wtorek, 18 grudnia 2018

Poczet patriotów pruskich - Walerian Piwnicki




Walerian Piwnicki był bez wątpienia najwybitniejszym w dziejach przedstawicielem rodziny Piwnickich. Był światłym pruskim reformatorem, oświeceniowym publicystą, przyjacielem polskiego króla Stanisława Poniatowskiego, stałym uczestnikiem obiadów czwartkowych. Przyjaźń z polskim monarchą łączyła go z wybitnym prawnikiem i historykiem pruskim Gotfrydem Lengnichem, który tak jak Piwnicki był zwolennikiem autonomii Prus Królewskich. Co ciekawe, portret Lengnicha obok portretu Konarskiego zdobił gabinet polskiego króla, co świadczy o wielkim poważaniu. Racje prawno-historyczne głoszone przez Lengnicha oraz innych prawników i pisarzy pruskich popierała oprócz mieszczaństwa tutejsza szlachta ze stronnictwa patriotycznego z Walerianem Piwnickim na czele.

Na początek trochę informacji skąd się wziął ród Piwnickich.
A było to tak: Rusopowie czyli rodzina pra pra, et cetera, et cetera, babki Waleriana przybyła do Torunia w końcu XIV wieku. Rodzina Rusop była skoligacona m.in. z Watzenrodami przez co jedna z przedstawicielek rodziny była babką Mikołaja Kopernika. Pierwszym znanym w Prusiech przedstawicielem a zarazem protoplastą potęgi rodziny był Conrad I, ławnik i rajca miejski w latach 1397-1410. Ów Conrad wżenił się w zamożną rodzinę von der Mersche, po której odziedziczył dobra ziemskie. Starszy z synów Johan I żył krótko, został ławnikiem w 1414 r. a następnie w 1415 r. rajcą, zmarł w l4l6 r. na skutek zarazy która nawiedziła Toruń. Pozostawił on jedynego syna, również Johana II. Ten ożenił się z Jutte Jelan, pochodzącą z patrycjuszowskiej rodziny toruńskiej. Co ciekawe była ona siostrą Johana Jelana, jedynego rajcy który został stracony jako zwolennik Zakonu w 1455 roku. Jego syn Herman I w 1425 r. został burmistrzem Torunia i sprawował ten urząd do śmierci w 1451 r. Aniołkiem to on nie był bo żenił się trzykrotnie. Mieszkał w kamienicy nr 291 A przy Rynku, z domem tylnym i przejazdem przy ul. Koziej (obecnie Piekary). Działka ta należała do największych w Toruniu ale on był już bardziej właścicielem ziemskim niż mieszczaninem. Posiadał Piwnice pod Toruniem, trzymał też w zastawie od kapituły chełmińskiej Bielczyny. Pod koniec życia przeniósł się całkowicie na wieś, a swój dom przy Rynku wydzierżawił Mathisowi Teschnerowi. W domu tym, w okresie wojny trzynastoletniej, mieszkał jeden z przywódców Związku Pruskiego, wojewoda chełmiński Gabriel von Baysen (Bażyński).

Jego syn Conrad tak jak i ojciec nie mieszkał już w Toruniu a w odziedziczonych Piwnicach. Prowadzenie interesów kupieckich pozostawił szwagrowi Steffanowi Olschlegerowi.

Ostatnim męskim przedstawicielem rodziny ostał się Johan. Johan tak jak i ojciec nie zajmował się już kupiectwem, mieszkał w swych dobrach ziemskich i coraz częściej określał się w dokumentach jako Hans von der Piffenitz (Jan Piwnicki), herbu własnego, rezygnując z nazwiska rodowego. Stał się średnio zamożnym szlachcicem. Swoje dwie córki Margarethę i Sophie wydał za braci Jakuba i Andrzeja Dobrskich, przybyszów z ziemi dobrzyńskiej, czyli nieindygenów. Starszy z nich. Jakub, stał się protoplastą omawianej rodziny szlacheckiej Piwnickich herbu Lubicz. Początek funkcjonowania rodziny herbu Lubicz to rok 1532, kiedy to wywodzący się z Dobrego w ziemi dobrzyńskiej Jakub Dobrski, mąż Małgorzaty Rusop, córki ostatniego męskiego przedstawiciela rodziny Johana III, przejął po teściu część Piwnic. Jakub Dobrski również zaczął się pisać z Piwnic, mamy tu więc do czynienia z wymianą rodzin, Piwnickich herbu własnego na Piwnickich herbu Lubicz a jednocześnie kontynuacją długiej politycznej działalności tej rodziny.


W ramach lekcji geografii podpowiadamy, Piwnice leżą 9 km na północny zachód od Torunia i były prywatną enklawą w rozległym terytorium dóbr ziemskich miasta. No i w końcu wiecie gdzie leżały Piwnice, a właściwie wtedy Piffenitz gwoli ścisłości. 😉 Obecnie w Piwnicach mieści się obserwatorium astronomiczne Uniwersytetu Mikołaja Kopernika kształcące studentów wydziału astronomii, fizyki i informatyki stosowanej.

A teraz machina czasu rodem z Piwnic zabierze nas w podróż do XVIII wieku.

Urodzony w 1720 roku Walerian Józef Piwnicki w młodości, po skończeniu kolegium jezuickiego w Toruniu i służbie w wojsku pruskim i polskim rozpoczął karierę polityczną na forum prowincji. Gdy W 1758 roku w Prusach Królewskich stanęły wojska rosyjskie, zorganizował zjazd szlachty w Radzyniu, gdzie wybrano komisarzy odpowiedzialnych za rozdzielanie dostaw żywności i paszy. Działania te spotkały się z ostrą krytyką stanów pruskich. Zauważywszy nietakt współpracy z wrogiem Walerian Piwnicki związał się ze stronnictwem tzw. patriotów pruskich, grupą pruskiej szlachty walczącej w obronie utrzymania autonomii i odrębności ustrojowych prowincji, co było zbieżne z politycznymi i ekonomicznymi dążeniami wielkich miast. Walerian szybko stał się jednym z przywódców stronnictwa i najważniejszym politycznym partnerem Torunia.

Podczas sejmu konwokacyjnego, gdy próbowano złamać szeroką autonomię Prus Królewskich, Piwnicki, na czele grupy pruskich posłów i rezydentów wielkich miast pruskich, udał się do posła rosyjskiego Hetmana Kayserlinga z prośbą o poparcie patriotów pruskich w ich walce o utrzymanie praw prowincji. Rozmowy były obiecujące, a 11 czerwca 1764 roku Walerian wręczył ambasadorowi Kayserlingowi memoriał zatytułowany „Souhaits patriotiques pour le Prusse”, w którym bronił dotychczasowej roli sejmiku generalnego Prus Królewskich i pruskiej niezależności i odmienności ustrojowej.

Stwierdzał w nim, że prawdziwi patrioci pruscy pragną tylko przywrócenia wewnętrznego spokoju w Prusach Królewskich i zachowania praw swej prowincji. Ich zdaniem, jedynym skutecznym środkiem wiodącym do tego celu jest odbycie sejmiku generalnego, który nie mógłby zostać zerwany ani przez jakieś siły zewnętrzne (tj. przez ,,familię"), ani przez wewnętrzną konfederację. Jedynym tematem obrad sejmiku powinno być usuniecie wszelkich zmian i nadużyć w prawach pruskich, a także naprawa systemu rządów („Gouvernement") prowincją. Piwnicki, przejmując argumentację używaną przez wielkie miasta pruskie, podkreślał, iż Prusacy od momentu inkorporacji w 1454 r. zawsze byli narodem odrębnym od narodu polskiego i poza królem nie mieli niczego wspólnego z Polakami. Domagał się również, aby żadne prawa dotyczące Prus Królewskich nie mogły obowiązywać, dopóki nie zostaną zaaprobowane przez sejmik generalny.


Pod przewodnictwem Waleriana Piwnickiego i braci Goltz, walka kół patriotycznych przeciwko wprowadzeniu w życie uchwał sejmu z 1764 r. zyskała inne znaczenie jako sposób budowania nowego poczucia tożsamości.

Co wydaje się oczywiste, wielkie miasta pruskie – tak jak i swoim rezydentom – wypłacały Piwnickiemu stałą pensję na jego działania, ale nie zmienia to faktu że działał on w zgodzie z głoszonymi przez siebie poglądami. Na sejmiku generalnym w 1766 roku sprzeciwił się odebraniu miastom przywilejów menniczych, a rok później na generale w Grudziądzu bronił Gdańska atakowanego przez szlachtę. W lipcu 1776 roku reprezentował interesy torunian, omawiając z królem korzystny dla miasta projekt konwencji handlowej.


Walerian, widząc trud poczynań patriotów pruskich, związał się z tworzonym przez króla stronnictwem dworskim.
Mimo to działał nadal na forum sejmowym dla dobra i ku chwale Prus Królewskich.

Piwnicki miał tę zaletę, że cieszył się poważaniem nie tylko wśród pruskiej szlachty i mieszczaństwa, lecz również i w Warszawie, gdzie utrzymywał wiele użytecznych kontaktów z królem, stronnictwem reformatorskim i przedstawicielami Rosji.

19 października 1767 roku został powołany wraz z Antonim Czapskim do wyłonionej przez parlament pięćdziesięcioosobowej delegacji, której celem było prowadzenie rozmów z Repninem i tworzenie konstytucji sejmowych. Walerian wszedł w skład 11 departamentu delegacji, stworzonego w celu rozpatrywania spraw Prus Królewskich.

Jako ciekawostkę warto przywołać poglądy Repnina, który sprawował wtedy faktyczną władzę nad Rzecząpospolitą jako bezpośredni wykonawca woli Katarzyny II.
N. Repnin przekonany, iż główną rolę w zachęcaniu posłów pruskich do oporu odgrywają wielkie miasta, wezwał do siebie rezydentów Torunia, Gdańska i Elbląga. We właściwy sobie gwałtowny sposób skrytykował postawę posłów pruskich. Powiedział rezydentom, że Prusakom tylko wydaje się, iż tworzą oni państwo dla siebie pod panowaniem króla polskiego, w rzeczywistości jednak są w pełni podporządkowani Rzeczypospolitej.

Czyż to podejście rosyjskiego namiestnika nie przypomina w pewien sposób zachowań współczesnych rządców względem regionalistów?

Wielkie miasta, obawiając się dalszego ograniczania ich praw, zachęcały swoich delegatów do reprezentowania ich interesów i obrony autonomii Prus. Piwnicki czynił to nadal gorliwie, i to na tyle wyraźnie, że swą broszurę publicystyczną pt. „Vox Pruthenorum ad Illustrissimum atque Excellentissimum Dominum valerianum Piwnicki Ensiferum Terrarum Prussiae Generalem”, poświęconą tym sprawom, zadedykował właśnie jemu wybitny toruński rezydent Samuel Geret.

