie wasze i waszych krajów. Obok tego musicie po wsze czasy wspierać Rzeczpospolitą przy utrzymaniu dawnych swobód. W żaden też sposób nie pozwólcie się ani obietnicami, ani też korzyściami wam ofiarowanymi odłączyć lub odwrócić od Rzeczypospolitej. Trzymajcie się też stale Rzeczypospolitej nigdy nie wymierającej”.

Uwagi te i rady zapisane zostały przez znajdującego się w pełni sił wielkiego elektora, w dziesięć lat po konflikcie polsko-szwedzkim, w którym władca brandenburski nie dopełnił obowiązków lennika względem swego suwerena a dzięki splotowi wydarzeń uzyskał w Prusach niezależność. Jakby nie patrzeć, uważał Rzeczpospolitą za gwaranta swego bezpieczeństwa i to przekazywał swoim następcom. To co zrobili jego następcy (ale też to co zrobiła ze sobą Rzeczypospolita...) to kolejna, długa o powieść o wyższości Świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia.

Ach, zapomnieliśmy dodać, nie państwa i narody, a rodzina i jej interes są najważniejsze. 😉




Na podstawie:

Bogdan Wachowiak „A jednak Rzeczpospolita „nie wymierająca nigdy” w testamencie elektora Fryderyka Wilhelma z roku 1667”
Bogdan Wachowiak „Polska – Rzeczpospolita Obojga Narodów w testamentach politycznych Hohenzollernów XVII-XVIII wieku”Grzegorz Kucharczyk „Hohenzollernowie”
Janusz Małłek "Ustawa o rządzie (Regimentsnottel) Prus Książęcych z roku 1542"
Janusz Małłek „Dwie części Prus”
Andreas Kossert „Mazury zapomniane południe Prus Wschodnich”
Andreas Kossert „Prusy Wschodnie historia i mit”
Hartmut Boockmann „Prusy jako pojęcie geograficzne, historyczne i ideologiczne”
Janusz Małłek "Polska wobec luteranizacji Prus"
Janusz Tondel "Srebrna Biblioteka księcia Albrechta Pruskiego i jego zony Anny Marii"
Leszek Podhorodecki „Wazowie w Polsce”
Przemysław Szpaczyński „Wazowie” czy następcy i przedstawiciele dynastii Jagiellonów?”
Bogdan Wachowiak „Prusy w okresie monarchii absolutnej (1701-1806)”
Rudolf von Thadden „Pytania o Prusy. Historia państwa zawieszonego.”
Tadeusz Gryger "Z walk o suwerenność państwową Prus Książęcych W związku z publikacją W. Mertineita: Die Friedericianische Verwaltung in Ostpreussen”
Christopher M. Clark „Prusy. Powstanie i Upadek 1600-1947”