Geret zwracał się do Waleriana Piwnickiego, jednego z najbardziej aktywnych szlacheckich członków pruskiego stronnictwa patriotycznego, by kontynuował walkę z Sejmem walnym o szczególny status i ustrój Prus Królewskich. Miał też być zobowiązany do poszanowania ,,historycznych pruskich bohaterów” z XV i XVI stulecia, i pamiętać, że ,,Prusacy są szczególnym narodem, z ich własnym szczególnym rządem, własnymi prawami, z mocą wymierzania własnej sprawiedliwości i zarządzania własnymi sprawami”. Wypowiadając się przeciwko panującemu wśród Polaków przekonaniu, że Prusacy tylko wprowadzają zamęt w Rzeczypospolitej, a budując „państwo w państwie”, pchają całą republikę w kierunku anarchii, Geret odwoływał się do podstawowych zasad prawa naturalnego i europejskich wzorców systemów związkowych, jak Święte Cesarstwo Rzymskie, kantony Szwajcarii, specjalny status Łużyc w Saksonii, siedem prowincji belgijskich czy unia między Irlandią, Szkocją a Anglią. Wszystkie te państwa - twierdził - połączyły ziemie i prowincje, a nawet całe narody, razem z ich odrębnymi prawami i tradycjami, bez popadania w anarchię. To tylko polska arogancja, zazdrość, a ponad wszystko niewdzięczność, jest przyczyną takich bezpodstawnych oskarżeń. W czasie inkorporacji w 1454 r., kiedy Polakami nadal „samowolnie” rządził ich król, radzi byli iść za przykładem pruskich wolności, podczas gdy Prusy już wtedy posiadały w pełni rozwinięte instytucje parlamentarne, które w przeciwieństwie do polskiego sejmu obejmowały nawet miasta. Teraz zaś - jak pisał dalej - Polacy nie pamiętają już o tym, co zawdzięczają Prusakom, i starają się pozbawić ich lepszych i wyjątkowych tradycji politycznych.

Efektem tych zabiegów była deklaracja delegacji pruskiej o zachowaniu wszelkich praw województw i miast pruskich.
Kolejną przysługę Piwnicki oddał wielkim miastom, gdy w początkach stycznia 1768 roku jeden z wydziałów delegacji zajmował się sprawami przywilejów menniczych miast, zrównania kursu monet i wprowadzenia monopolu solnego w Prusach. Na skutek interwencji Piwnickiego delegacja odstąpiła od wprowadzenia monopolu solnego.

W drugiej połowie stycznia 1768 roku, w związku z rozpoczęciem przez delegację prac nad reformą systemu sejmikowego w kraju, Walerian na polecenie króla stworzył projekt konstytucji „Stany Ziem Pruskich”, przedstawiony 22 stycznia. Według tego projektu sejmiki generalne Prus Królewskich miały się składać z czterech izb: senatorów, posłów wielkich miast, szlachty i posłów małych miast. Mieszczaństwo pruskie zyskałoby w ten sposób dużą siłę polityczną, stosunek liczby jego posłów do reprezentacji szlachty wynosiłby 60 do 84. Projekt Piwnickiego spotkał się ze sprzeciwem części szlachty pruskiej podburzonej przez Czapskiego, którego podrażniona duma i oburzenie związane były ze wspomnianą wcześniej broszurą Gereta, która kierowana była tylko do miecznika ziem pruskich Waleriana Piwnickiego, a pomijała Czapskiego, czyli drugiego przedstawiciela prowincji w delegacji i jednocześnie podkomorzego chełmińskiego.
Po zakończeniu sejmu król mianował Piwnickiego legatem na sejmik generalny w Malborku, zwołany na 9 maja 1768 roku. Podczas przygotowań do tego sejmiku Piwnicki zauważył, że poprzez swą przynależność do obozu tzw. dworskiego utracił szacunek w prowincji oraz wśród patriotów pruskich, co było dla niego mimo już podeszłego wieku bolesną lekcją jako dla pruskiego patrioty.

Jeszcze przez kilka lat brał udział w życiu politycznym Prus Królewskich i w pracach Komisji Skarbu Koronnego. Około 1778 roku wycofał się z życia politycznego. Żywota dokonał w 1799 roku.

Był to bez wątpienia jeden z najwybitniejszych patriotów w historii Prus Królewskich który przez całe swoje życie podkreślał potrzebę zachowania autonomii prowincji pruskiej, o czym nie wolno zapomnieć - a wręcz wypada nam pamiętać.


Na podstawie:

Jerzy Dygdała „Polityka Torunia wobec władz Rzeczypospolitej w latach 1764-1772”

Jerzy Dygdała „Życie polityczne Prus Królewskich u schyłku ich związków z Rzeczpospolitą w XVIII wieku: tendencje unifikacyjne a partykularyzm”
Karin Friedrich "Inne Prusy. Prusy Królewskie i Polska między wolnością a wolnościami"
Stanisław Achremczyk „Organizacja i funkcjonowanie sejmiku generalnego Prus Królewskich w XVIII wieku”
Stanisław Achremczyk „Próby reformy sejmiku generalnego Prus Królewskich w XVII i XVIII wieku”
Bartosz Drzewiecki „Piwniccy herbu Lubicz a Toruń, czyli jak duże i bogate miasto przyciągało szlachtę”
Bartosz Drzewiecki „Szlachta województwa chełmińskiego w latach 1454–1772. Mobilność społeczna i terytorialna”
Krzysztof Mikulski „Wymiana elity władzy w Toruniu w drugiej połowie XV wieku (Przyczynek do badań nad mechanizmami kształtowania się elit)”







poniedziałek, 12 listopada 2018

Hołdowna Klio, czyli trochę rymów pochwalnych.



Prusy Książęce od 1525 roku przez ponad wiek trwały w zależności lennej od Polski, był to jeden z najlepszych okresów w historii tego kraju, gdyż wszelkie starania prusko-polskie miały na celu jego rozwój wewnętrzny. Po drugiej wojnie polsko-szwedzkiej Prusy oderwały się od Polski. Zaledwie kilka lat wcześniej, bo w 1641 roku, Krzysztof Kaldenbach, późniejszy profesor poetyki w Tybindze, na polecenie Fryderyka Wilhelma, Wielkiego Elektora, zredagował po polsku utwór „Hołdowna Klio”, dedykowany jego panu lennemu, Władysławowi IV Wazie, królowi Polski, a który od słów tych się zaczynał: 



Hołdowna Klio, Albo Ná hołd, y przyśięgę, którą Niezwyciężonemu Monarsze Wladislawowi IV Polskiemu i Szwedzkiemu Krolowi etc. etc. wzgłędem kráin Pruskich uczyniło Najasnieysze Ksiaze Fryderyk Wilhelm, margrabia brandenburski, kurfirst etc. etc., Y ná szczęśliwe śię Jeo K, M. z Polski do Prus zwrócenie..... 

Wiersz liczy razem 350 wersetów. Utwór jest pisany trzynastozgłoskowcem. Ma on charakter panegiryczny i okolicznościowy i jest przeładowany elementami mitologii antycznej. Poeta nie szczędzi pochwał Fryderykow i Wilhelmowi, który służy „przemożney Sármacyey ”, wynosi pod niebiosa czyny i zasługi króla Władysława IV, sięga do dziejów polskich od czasów legendarnych do współczesnych, opisuje Orła Białego, a króla porównuje do bohaterów rzymskich i greckich. W dalszej części utworu zajmuje się dziejami Prus pogańskich, sławi czyny i działalność św. Wojciecha i królów polskich, począwszy od Bolesława Chrobrego. Charakterystyczne, że wyraźnie odróżnia Prusaków od Niemców a pomija (o czym pisze) dzieje zakonu krzyżackiego. Kaldenbach uważa za zbawienny związek Księstwa z Polską oparty na zasadach traktatu krakowskiego z 1525 r. Na końcu utworu znajduje się wiersz pt. Do slawney Nacyey Polskiey, w którym autor próbuje usprawiedliwić swoje braki językowe, wyrażając się przy tym godnie o narodzie i języku polskim.

A oto wiersz: 
Przepuszcz, zacny Narodzie, jeśli Klio moia
Sarmackey krasy nie ma. Chciała się u zdroia
Meduzowego pięknie w kształt Polski ubierać:
Aliśći wzoru niemasz, na który ucierać
Swoieby wadymogła. Miał tu swe modele
Greky Łaciński, Niemiec także; innych wiele
Nie tyczę. Sam się dotąd Słowiański krył doma,
Nie szedszy na świat. Ona poprawdżie się sroma,
Polskę oglądać, Polskiey nie poznawszy piły.
Przecie się wyprawiła. Jeśli kto niemiły,
Pry, będźie mym niestatkom , wzbudzę go, że mowy
Tey nam wizerunek wyda ustawnemi słowy.
Niechay nie zayrzy daley y języka swego
Polak naukę, a kształt uczenia pewnego.
Dozwolę, moia Klio nie zjednaszli sobie
Miłości, zjednasz tym , co wystąpią po tobie 


Tak tak, wiemy że są tacy co wiedzą swoje i nic ich nie przekona że białe jest białe. 

środa, 7 listopada 2018

Jak to bywało ze zgodą na wyjazd Warmiaków i Mazurów

Cezurą inicjującą nowoczesną narrację o warmińsko-mazurskim pograniczu w reportażu polskim była publikacja w 1989 roku zbioru „Zgoda na wyjazd” Agnieszki i Andrzeja Krzysztofa Wróblewskich. Ten dokumentacyjnie odważny zbiór odsłonił wiele białych plam na mapie polskiej pamięci o dziejach powojennych: politykę władz wobec wspólnot mniejszościowych, heterogeniczność kulturową naszego społeczeństwa, przełomowe zakręty historii, jej herosów i ofiary.

Wróblewscy jako pierwsi w okresie powojennym nakreślili wielowymiarowy, pełen wewnętrznej dramaturgii portret warmińskiej i mazurskiej społeczności. Opowiedzieli o dramatach wykluczenia, o terrorze i dyskryminacji, nazwali niechęć wobec „politycznie niepewnych” i dwujęzycznych Innych, okazali szacunek dla ich przywiązania do własnej kultury i języka, próbowali odczytać tożsamość jednostki wewnątrz dwóch kultur, zawsze pomiędzy, wobec wyboru. Charakter tego reporterskiego tomu czytać trzeba w kontekście polityki informacyjnej państwa z lat 1945-1989, szczególnie newralgicznie odnoszącej się do informacji o relacjach polsko-niemieckich czy kwestii mniejszości etnicznych i narodowych.


Można się zastanawiać, dlaczego my jako społeczeństwo tak niewiele wiemy o tym co wyrządzono ludności zamieszkującej te ziemie?
Jeśli się jednak przysłuchać wciąż żywej narracji "sprawiedliwości" ludowej, czy dziejowej, to nietrudno pojąć, dlaczego wiedzieć nie chcemy. Mamy jednak nadzieję że chętnych do poznania takich historii będzie coraz więcej.



Fragment słowa wstępnego już pokazuje z czym mamy do czynienia w tym książkowym dokumencie:

Tylko zanikowi uczuć narodowych przypisać można, że autorzy uparcie odwracając głowy od naszych niewątpliwych osiągnięć dają się prowadzić na pasku skrajnie reakcyjnym silom rewanżystowskim z Bonn i zohydzają wszystko, co polskie, a pod niebo wychwalają, co niemieckie..." tak zapewne ocenią naszą książkę niezawodni patrioci, dla których świat dzieli
się nie na dobre i złe, tylko na nasze i obce.

To oni właśnie, albo tacy jak oni, są odpowiedzialni za to, co się stało z Mazurami i Warmiakami. O walce z żywiołem niemieckim w ciągu minionych stuleci pisano dużo i chętnie. O walce z naporem polonizacji wstydliwie się milczy. A fakty, choć smutne, są jednoznaczne: ani Bismarckowi, ani Hitlerowi nie udało się tak skutecznie zgermanizować mieszkańców tej ziemi, jak nam.


Warmiacy i Mazurzy tkwili tu przez parę wieków pod pruską administracją, zachowując polską mowę, wiarę i nazwiska. Kiedy wreszcie przyszła do nich Polska, zapragnęli ją opuścić. Błędy akcji polonizacyjnej, trudności i kryzysy, a z drugiej strony sukcesy alternatywnej ojczyzny - Republiki Federalnej Niemiec - sprawiły że jedyne, co mogliśmy zrobić, to zgodzić się na wyjazd. Dlatego zgoda na wyjazd przewija się jak lejtmotyw na kartach tej książki, dlatego „Zgoda na wyjazd” stała się jej tytułem.

Fragment pokazujący historię Warmiaków i Mazurów eksterminowanych przez rozrastający się ośrodek rządowy w Łańsku jest kawałkiem obrazu historii o ich exodusie.

Dziki
"Na Warmii i Mazurach nawet dziki nie są apolityczne.
- Wybiera się pan nas opuścić? - pytaliśmy Gustawa Niwerę, kowala i rolnika ze wsi Natać Mała. Dojadła panu Polska i socjalizm?

- Socjalizm nie, ale dziki.

Niwera mieszkał w swoim domu z czerwonej cegły blisko siedemdziesiąt lat - czyżby przez ten czas dziki uległy ewolucji, stały się bardziej dokuczliwe?
A może on zniedołężniał i nie potrafi się przed nimi obronić?
Ale na dziki skarżą się wszyscy rolnicy, starzy i młodzi.
- Póki Łańsk tu rządził, ziemniaka u mnie nie uświadczył, wszystko dziki zjadły - powiada Gerard Romahn ze wsi Pluski.

Pluski dzieli Od Nataci dobre 20 kilometrów, a to samo można usłyszeć w Gągławkach, w Chaberkowie, w Zgniłosze, jakby dziki panowały w całej południowej połowie Olsztyńskiego, tam gdzie rozłożył się Łańsk - Ośrodek Urzędu Rady Ministrów. To stamtąd właśnie dziki robiły sobie wypady na okoliczne pola, rozzuchwalone bezkarnością: dla bezpieczeństwa wypoczywających w Łańsku prominentów służbie leśnej nie wolno było strzelać.
Niemal każdy, z kim rozmawialiśmy, wspominał Łańsk. I niemal każdy się zastrzegał: rozumiem, że taki ośrodek musi istnieć, ale powinien jakoś ułożyć sobie stosunki z sąsiadami. Wybaczono by rozległy teren, luksusowe domki, butelki szampana, wartę przy bramach wjazdowych. Nie wybaczano dzików.
Jak W latach pięćdziesiątych, tak i dziś z okazji procesu odnowy ochotnie wyciąga się wobec społeczności lokalnych straszak separatyzmu - mówił na zjeździe Związku Literatów w grudniu 1980 r. pisarz mazurski, Erwin Kruk. - Nie da się ukryć, separatyzm mazurski kwitnie. Przed dziesięciu laty nad jeziorami Pluszne i Łańskim zagrodzono niecałe 30 tysięcy hektarów, a pod koniec dekady tych hektarów było już prawie 70 tysięcy. Drucianymi wysokimi płotami »separatyści mazurscy‹‹ odgrodzili się od ludności... Mam przeto propozycję, aby warmińskie i mazurskie wioski z obu stron Łańska zachować dla przeszłości i pamięci jako pomnik separatyzmu władz od rzeczywistości".
Im bardziej rozszerzał się Łańsk, tym bardziej kurczyły się tereny dookoła i tym bliżej było dzikom do upraw rolnych.

- Za Niemca był limit, reszta do odstrzału - opowiada Jan Hübsch z Purdki. - Teraz wychodzi na to, że rolnik musi wyżywić i dziki, i ludzi. Odszkodowanie dają małe, chyba że się zakontraktuje.
- To niech pan kontraktuje!
- A jak na złość nie zeżrą?

Cień Łańska kładzie się tak szeroko, że postanowiliśmy mu poświęcić szczególną uwagę. Wprawdzie od czasu gniewnego przemówienia Erwina Kruka zagrodzony teren znów się skurczył, ale separatyzm nie zmalał; do Ośrodka wjazdu broni żołnierz wartownik.


Wobec tego napisaliśmy list, który w całości przytaczamy:






W niecałe dwa tygodnie dostaliśmy odpowiedź, którą również w całości przytaczamy:



Cała ta wymiana pozdrowień i uprzejmości po to, żeby powiedzieć jedno krótkie NIE! Przytoczyliśmy obydwa listy nie dlatego, żeby zawierały bogatą treść, ale żeby pokazać czytelnikowi, iż nie mieliśmy innej drogi - musieliśmy sobie radzić sami.
Od początków łańskiego Ośrodka, to znaczy od 1951 roku, jego istnienie wiąże się z osobą pułkownika Doskoczyńskiego z ochrony osobistej prezydenta Bieruta; słyszeliśmy nawet pogłoskę, której trudno dać wiarę, że podczas jakiejś próby zamachu na Bieruta pułkownik zasłonił go własnym ciałem i poniósł przy okazji niepowetowane szkody na własnej cielesności. W każdym razie Doskoczyński był długo komendantem Ośrodka i to komendantem, którego ciężką rękę się czuło: potrafił zapędzić do rąbania drzewa nieostrożnego turystę, który wszedł w zakazany las, potrafił zastrzelić chłopskiego psa, który ujadał na dziki, ale potrafił też obdarować zegarkiem gajowego, który dbał o zwierzynę. Bo zwierzyna przeznaczona była do odstrzału dla wczasowiczów, których dopiero w latach osiemdziesiątych zaczynano nazywać prominentami. To z myślą o nich, o ich polowaniach rozszerzano teren. To z myślą o nich dokarmiano zwierzynę, żeby starczyło jej także i na dewizowe polowania, ale to oddzielna historia i o niej za chwilę. To z myślą o nich budowano przemyślne parkany, przez które dziki mogły wchodzić do środka, ale nie wychodziły na zewnątrz; W praktyce jednak nie działało to tak, jak było pomyślane.
Leśniczówka Lalka, która dała początek łańskiemu Ośrodkowi, była kiedyś ponoć Willą Hindenburga, potem Göringa. Później, już chyba w latach wojny, dobudowano tam dwa budynki z pruskiego muru. Za polskiej władzy połączono je w podkowę, a oprócz tego postawiono wolno stojące wille dla najważniejszych gości. Widzieliśmy kilka zdjęć, które dają pojęcie o kalibrze tych gości. Gomułka z Chruszczowem na stanowisku strzeleckim albo Gierek grający w bilard z Tito. Słyszeliśmy też o butelkach francuskiego wina, które prominenci „znajdowali w swoim pokoju”.

Najgorszy dla okolicznych wsi, ale najlepszy dla dzików okres to lata siedemdziesiąte: wprawdzie strzelano do nich gęściej, ale co się nażyły! Polowanie stało się niemal oficjalnie uznaną dworską rozrywką. Jeden Z ówczesnych ministrów, zastrzegając sobie anonimowość, opowiedział nam, że chociaż mdli go na widok krwi - jeździł do Łańska, kiedy tylko mógł się załapać, bo podczas polowania można było załatwić z Jaroszewiczem o wiele więcej niż na posiedzeniach rządu. Dziki i sarny dokarmiano, żeby były okazałe, tęgie i żeby łatwiej było w nie trafić.

W okresie „rozliczeń” wysuwano zarzut, że zwierzętom wystawiano jedzenie w takie miejsca, żeby można było do nich strzelać przez okno, nie wychodząc z pokoju, ale to nie wydaje się prawdopodobne, choćby ze względów bezpieczeństwa. Prawdopodobniejsze, że urządzano safari - polowania z samochodu.
Apetyty myśliwych, a i rosnąca ich liczba (przypomnijmy, że Polska, podówczas potęga gospodarcza świata, kupiła od Belgów licencję na produkcję broni myśliwskiej, której specjalnie zaniżone w cenie egzemplarze rozdzielał sam premier) domagały się rozrostu terytorium Łańska. W stolicy, w województwie, nawet w urzędach gminnych zaczął kursować złowróżbny twór nowomowy: wieś zanikowa. Wsie miały zanikać, a ośrodek się rozrastać. Spójrzcie na mapę. Jeżeli jest dostatecznie stara, obaczycie 20 kilometrów na południe od Olsztyna, między jeziorami Łańskim i P1usznem, wsie Orzechowo i Rybaki. W istocie już ich nie ma i nie dowiemy się nigdy, czy najpierw wydano na nie wyrok, a w konsekwencji ich mieszkańcy wyjechali, czy odwrotnie, wieś się wyludniła i dopiero wtedy stała się „wsią zanikową".

Gdyby nie Sierpień 1980, zanikowe byłyby jeszcze wsie położone wzdłuż szosy Olsztyn-Szczytno: Kabrno, Wygoda, Trękus. Naczelnik gminy Purda, do której należą, skarży się, że chociaż Łańsk zajmował ćwierć terenu, którego jest gospodarzem, nie miał tam wstępu, Jak ociemniały, rządził czymś, czego nigdy nie widział.
- W niedzielę na wszystkich drogach stały patrole wojskowe, jakby wojna była. Mogłem się tylko domyślać, że Jaroszewicz poluje. Jaroszewicz i Wieczorek trzęśli tu wszystkim. Ja nic nie miałem do gadania.
Rozrost Łańska zaczął się wcześniej, jeszcze w latach sześćdziesiątych. Ośrodek potrzebował zaplecza żywnościowego. Postanowiono utworzyć: specjalny PGR., który by zaopatrywał łańskich gości. Wybór padł na wieś Rybaki. Wtedy jeszcze nie wydawana tak masowo paszportów emigracyjnych jak w następnej dekadzie, ale kto mieszkał w Rybakach, tego namawiano, żeby złożył podanie. Nikomu do duszy się nie zajrzy, czy już przedtem chciał z Polski wyjeżdżać, a tu nawijała się sposobność, czy wahał się, ale jeżeli w ślad za namową mogła przyjść groźba, lepiej wiać, póki puszczają. Ktoś powiedział, zanadto złośliwie, że w sto lat po wielkopolskiej Hakacie Polacy biorą odwet. Zanadto złośliwie, bo odwet na kim - na Niemcach?
Nie na Niemcach; tylko na Warmiakach, którzy musieli zadeklarować, że są Niemcami, jeżeli chcieli wyjechać.

W Rybakach pobudowano PGR, w którym pracują żołnierze. Dzięki temu nikt im nie zawraca głowy takimi głupstwami jak rentowność produkcji: siła robocza praktycznie nie kosztuje. PGR ma grunty rozrzucone w trzech różnych gminach po to, żeby jak mówią rolnicy - móc spalić więcej oleju na dojazd, dowóz, przywóz. PGR ma sprzęt, ma terenowe samochody ,,Niwa", ma wapno magnezytowe, wszystko.
Jednego tylko nie ma: przestrzeni. Chciałby więcej i więcej. Dyrektor proponował jednemu z dwóch ostatnich rolników ze wsi Pluski wykup jego gruntów.
Kiedy usłyszał odmowę, powiedział:
- My was i tak wykurzymy.
PGR-owi nie były potrzebne w Rybakach domy po tych, co wyjechali. Najczęściej stosowano metodę łańcuchowa: dom opasywano łańcuchem, do którego zaprzęgano traktor. Zostały podobno domy po Tomaszewskim i po Dotkowskim.
Dom Tomaszewskiego ma swoją historię. Kupił go od rolnika jakiś działacz ZSL, który wcześniej wiedział, że państwo będzie wykupywało cały teren i że sporo zarobi. Obiecał przy tym Tomaszewskiemu, że załatwi mu przydział mieszkania w Olsztynie. Potem z przydziału nic nie wyszło, a w Rybakach płacono odszkodowanie, które trafiło do rąk zeteselowca. Tomaszewski się wściekał, ale prawie wszystko było w porządku: eksmitowano go do Stawigudy.
Napór „polskiej Hakaty” wytrzymywały dwa domy. W jednym mieszkali Hanowscy, starsi ludzie, którzy oświadczyli, że się nie ruszą. W drugim – Maryna Brsnikowa, dziennikarka olsztyńskiej rozgłośni, kolekcjonerka folkloru mazurskiego í warmińskiego.
Hanowski był inwalidą, mógł się poruszać tylko na wózku i to jeszcze bardziej zobowiązywało Bromkową, która miała trabanta, żeby ich nie porzucić.
A jednak złamano ich opór. Zaczęło się od tego, że pozamykano niektóre drogi, tak że Hanowska musiała krowy na pastwisko nie opodal gnać 3 kilometry.
Potem podniesiono im podatki. Wokół obejścia krążyły buldożery, a do tego doszły normalne kłopoty egzystencji na wsi, gdzie nie ma ani sklepu, ani autobusu, ani telefonu: każde głupstwo, każdy bochenek chleba wymagał pomocy Bromkowej i nie ona, ale Hanowscy pierwsi nie mogli tego znieść.
Chcieli sprzedać swój kawałek lasu – wyceniono go na grosze. Potem chcieli zamienić swój dom - oferowano im gorszy w Gągławkach, miejscu też nie lepszym. Wreszcie złamali się i zrobili to, czego od nich oczekiwane od dawna: złożyli podanie o emigrację.
Dostali paszporty niemal natychmiast.
Przed wyjazdem na zawsze stary Hanowski poprosił Bromkową, żeby go zawiozła do lasu, gdzie jako młody chłopak chodził z dziewczynami. Patrzał i płakał. Bromkowa mówi, że i ona płakała z żalu i wstydu. To jej kraj wypychał starego inwalidę.
Po dziesięciu latach odwiedziła Hanowskich w Bochum.
- Są szczęśliwi i nie są - opowiada. - Bardzo zewnętrznie przyjęli tę niemieckość. Ale żyją, nikt im niczego nie wymawia...
W drugiej wsi zanikowej, w Orzechowie, pozostał duży kościół, cmentarz i leśniczówka. Wszyscy dawniejsi rolnicy wyjechali. Nie zmogły ich dziki, ale administracja.
Z zanikowej wsi Orzechowo do zanikowej wsi Pluski wiedzie zanikowa szosa: przy obydwu wylotach jest zakaz ruchu, ale my jedziemy. Nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, że postępujemy tak samo jak rolnik z Plusek,Gerard Romahn, którego władzom nie udało się wykurzyć.

- Jeździłem tędy i będę jeździł - mówił Romahn strażnikom.
Pluski też miały zaniknąć. Stawało się to coraz bardziej oczywiste, W miarę jak mieszkańcy Plusek łatwiej niż inni dostawali paszporty. Kto wyjechał, tego dom burzono. Romahn się wściekał: był przewodniczącym rady sołeckiej i wiedział najlepiej, ile wieś ma potrzeb, ile rodzin gnieździ się w ciasnocie, więc burzyć?
Zwrócił się z tym do gminy, ale w gminie powiedziano, że to nie oni. Nie oni - więc kto? Dopiero w województwie wyszło na jaw, że wsią Pluski rządzi nie Stawiguda, nie Olsztyn, a bezpośrednio Warszawa. Urząd gminy zaczął sprzedawać działki pod indywidualne budownictwo, a Urząd Rady Ministrów to wstrzymał. Siostra siostrze nie mogła ziemi przekazać, bo między nimi stał Urząd Rady Ministrów. Długi cień Łańska kładł się coraz większym ciężarem na życie Plusek: -rolnictwo wymaga oddechu, wieloletniej perspektywy, podstaw do kosztownych decyzji - a tu lada dzień groziło, że ich wcielą do Ośrodka. Rada solecka zwróciła się do olsztyńskiego sekretarza, do Leona Kłonicy. Ten powiedział, że sam jest za krótki, ale spróbuje im wyjednać spotkanie w Warszawie. Pojechali całą grupą do Gierka. Gierek nikomu nie odmawiał. Powiedział, że Pluski nie zostaną włączone do Łańska, tylko że zbuduje się tam sanatorium dla górników. Na szczęście dla wsi, choć na nieszczęście dla kopalń na sanatorium nie starczyło pieniędzy.
W każdym razie od czasu tej wizyty w Warszawie, od 1976 roku, cień znikł, Pluski odetchnęły. Skończyła się groźba Hakaty zmasowanej, zaczęła się Hakata indywidualna. Kto miał ładny dom, a jeszcze nad samym jeziorem, tego odwiedzał potencjalny kupiec i obiecywał, że gdyby właściciel decydował się odsprzedać, to paszport da się szybko załatwić.
Umówiliśmy się z naczelnikiem gminy Stawiguda Zygfrydem Gładkowskim, z nadzieją, że się dowiemy, ilu mieszkańców Plusek wypchnęły z Polski dziki, a ilu wczasowicze. Ale naczelnik pełni swój urząd od niedawna, wiele rzeczy zna tylko ze słyszenia, czyli tak jak my.

Widzę po wysokości odszkodowań -powiedział- że teraz dziki już tu nie rządzą.
W latach siedemdziesiątych ogromny teren Ośrodka ogrodzono parkanem; przypadkiem natknęliśmy się na człowieka, którego żona pracowała W olszyńskim "Metalzbycie“ i od którego usłyszeliśmy, że cały przydział metalowej siatki na województwo zużywał właśnie Łańsk. Ta siatka, jak powiedział Erwin Kruk, separowała władze od rzeczywistości; W intencji administratorów Ośrodka miała jednak uwięzić zwierzynę. Tam, gdzie teren Ośrodka przecinały szosy, budowano parkan Wzdłuż drogi. Przy drogach dojazdowych. opatrzonych znakiem zakazu wjazdu, były specjalne kieszenie i coś w rodzaju zapadni: dzik nie mógł wyjść.
Nie mógł przez parkan, to kopał pod parkanem, a gdzie sam na to nie wpadł, podsuwał mu dobry pomysł rolnik, który chciał dostać obfite odszkodowanie. W kilku miejscach wykryto, że siatka była przecięta. W jednym, w gminie Purda, nieuczciwego rolnika postawiono pod sąd: znęcił dziki grochem, ułatwił im wyjście na swoje zachwaszczone, nie uprawiane pole - po czym od PZU zażądał odszkodowania za zniszczone uprawy grochu, sześciokrotnie Wyższego niż za zboże.
To tylko egzotyczne wyjątki. Proza życia była inna.

Ludzie koczowali na polach w nocy. Palili ogniska, żeby odstraszyć dziki. Ciepło ognia nie ogrzało ojca Gerarda Romahna z Plusek; po jednej takiej nocnej wachcie zaziębił się i umarł. Strzelać do dzików nie było wolno. Elektrycznego pastucha (drutu pod napięciem, okalającego zasiewy) używać nie pozwalano. Niektórzy próbowali zostawiać na polu uwiązane psy, ale bywało, że dziki zjadały psa. We wsi Przykop zdarzyło się nawet, że dzik uwiązł w obroży po psie, którego zjadł.
Dlatego o dzikach mówiono przy każdej okazji, na zebraniach partyjnych i na imieninach, W kościele i w knajpie. Wytworzyła się specjalna kultura walki z dzikami - budowano Strachy, dzwięczadła, cudaki - Socjalizm mi tak nie dopiekł - powiedział Gustaw Niwera - jak dziki. Tyle że gdzie indziej i dziki, i odszkodowania za nie były w jednym ręku, w nadleśnictwie. W Łańsku inaczej: dzikami rządził Łańsk, szkody wypłacali leśnicy.
Rok przed Sierpniem samo tylko nadleśnictwo Nowe Ramuki wypłaciło za dziki 28 milionów złotych - powiada naczelnik gminy Purda, Stanisław Szozda. Od tamtej pory wszystkie ceny poszły
w górę, a wysokość odszkodowań przeciwnie: W 1986 roku było jedynie 6 milionów.
Nie tylko zmniejszono obszar Łańska z powrotem do rozsądnych rozmiarów, ale tereny oddano w administrację lasów. Fachowcy od leśnictwa ustalają teraz, jaki powinien być stan zwierzyny, i oni też odpowiadają za odszkodowania. Pan Eugeniusz Pucek w Okręgowym Zarządzie Lasów Państwowych w Olsztynie pokazuje nam, jak z roku na rok na łeb, na szyję spada tak zwana powierzchnia zredukowana szkód w dwóch nadleśnictwach, które obejmują teren Ośrodka W Łańsku: W 1980 roku - 381 hektarów, później kolejno 275, 214, 201 hektarów i... w 1984 roku znów skok w górę: 465 hektarów. 
- Co się stało? 
- Żniwa się przeciągnęły, zboże było o miesiąc dlużej na polach niż zazwyczaj. To dla zwierzyny tak silna pokusa, że żadna siatka nie pomoże. Ale już w następnym roku -151 hektarów. W jeszcze następnym - 139.
Łańsk zszarzał spokorniał, zamknął się w sobie.
Nie chciałby, żeby mu wypominać dawne grzechy.
Nie tylko minister z żalem odmawia nam pomocy.
Także Najwyższa Izba Kontroli skwapliwie chwyta się wymówki. Zwróciliśmy się do NIK z prośbą o wyniki badania, jakie przeprowadzono w Łańsku - kiedyż by indziej? - w 1981 roku.
Bardzo żałuję - odpowiada wicedyrektor delegatury w Olsztynie - ale mieliśmy w biurze pożar, nasze archiwum to teraz sto worków pomoczonych papierów, bezładnie upchanych w wypożyczonej piwnicy, a poza tym: czy było rzeczywiście jakieś badanie?
Było; było i akurat w tej sprawie nie ma się czego wstydzić: większość zaleceń NIK została wcielona w w życie ku pożytkowi łańskich sąsiadów. Znamy je z drugiej ręki, więc znów nie możemy ręczyć za ścisłość. Z ustaleń pokontrolnych, sformułowanych w lipcu 1981, wynika, że wiele spraw Ośrodka Urzędu Rady Ministrów w Łańsku było prawnie nie uregulowanych oraz że OURM miał hamujący wpływ na gospodarkę rolną, a przez to stymulujący na decyzje o emigracji.
Jeden z punktów zaleceń pokontrolnych brzmi: „Niezbędne jest... zobowiązanie wojewody olsztyńskiego do dokonania weryfikacji wszystkich transakcji kupna-sprzedaży na cele rekreacyjne budynków po opuszczonych gospodarstwach rolnych pod kątem prawidłowości i zgodności z prawem zawartych transakcji, rzetelności i prawidłowości dokonanej wyceny tych obiektów i zasadności stosowanych ulg.
Ponadto ustalono, że szef URM minister J. Wieczorek oraz szef OURM płk K. Doskoczyński robili interesy nielegalne, ale nie dla korzyści własnej; założone przez nich przedsiębiorstwo „Polskie Bory" organizowało polowania dewizowe, a sporą część zysków (kontrolerzy NIK wyliczyli dokładne sumy w dolarach, markach, frankach í szylingach) odprowadzano na bok i finansowano z nich potrzeby Ośrodka; między innymi kupowano zachodni sprzęt, broń, amunicję i samochody, a nawet pasze dla zwierzyny!

Dzięki temu zapewne dostojni goście, korzystający z Ośrodka, mogli ukoić patriotyczne sumienie, jeżeli czasami zapiekło: wprawdzie za sprawą Łańska trochę ludzi wypchnęło się z Polski, ale też do Łańska przyjeżdżali myśliwi z Republiki Federalnej i jeszcze zostawiali dewizy, więc W sumie można liczyć, że wychodzi na plus."


Agnieszka i Andrzej Krzysztof Wróblewscy „Zgoda na wyjazd”

czwartek, 1 listopada 2018

Roszczeniowe pokolenie.



Niby żart, ale...


Prusy krzyżackie były bodaj jednym z najbogatszych krajów średniowiecznej Europy, nowocześnie zarządzanym, zaawansowanym cywilizacyjnie i technologicznie. Potęga Prus przetrwała Krzyżaków, autonomiczna wobec polskich królów prowincja Prusy Królewskie, a później i Książęce też dzięki własnemu (odmiennemu niż w Polsce) systemowi były celem emigracji ludzi z Polski.

Autonomia skończyła się wraz z wejściem w skład Królestwa Prus po rozbiorach 1772-1793 i już nie powróciła. I dzisiaj Prusy straciły nie tylko autonomię, zamożność w porównaniu z innymi prowincjami Polski, ale nawet swoją tradycyjną nazwę (!). Rozszerzone w absurdalny sposób nazwy "Mazury" "Warmia" i "Pomorze" przemieszały się i wmieszały tak głęboko w rejony niemazurskie i niepomorskie, a przede wszystkim w tzw. powszechną świadomość, że trudno się teraz nawet o Prusach rozmawia. No, ale historia niejednokrotnie pokazała, że nic nie jest wieczne, zwłaszcza abstrakty takie jak "państwo" czy "ojczyzna".
Może to dziwne, ale wolimy pozostać tu, gdzie jesteśmy, a jednocześnie żyć w kraju, do którego się ucieka - czyli w takim którym Prusy przez wieki były - niż w takim, z którego się ucieka.

Czasami warto czerpać wzorce z tego co przynosiło potęgę i bogactwo zamiast wzorować się czymś co tylko u mitomanów było sprawnym organizmem. Warto pamiętać że I Rzeczpospolita była różnorodna, nie unitarna i to zapewne dawało jej siłę i potęgę. Warto też pamiętać że te odsądzane od czci i wiary Prusy były niejednokrotnie wierniejsze polskim królom niźli rdzenne polskie ziemie. Warto o tym pamiętać, ale kto chce to pamiętać ?


piątek, 26 października 2018

Nabycie ziem pruskich

źródło: Polona (domena publiczna)



Sztokholm, 20 sierpnia roku pańskiego 1454

Karol król szwedzki i norweski winszuje Kazimierzowi królowi polskiemu nabycia ziem pruskich, sąsiadujących z królestwem szwedzkim, oraz poleca opiece króla swoich posłów, Ambrożego van Ylzen i Bernarda Cruse, udających się przez ziemie polskie do innych krajów.

Jakiż ten Karol Knutson Bonde król Szwedów i Norwegów nietaktowny. ;) Nigdzie nie wspomina że to odwieczne i odzyskane, a podle sugeruje jakieś "nabycie". Jak można nabyć „odwiecznie polskie” ziemie pruskie, które tylko na krótką chwilę wpadły w łapy podstępnych Krzyżaków za pośrednictwem sprzedajnych brandenburczyków, a które od czasów Wielkiej Lechii niezmiennie trwały przy Koronie? ;) ...



piątek, 19 października 2018

Dlaczego mieszczanie wielkich miast Pruskich zburzyli doszczętnie zamki krzyżackie w swoich miastach?



19 października minęła kolejna rocznica podpisania II pokoju toruńskiego więc dzisiaj przypomnimy pewną historię.

Dlaczego mieszczanie wielkich miast Pruskich zburzyli doszczętnie potężne zamki krzyżackie w swoich miastach?


Stany Pruskie zwracając się o pomoc do znacznie potężniejszego sąsiada (Rzeczpospolitej) były świadome że nowy opiekun będzie chciał podporządkować sobie te ziemie i miasta, a na to nie chcieli zgodzić się mieszkańcy którzy wszczęły bunt przeciwko krzyżakom, właśnie z powodu ograniczenia swobód oraz zwiększenia obciążeń podatkowych które nałożył na nie zakon.


Zamki były koszarami panującej nad miastem załogi wojskowej, a pozostawione mogły służyć w przyszłości innym zarządcom, więc przezornie je zburzono i nigdy później nie stacjonowały w tych miastach żadne wojska oprócz własnych. W Królewcu też wybucha rebelia, w wyniku której ucierpiał zamek, ale podział polityczny pozostawiający to miasto w rękach zakonu nie pozwolił mieszczanom dokończyć dzieła zniszczenia.


Zniszczenie zamków było konieczne z punktu widzenia pruskiej niezależności która była dla mieszkańców sprawą nadrzędną. Troska o jak największą autonomię Prus po zrzuceniu zwierzchnictwa Krzyżaków spowodowała to, że reprezentanci króla (wojewodowie) urzędowali w podrzędnych nic nie znaczących pipidówkach poza obrębem wielkich miast, czyli w Skarszewach, Chełmnie i dostojnym acz podupadłym na znaczeniu Malborku. Dlatego zamiast elbląskiego powstało województwo malborskie, zamiast toruńskiego województwo chełmińskie a zamiast gdańskiego województwo pomorskie.


Posiadane przywileje stworzyły z Prus de facto odrębną jednostkę prawno-administracyjną o szerokiej autonomii w stosunkach z Koroną Polską. Prusy z Polską łączyły przede wszystkim interes polityczny i sprawy handlowe. Szerokie uprawnienia ekonomiczne i autonomia polityczna przyczyniły się do wzrostu niezależności, zamożności i rozwoju tego terenu.


Podczas rozbiorów Prusy Królewskie i Książęce ponownie stały się jednością, szkoda tylko że z ropiejącym wrzodem mającym swoją stolicę w Berlinie. To połączenie nie przyniosło dla Prus Królewskich utrzymania przywilejów a wręcz przeciwnie ograniczyło je bardzo znacząco. Mieszkańcy nie byli zadowoleni z tego faktu, ale oni mogli już tylko sobie pogadać bo teraz Berlin twardą ręką wprowadzał swoje zasady i prawa od których nie było odwołania. I tak właśnie skończyła się złota era Prus, krainy bogatej i otwartej na świat.


środa, 17 października 2018

II pokój toruński od A do Z, słowo po słowie.

źródło: wikipedia
19 października 1466 roku podpisany został II pokój toruński, który zakończył wojnę trzynastoletnią. Wojna ta rozpoczęła się w 1454 roku i była wojną Związku Pruskiego z Zakonem Krzyżackim. Wybuchła 4 lutego 1454 roku po wypowiedzeniu przez stany pruskie wojny zakonowi krzyżackiemu i zajęciu w tym samym miesiącu wszystkich zamków krzyżackich, poza Malborkiem i Sztumem. Po blisko miesiącu 6 marca do wojny przystąpiła strona polska, Kazimierz Jagiellończyk ogłosił akt inkorporacji Prus, który był pretekstem do włączenia się do konfliktu. W 1465 roku rozpoczęto rozmowy o zakończeniu wojny, pokój podpisano 19 X 1466 w Toruniu. Na mocy II pokoju toruńskiego pod panowanie króla polskiego weszła część Prus Zakonnych zwanych później Prusami Królewskimi, czyli Pomorze gdańskie, ziemia chełmińską i michałowska, część Pomezanii, Żuławy z Malborkiem i Elblągiem oraz biskupstwo warmińskie. W posiadaniu Krzyżaków pozostały Prusy Dolne ze stolicą w Królewcu oraz część Prus Górnych z Pomezanią (Kwidzynem). Ziemie pozostałe przy Krzyżakach stały się lennem króla polskiego – lenno to zostało nazwane Prusami Zakonnymi. Dodatkowo zaznaczono w postanowieniach traktatu, że wielki mistrz zakonu wejdzie w skład rady królewskiej i będzie wspierał króla Polski we wszelkich konfliktach zbrojnych.


Poniżej treść II pokoju toruńskiego:

I.
W imię Pańskie. Amen. Na wieczną rzeczy pamiątkę. Ponieważ wśród pragnień woli ludzkiej, które zwracają się ku czemu innemu poza Bogiem, celem i rzeczy wszelkiej twórcą, rzecz żadna nie jest godniejsza wyboru, żadna milsza, jak to poznajemy z codziennych skutków, żadna rzecz także nie jest dla rodzaju ludzkiego równie zbawienna, konieczna, radośniejsza i korzystniejsza od pokoju ogłoszonego przy narodzeniu Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa ludziom dobrej woli przez aniołów, a przy odejściu do Ojca pozostawionego i przyobiecanego w darze zgromadzeniu apostolskiemu i wszystkim jego naśladowcom, dlatego my, brat Ludwik v. Erlichshausen, w. mistrz zakonu domu szpitalnego niemieckiego N. Marii Panny jerozolimskiego w Prusiech, niniejszym wiadomym czynimy wszystkim obecnym i przyszłym, komu wiedzieć należy o rzeczy niniejszej, że rozmyślając, jakie są owoce prawdziwego pokoju, a jakie niebezpieczeństwa wojny i jakie spustoszenia idą za niezgodą, na chwałę Boga Wszechmocnego i chwalebnej Niepokalanej Marii Panny oraz całej hierarchii niebieskiej, na rozszerzenie wiary, dla pielęgnowania sprawiedliwości i na zbawienne pomnożenie religii chrześcijańskiej, na ozdobę i ustalenie Zakonu naszego, odwracamy dusze nasze na ścieżki pokoju i zgody. [Odwracamy je] od opłakanych rozterek wojen a sporów, od wykrzywię niezgody i nienawiści, od uprzykrzeń i poszczególnych obraz, które powstały między najjaśniejszym księciem panem Kazimierzem, z Bożej łaski królem polskim, wielkim księciem litewskim, panem i dziedzicem Rusi i Prus wyżej wspomnianym, i najjaśniejszymi książętami panami Konradem, Kazimierzem, Bolesławem, Januszem, książętami Mazowsza, Henrykiem, księciem słupskim, oraz wielebnym ojcem księdzem Pawłem, biskupem warmińskim, i kapitułą jego, Stefanem, wojewodą mołdawskim, Królestwem Polskim, ziemiami i innymi posiadłościami temuż panu królowi i królestwu podległemu, z jednej strony a nami, bratem Ludwikiem v. Erlichshausen, w. mistrzem, przełożonymi, komturami i Zakonem jego oraz ziemiami tegoż Zakonu, w ziemiach pruskich leżącymi z drugiej strony. Dla uspokojenia zaś i oddalenia fluktów wojennej nawałności dotąd szalejącej między nami, pragnąc przez nienaruszalność pokoju doprowadzić do stanu pokojowego i spokojnego to, co w ciągu trwania owych wojen i zawichrzeń zatargów zostało zburzone, zniekształcone i rozerwane –przez pracę i interwencję najprzewielebniejszego w Chrystusie ojca księdza Rudolfa, biskupa lawantyńskiego, legata Stolicy Apostolskiej, wyznaczonego umyślnie przez najświętszego pana naszego papieża Pawła II dla przerwania tej wojny, postanowiliśmy, obraliśmy, przedsięwzięliśmy, weszliśmy, przyjęliśmy oraz obieramy, przedsiębierzemy i wchodzimy z tymże panem Kazimierzem królem, Królestwem Polskim, książętami, posiadłościami i ziemiami jego, pomocnikami ich i poplecznikami – W wieczystego pokoju i nienaruszalnego przymierza zawarcia i potwierdzenie, który [to pokój] za pośrednictwem niniejszego [aktu] ma trwać po wszystkie czasy i wieczyście, co pod wiarą i czcią oraz fizycznie złożoną przysięgą bez podstępu i oszustwa postanawiamy mocą niniejszego zachować. Aby zaś sam pokój i zgoda, poczęte z wszelką dojrzałością i rozwagą, do ochrony stałego i trwałego porządku łącznie zostały doprowadzone, tenże [akt] postanowiliśmy ułożyć w artykułach niżej spisanych.
II.
Po pierwsze, że między wspomnianym najjaśniejszym panem Kazimierzem, królem, książętami wspomnianymi, Królestwem Polskim, jego ziemiami, biskupem i kapitułą warmińską oraz jego kościołem, ziemią ruską, pruską, mazowiecką, słupską i innymi posiadłościami jego z jednej strony a nami, wspomnianym w. mistrzem, komturami i Zakonem, ziemiami i poddanym naszymi w ziemiach pruskich z drugiej strony – wszelkie spory, niezgody, wrogość, nieprzyjaźń, wypowiedzenia wojny, infamie i szkody, zaszłe stąd między stronami, powinny być odpuszczone i zupełnie załagodzone. Nie ma być [odtąd] uczyniona o nich na przyszłość jakakolwiek wzmianka lub pamięć, a szczególnie w sporach lub oskarżeniach stron przed jakimkolwiek osobami, ani [nie ma] dziać się [ona] w jakimkolwiek sądzie kościelnym czy świeckim albo poza nim, lecz żadna ze stron na zbezczeszczenie drugiej nie będzie sugerować, godzić się, dawać pomoc lub okazywać łaskawość sama przez się lub przez podstawione osoby, pod jakimkolwiek pozorem jawnie lub skrycie. I jak będzie to [w mocy] obu stron, na oskarżenie i obwinienia tego rodzaju nie będą zezwalać, lecz raczej ich zakażą.
III.
Również dla usunięcia wszelkich uprzykrzeń, nienawiści, niezgód i wszelkiej wrogości, która wzrastała często w latach ubiegłych aż do ciężkich rozterek wojny między najjaśniejszym Kazimierzem królem wspomnianym [oraz] poprzednikami jego, królami polskimi, i królestwem z jednej strony a nami i poprzednikami naszymi, w. Mistrzami i Zakonem naszym z drugiej strony z powodu ziem: pomorskiej, chełmińskiej i michałowskiej – oraz aby nastąpił pokój trwały, stały i wieczysty nie w uściech tylko, ale z serca [płynący], prawdziwie, ale nie pozornie, szczerze, ale nie fałszywie, między wspomnianym najjaśniejszym panem Kazimierzem królem i Królestwem Polskim, książętami, biskupem, kościołem i kapitułą warmińską, stronnikami i pomocnikami [naszymi] oraz nami, panem Ludwikiem mistrzem, komturami i wspomnianym Zakonem: ziemia chełmińska ze swymi grodami, miastami i miasteczkami oraz twierdzami, mianowicie Toruniem Starym i Nowym, Bierzgłowem, Starogardem, Chełmnem, Unisławem, Lipienkiem, Kowalewem, Rogoźnem, Pokrzywnem, Radzynem, Grudziądzem, Golubiem, Papowem, Brodnicą, Lidzbarkiem, Bratianem, Nowem Miastem, Lasinem, ze wszystkimi przynależnościami, również z należącymi do sądu i chorągwi chełmińskiej, oraz cała ziemia michałowska bez wyjątku, również cała ziemia pomorska w starożytnych swych granicach i ze wszystkimi grodami, miastami, miasteczkami, twierdzami w niej leżącymi, mianowicie Gdańskiem, Puckiem, Lęborkiem, Helem, Kościerzyną, Grabinami, Tczewem, Gniewem, Starogardem, Nowem, Świeckiem, Osiekiem, Jasieńcem, Kiszewami, Człuchowem, Chojnicami, Frydlądem (Debrznem), Hamersztynem (Czarnym), Bytowem, Tucholą, Sobowidzem, Skarszewami, Białymborem oraz z Mirzeją, rzekami, wodami, morzem i rybołówstwmi, które są w ogonie morza, czyli Zalewie, wsiami, portami, ostrowami i wszelkimi przynależnościami oraz powszechną własnością zwierzchnią bezpośrednią i użytkową, wyłączną i mieszaną będą należały i przynależały do wspomnianego najjaśniejszego Kazimierza króla i Królestwa Polskiego. Winne [one] będą należeć i przynależeć bez względu na jakikolwiek [poprzednie] darowizny, wyrzeczenia się , cesje, przywłaszczenia przez królów, książąt, panów, szlachtę, miasta i poddanych Królestwa Polskiego dokonane z jakiejkolwiek przyczyny i powodu z ziem wspomnianych, z praw, własności, władztwa i tytułu do nich, [bez względu] też na zachodzącą jakąkolwiek oraz ilekroćkolwiek fizycznie złożoną przysięgę na korzyść mistrza i Zakonu wspomnianego, utwierdzone mocą Stolicy Apostolskiej, cesarskiej lub jakiejkolwiek innej, które przez niniejszą zgodę i przymierze uznajemy za niebyłe, uchylamy, znosimy, przekreślamy, uznajemy za wygasłe i umarzamy oraz chcemy, by były po wieczne czasy derogowane oraz je derogujemy. Powinniśmy również my, mistrz Ludwik, komturowie i Zakon wspomniany domu niemieckiego za nas i następców naszych Zakonu naszego odstąpić i wyrzec się wieczystym, nieodwołalnym i nieprzymuszonym odstąpieniem i wyrzeczeniem się za nas i Zakon nasz wieczyście tychże ziem: pomorskiej, chełmińskiej i michałowskiej oraz praw do nich, [do ich] własności, tytuł [do nich] i władztwa wszelkiego z jakiejkolwiek przyczyny przysługujących nam i Zakonowi naszemu we wspomnianych ziemiach pomorskiej, chełmińskiej i michałowskiej. Powinniśmy uchylić, znieść, uznać za wygasłe i umorzyć wszelkie zapisy, darowizny, zrzeczenia się, cesje, rezygnacje, potwierdzenia, przywileje, instrumenty [notarialne], akty sprzedaży, kupna, lauda, wyroki arbitrów, wyroki sądowe, publiczne obwieszczenia, obwarowania i dekrety sporządzone, dekretowane i wydane na korzyść nas i Zakonu w stosunku do wspomnianych ziem przez papieży, cesarzy, królów, [władców], książąt, margrabiów, hrabiów oraz jakiekolwiek osoby duchowne i świeckie, jakiegokolwiek byłyby stanu, godności, pierwszeństwa lub brzmienia, oraz wszelkie prawa, jakie przypadały w jakikolwiek sposób mistrzowi i Zakonowi we wspomnianych ziemiach, wieczyście przenosimy niniejszym na pana Kazimierz króla i następców jego, królów polskich. Rycerzy, szlachtę, wasalów, mieszczan, ziemian i jakichkolwiek poddanych kościelnych i świeckich brzmieniem niniejszego zwalniamy od wszelkiej wierności, hołdu, poddaństwa, rozwiązujemy przysięgę i odpuszczamy jakiekolwiek ślubowanie. Wyjąwszy [jedynie] rybołówstwa w Zalewie od granic wód i rybołówstwa biskupa i kapituły warmińskiej, a z drugiej strony w poprzek Mierzei w słonym morzu, również część Mierzei od wspomnianych wód i rybołówstw wzmiankowanego kościoła warmińskiego w poprzek Mierzei aż do wzmiankowanego morza słonego, a od wspomnianej [granicy] w poprzek Mierzei [idąc] w dół [jej] aż do głębiny balgijskiej ze wsiami Scheutte i Neudorf oraz z dworem Mittelhof z jurysdykcją i pożytkami oraz z samą głębiną [balgijską], z rybołówstwem jesiotrów i cłem starodawnym – [które] zachowają wieczyście pan mistrz i Zakon. Tę zaś część Mierzei ze wspomnianymi wsiami i dworem wieczyście daruje i przeznacza rzeczony najjaśniejszy pan ze szczególnej łaski nam, mistrzowi, i Zakonowi, zachowując jednak dla swego majestatu całe polowanie na wspomnianej części Mierzei, jakie sobie zachował na całej Mierzei, to dodając, że nam, mistrzowi, i Zakonowi nie wolno na darowanej nam wspomnianej części Mierzei wznosić ani kazać wznosić żadnych grodów, ani twierdz, ani nakładać nowych ceł lub obciążeń na głębinie. Również pobudzeni przez dobre pewne przyczyny oraz dla ustalenia obcego pokoju, na zawsze i wieczyście [pozostawiamy] przy wspomnianym najjaśniejszym panu Kazimierzu i królach oraz Królestwie Polskim zamek i miasto Malbork z obiema Żuławami, mianowicie Wielką i drugą Małą, która zwie się Fiszawską Żuławą, wraz z całym jeziorem Drużnem i wszystkimi swoimi rybołówstwami, rybakami i wsiami i z okręgiem Szarpaw, i wszystkimi innymi przynależnościami, i wsiami swoimi, z tym wyjątkiem, że wsi Stary Dwór, Klepin, należące do Pasłęka, oraz Zdrójkowo i Wysoka, z których ostatnia tylko jest rycerska i należy do Przesmarka, mają prawo łowić na swe potrzeby ryby w jeziorze Drużnie wedle starożytnego zwyczaju również miasto Elbląg, zarówno Stary jak i Nowy, z okręgiem wiejskim, granicami i prawem, z miasteczkiem Tolkmickiem i jego okręgiem oraz jego nadleśnictwem lasów i puszcz, czyli Waldamtem, oraz z sześciu wsiami tenuty i grodu pasłęckiego, mianowicie Pilona, Myślęcin, Pasieki, Komorow, Weklice i Przesmark wraz z pięciu wsiami, które należały do miasteczka i okręgu Młynarów, mianowicie Kamiennik Wielki, Kamiennik Mały, Schönmoor, Pomorska Wieś, Wilkowo, również miasteczko i okręg Dzierzgoń ze swymi wolnościami, rycerstwem, szlachtą, wasalami, wsiami, jeziorami, młynem i grodem (tak jednak, że gród będzie zburzony) i z przyległościami jego wszystkimi, poczynając z jednej strony wspomnianego miasteczka Dzierzgonia i idąc w dół od rzeki Dzierzgoni aż do jeziora Drużno (dwór jednak St. Dolno) z samym młynem przy nas i Zakonie pozostanie), z drugiej zaś strony wspomnianego miasteczka idąc w górę [rzeki] i przechodząc aż do zetknięcia ostatnich granic wspomnianego miasteczka Dzierzgonia i wsi Stare Miasto, przy czym ta wieś na lewo i we władaniu naszym i Zakonu pozostanie, a stąd zaś idąc prosto do najbliższych granic kościoła pomezańskiego wszystkie i poszczególne [wsi] w tych granicach pozostaną przy części [należącej] do zamku malborskiego (a znów wieś Owczarek) pozostanie w części naszej i Zakonu) a wraz z dworami, folwarkami i wszelkimi innymi przynależnościami przynależeć i należeć będą do wspomnianego zamku malborskiego; pozostałe zaś wszystkie i poszczególne przynależne aż dotąd do komornictwa i ogólnie do okręgu dzierzgońskiego również z miasteczkami i folwarkami, rycerstwem, ziemiami, wsiami, rybołówstwem, wodami, puszczami i innymi poszczególnymi przynależnościami będą przynależeć do nas, naszego i Zakonu zamku w Przesmarku. Dla wspomnianego najjaśniejszego pana króla i królów i Królestwa Polskiego pozostaną [odtąd i nadal] na zawsze grody, miasta, miasteczka wspomniane mocą niniejszej zgody i przymierza; należeć i przynależeć będą do prawa, własności, źrebia i tytułu Królestwa Polskiego oraz powinny należeć i przynależeć [doń] na zawsze i wieczyście. My zaś, mistrz Ludwik, komturowie i konwent wspomniany za nas i naszych następców odstępujemy i wyrzekamy się wieczyście i nieodwołalnym wyrzeczeniem się z pewną i wyraźną wiedzą, przez nasze niniejsze listy publiczne – grodów, miast, miasteczek, ostrowów, jezior, rybołówstw, rybaków, komornictw i urzędów wspomnianych oraz ich okręgów i wsi, prawa do źrebiów, własności tytułu i władztwa wszelakiego i z jakiejkolwiek przyczyny przynależnych w nich nam, mistrzowi, komturom, urzędnikom i Zakonowi naszemu, a wszelkie prawo, które przynależy lub przynależeć mogło do nas, mistrza, komturów i Zakonu naszego w grodach, miastach, miasteczkach, ostrowach, jeziorach, rybołówstwach, okręgach i wsiach wspomnianych – przenosimy i przekładamy bez przymusu a z pewną wiedzą wieczyście na wspomnianego najjaśniejszego pana Kazimierza króla i następców jego królów, i Królestwo Polskie. Rycerstwo zaś, szlachtę, wasalów, ziemian i mieszczan oraz jakichkolwiek poddanych kościelnych i świeckich wspomnianych okręgów, ziem, miast, i miejscowości brzmieniem niniejszego absolwujemy, odpuszczamy [im], zwalniamy [ich] od wszelkiej wierności, przysięgi, poddaństwa, hołdu i jakiegokolwiek ślubowania.
IV.
Inne zaś grody, miasta, okręgi, twierdze, wsi i państwa w ziemiach pruskich, znajdujące się na lądzie jak i na wodzie, mianowicie: Królewiec gród z trzema miastami, grody i miasteczka Lochstedt, Wargen, Germau, Pobehten, Rudawy, Szaki, Kaimy, Kremity, Wałdowo, Tapiawa, Tapelawki, Narbete, Wystruć, Allenburg, Wohnsdorf, Gierdawy, Węgobork (Węgorzewo), Nordenburg, Labiawa, Laukiszki, Tylża, Ragneta, Rossiten, Windenburg, Kłajpeda, Pokarmin, Kreuzburg, Frydląd, Barciany, Giżycko, Balga, Świętomiejsce, Cynty, Landsberg (Górowo), Iławka, Bartoszyce, Szestno, Ządzbork (Mrągowo), Ryn, Rastembork (Kętrzyn), Ełk, Pisz, Pasłęk, Liebstadt (Miłakowo), Młynary, Morąg, Pasym, Szczytno, Stród, Olsztynek, Nibork (Nidzice), Działdowo, Dąbrówno, Iława, Szępopel, Przesmark, Liwski Młyn, Zalewo i jakiekolwiek inne grody, miasta, miasteczka, okręgi, terytoria i wsie z ich poddanymi, rycerstwem, ziemianami i wasalami, wodami, puszczami, jeziorami i wszystkimi innymi przynależnościami, jakiekolwiek noszą miano, my mistrz, komturowie, konwent i Zakon, na zawsze i wieczyście, spokojnie w pokoju, bez wszelkiej przeszkody, niepokojeniu i napastowania ze strony wspomnianego pana króla i następców jego, królów, i Królestwa Polskiego będziemy posiadali oraz będziemy mieli je w pełnym użytkowaniu i władztwie. Które to grody, miasta, miasteczka, ziemie, okręgi, wsie, rycerstwo, ziemian i wasalów oraz ich prawa, tytuł, własność, źrebia i władztwo, które wspomnianemu panu królowi polskiemu w jakikolwiek sposób i z jakiegokolwiek tytułu należą się lub mogłyby się należeć wspomniany pan Kazimierz król z pewną i wyraźną wiedzą, za siebie i następców swoich, królów, i Królestwo Polskie, dobrowolnie i po rozważaniu w myśli, nam, mistrzowi, następcom naszym mistrzom, komturom, konwentowi i Zakonowi w ziemiach pruskich odstąpił i wyrzekł się [ich] oraz wszelkie prawo, które jego majestatowi i następcom jego, i Królestwu Polskiemu przypadło z [tytułu] kupna i jakichkolwiek innych przyczyn w jakikolwiek sposób, do wspomnianych grodów, miast, miasteczek, ziem, okręgów, wsi, rycerstwa i wasalów przeniósł przez wyrzeczenie się i odstąpienie wieczyste i nieodwołalne na nas, mistrza, następców naszych, komturów, konwent i Zakon oraz przełożył je na nas dobrowolnie, swobodnie i z pełną wiedzą, wszystkich zaś rycerzy, wasalów, szlachtę, ziemian, mieszczan i jakichkolwiek poddanych kościelnych i świeckich ziem i miejscowości wspomnianych absolwował, odpuścił i zwolnił [ich] od wszelkiej wierności, przysięgi, poddania i jakiegokolwiek ślubowania. Ponadto biskupstwo i kościół sambijski ze swymi grodami, miastami, miasteczkami, mianowicie Rybakami, Tierenbergiem, Labetaw, Powunden, Georgenburgiem, Zalewem i Neuenhausen i ze wszystkimi wasalami, wsiami i wszelkimi przynależnościami wieczyście pozostanie pod władzą naszą i naszego Zakonu.
V.
Również zarządzamy i stanowimy, że wszystkie rybołówstwa, zwane powszechnie „kutle„, mają być co roku w Wielki Czwartek w Malborku oddane w dzierżawę w obecności starosty malborskiego i przedstawiciela naszego przez nas wyznaczonego i mają być wydane dzierżawcom listy na wszystkie “kutle” pod pieczęciami sygnetowymi pana króla i naszą, a połowa pieniędzy pochodzących z tej dzierżawy przypaść ma nam, druga zaś połowa stanowić ma przychód pana króla, z zachowaniem we wszystkim praw biskupów warmińskiego i sambijskiego oraz ich kapituł, tudzież innych osób i miejsc, posiadających od czasów starożytnych wolność łowienia ”kutlami”, które to listy na kutle wspomniane oraz ich liczbę dawać chcemy bez ograniczeń wolności, bezpłatnie.
VI.
Również, aby ów pokój, przymierze i jedność z tak dojrzałym rozmysłem utwierdzone i zawarte nie mogły być w przyszłości złamane przez ludzką złośliwość albo pogwałcone jakimiś oszustwami, podstępami i przemyślnością, tedy wspomniany najjaśniejszy pan Kazimierz król i następcy jego, królowie, i Królestwo Polskie, prałaci, książęta, panowie i poddani wobec nas, mistrza, komtura i Zakonu Pruskiego prałatów, rycerzy i poddanych naszych [z jednej strony], my zaś, mistrz, następcy nasi, komturowie i Zakon, prałaci, rycerze i poddani nasi, Prusacy, wobec wspomnianego najjaśniejszego pana Kazimierza króla, królów i Królestwa Polskiego, prałatów, książąt, panów i poddanych jego [z drugiej strony] powinniśmy żywić pełne zaufanie i czuć się bezpiecznie, porzuciwszy teraz i na przyszłość wszelką chęć odwetu. Wspomniany najjaśniejszy pan Kazimierz, król polski, nas, brata Ludwika mistrza, komturów i Zakon Pruski wspomniany oraz wszystkich naszych następców przyjął na swego i Królestwa swego Polskiego księcia radcę senatora wieczystego oraz komturów ważniejszych, których my, mistrz, i następcy nasi podonczas wyznaczamy na radców jego i królestwa jego. Przyjął nas też pod swoją i Królestwa Polskiego protekcję, w poddaństwo i obronę po wieczne czasy, obiecując nam słowem swoim królewskim i na wiarę złożonej przysięgi za siebie i następców swoich, królów, i Królestwo Polskie, że nas, wspomnianego mistrza, komturów i Zakon, prałatów, rycerzy, wasalów i poddanych naszych w Prusiech oraz naszych następców będzie traktował z królewskim afektem, będzie szanował [nas] i miłował. [Dalej] nas, mistrza, komturów i Zakon, następców, prałatów, rycerzy, szlachtę, mieszczan, poddanych i ziemie nasze, jako księcia radcy (senatora) i zjednoczonych z nim [ludzi?] zachowa w naszych prawach, wolnościach, przywilejach, obwarowaniach [ich] i granicach, które nie sprzeciwiają się obecnej zgodzie i przymierzu ani jego artykułom i warunkom, oraz będzie [nas] chronił i bronił od wszystkich naszych wrogów, krzywdzicieli i napastników w ziemiach pruskich, które posiadamy. Winniśmy zaś my, Ludwik, mistrz wspomniany, i każdy następca nasz, podniesiony do godności w. mistrza oraz mający być do niej podniesiony, po sześciu miesiącach od dnia podniesienia do godności w. mistrza przedstawić się osobiście wspomnianemu najjaśniejszemu panu Kazimierzowi królowi i następcom jego, królom polskim, i tam za nas, komturów i ziemie pruskie jemu i następcom jego, królom, i Królestwu Polskiemu złożyć przysięgę należnej wierności oraz zachowania obecnego pokoju oraz że nigdy nie będziemy zabiegali o absolucję lub o zwolnienie od przysięgi ani jako o rzecz już uzyskaną, która ma być uzyskana. [Dalej], że będziemy mieli pierwsze miejsce i siedzenie po lewicy wspomnianego pana Kazimierza króla i następców jego, królów polskich. My zaś nas samych, następców naszych, komturów, prałatów, rycerzy, wasalów, konwent i poddanych oraz wszystkie ziemie nasze przez nas teraz posiadane oraz które posiadać będziemy w przyszłości, także na ziemiach pogańskich poza ziemią pruską, przywiązujemy, przyłączamy, jednoczymy i wcielamy do wspomnianego pana Kazimierza króla i Królestwa Polskiego na tych warunkach i pod tym względem, że my, wspomniały Ludwik mistrz, nasi następcy, komturowie i konwent, prałaci, panowie rycerze, ziemianie i poszczególne osoby, zarówno kościelne i świeckie oraz wszystkie nasze ziemie oraz ludzie na nich przebywający w Prusiech, odtąd nadal [będą] stanowili ze wspomnianym najjaśniejszym panem Kazimierzem królem, następcami jego, królami, i Królestwem Polskim jedno i niepodzielne ciało, jeden ród, jeden lud w przyjaźni, przymierzu i jedności, nie uznając nikogo za naszą głowę i przełożonego (poza papieżem) prócz wspomnianego pana Kazimierza króla [i] następców jego, królów polskich, tak iż powinniśmy i jesteśmy zobowiązani, my i następcy nasi, nigdy nie opuszczać wspomnianego Kazimierza króla, następców jego, królów, i Królestwa Polskiego zarówno w pomyślnych jak i niepomyślnych [kolejach losu], lecz jemu, następcom jego, królom, i Królestwu Polskiemu dopomagać przeciw wszystkim wrogom i przeciwnikom jego i Królestwa jego Polskiego obyczajem innych prałatów, książąt, baronów królestwa oraz wspierać go w wojnach i przeciwnościach naszą potęgą, radą, pomocą i poparciem w czasie właściwym. Ani my bez jego i następców, królów polskich, szczególnej i wyraźnej rady, woli i zgody, ani oni bez nas i komturów, prałatów i rycerzy naszych pruskich nie zawrzemy, nie ustanowimy ani nie zatwierdzimy z jakimikolwiek osobami, jakiekolwiek bądź byłyby godności, żadnych przymierzy, zapisów ani układów, jawnie ni tajnie, przez siebie ani przez podstawione osoby. Nie zaczniemy też my, mistrz, komturowie [i] następcy nasi jakichkolwiek wojen przeciw katolikom, bez specjalnej zgody wspomnianego pana Kazimierza króla i następców jego, królów polskich.
VII.
Forma przysięgi, którą złożyć winniśmy my, Ludwik mistrz, i następcy nasi, mistrzowie, najjaśniejszemu panu Kazimierzowi, królowi i następcom jego, królom i Królestwu Polskiemu, tak brzmieć będzie: „Ja, Ludwik, w. mistrz Zakonu N. Maryi Panny Niemieckiego, książę i radca (senator) Królestwa Polskiego przysięgam, że od tej chwili i nadal będę wiernym najjaśniejszemu księciu panu Kazimierzowi królowi i następcom jego, królom, i Królestwu Polskiemu, będę wiernie dbał o ich pomyślność oraz będę wiernie radził w sprawach króla i królestwa, a tajemnic, które mi zostaną w jakikolwiek sposób powierzone, nikomu na ich szkodę nie wyjawię. Ponadto pokój niniejszy we wszystkich jego warunkach i artykułach zachowam i będę go strzegł. Tak mi dopomóż Bóg i święty krzyż”.
VIII.
Również, aby można było rozwiać zupełnie poszczególne chmurki nienawiści i uraz przez zjednoczenie niniejszego pokoju i przymierza, doszliśmy dla dobra pokoju i zgodziliśmy się między sobą ze wspomnianym najjaśniejszym panem Kazimierzem królem i Królestwem jego Polskim, że biskupstwo chełmińskie wróci do kościoła gnieźnieńskiego, a odtąd i nadal będzie wspomnianemu kościołowi polskiemu i gnieźnieńskiemu jako prymasowskiemu we wszystkim posłuszne i poddane, a z zakonnego na świeckie z łaski i władzą papieża ma być przemienione, na co zarówno my Ludwik mistrz, [jak] i komturowie nasi wyraźną daliśmy i dajemy zgodę: [Biskupstwo to], ze swoją diecezją i wszystkimi grodami, miastami, miasteczkami i twierdzami, mianowicie Chełmżą, Lubawą, Kurzętnikiem, Wąbrzeźnem i wszystkimi okręgami, szlachtą, wasalami, wsiami i przynależnościami wszystkimi, pozostanie pod władzą, opieką i obroną wspomnianego pana Kazimierza króla, i Królestwa jego Polskiego. Zgodziliśmy się również, że kościół warmiński i jego biskup każdorazowy ze swą czcigodną kapitułą warmińską odtąd i nadal pozostawać będą pod władzą, w poddaństwie i pod protekcją wspomnianego pana Kazimierza króla i następców jego, królów, i Królestwa Polskiego ze wszystkimi swymi grodami, miastami, miasteczkami i twierdzami, mianowicie Lidzbarkiem (Warmińskim), Braniewem, Ornetą, Jezioranami, Olsztynem, Dobremmiastem, Melzakiem (Pieniężnem), Fromborkiem, Biskupcami, ze wszystkimi okręgami, szlachtą, wasalami, wsiami, przynależnościami i przyległościami swymi. A my, Ludwik mistrz, i następcy, komturowie i Zakon wyraźnie wyrzekamy się władzy nad nim, jego poddaństwa i protekcji nad nim, a wszelkie prawo, które nam w jakikolwiek sposób przysługiwało dotąd wobec wspomnianego kościoła, biskupstwa i kapituły, w całej pełni przelewamy [i] przenosimy niniejszym na wspomnianego najjaśniejszego króla pana Kazimierza, następców jego, królów, i Królestwo Polskie. Uzgodnione i ustanowione zostało również za specjalnym zatwierdzeniem i zgodą nas, Ludwika mistrza, komturów i konwentu naszego, że czcigodny ksiądz Wincenty Kiełbasa, radca i sekretarz wspomnianego najjaśniejszego pana króla Kazimierza, nominowany przez tegoż pana Kazimierza króla na wymienione biskupstwo chełmińskie, a który da Bóg za jego wstawiennictwem będzie promowany do kościoła i na stolicę pomezańską nam podległą, aczkolwiek dotąd w głowie i członkach zakonną - otrzyma dożywotnio w komendę biskupstwo przez zarządzenie i ustanowienie apostolskie i otrzyma je z jego grodami, miastami i warowniami, mianowicie Prabutami, Kwidzynem, Biskupcem Pom., Kisielicami, Szymbarkiem, Gardeją i Suszem oraz innymi jego okręgami i przynależnościami, oraz będzie nim administrował w rzeczach duchownych i świeckich, przy czym niemniej wspomniany kościół pomezański pozostanie w swych członkach w tym czasie zakonnym; po śmierci wspomnianego Wincentego Kiełbasy zostanie obrana na biskupa wspomnianego kościoła pomezańskiego osoba zakonna naszego Zakonu i zastąpi [go] za łaską i przychylnością jego Świątobliwości pana naszego papieża oraz cieszyć się będzie protekcją króla pana, pozostając zarówno pod naszego regułą jak i władzą.
IX.
Także ponieważ po uspokojeniu fluktów burzy wojennej nikomu więcej nie wypada najpierw współczuć i nad nikim litować się jak nad kościołami i sługami ich, aby Najwyższy ułagodzony pełniejszą zlał trwałość na zawarty pokój, dlatego postanawiamy i zarządzamy, i stanowimy, aby wszystkie grody, warownie, miasta, miasteczka, kasztele, twierdze, miejscowości kościelne i wsie, a szczególnie Frombork, Orneta, Wartembork (Barczewo), Melzak (Pieniężno), Lubawa, Prabuty, Kwidzyn i Szymbark w jakikolwiek sposób posiadane, zajęte i zamienione na twierdze i jakkolwiek byłyby nazwane przez nas i naszych, oraz przez wspomnianego najjaśniejszego pana króla i jego [ludzi], zostały wzajemnie zwrócone odtąd aż do święta narodzenia św. Jana Chrzciciela, które nadejdzie, swoim biskupom, kapitułom, prałatom, opatom, klasztorom, a szczególnie kościołom, biskupom i kapitułom: warmińskiej, chełmińskiej, pomezańskiej i sambijskiej, zarówno [kościołom] ich katedralnym jak konwentualnym, kolegiatom, kapitułom ich, klasztorom, szpitalom bez jakiegokolwiek sprzeciwu, pomniejszenia, układów, wykupu lub aresztu, ze wszystkimi ruchomościami, bombardami, kosztownościami i wszystkimi przynależnościami. Wszystkich ponadto biskupów, opatów, kapituły, prałatów, prepozytów, kanoników, proboszczów i innych beneficjatów, którzy nie należą do naszego Zakonu, przywracamy na ich miejsce do praw, wolności i posiadłości, które posiadali przed wiadomą wojną i niniejszym reintegrujemy, z wyjątkiem grodów i miast wspomnianych, które mają być zwrócone na wspomniane święto św. Jana Chrzciciela. Jeśli wzmiankowani proboszczowie najjaśniejszemu panu królowi albo miastom czy miasteczkom są niemili lub podejrzani, wolno im uczynić zamianę albo ustanowić odpowiednich wikariuszów, albo otrzymać uczciwą pensję po wyrzeczeniu się i złożeniu tytułu [prawnego do godności] z zarządzenia przełożonego.
X.
Także wszystkich jeńców, schwytanych w tej wojnie przez nas, mistrza, komturów, starostów ludzi naszych, pomocników i popleczników, bez względu na to, czy są [ci jeńcy] objęci umowami o wykup czy też nie, uwalniamy od wszelkiej niewoli i ślubowań mocą niniejszego przymierza i niniejszym wypuszczamy. Które to uwolnienie i wolność przez najjaśniejszego pana Kazimierza króla, książąt mazowieckich, słupskiego, biskupa warmińskiego, ich starostów i urzędników mają być dane i ofiarowane jeńcom [oraz jeńcom] wszystkich naszych pomocników i popleczników, jakkolwiek się zwą, bez wyjątku. Objęci umowami [o wykup] albo oszacowani nie mają być zobowiązani do jakiejkolwiek opłaty uprzedniej, która jeszcze zapłacona nie została, również jeśli objęci umowami [o wykup] dali za siebie kaucję, że zapłacą.
XI.
Zarządzamy również, stanowimy i dekretujemy, by wszyscy kupcy, zarówno z Królestwa Polskiego, księstw, posiadłości i ziem jego i biskupstwa, oraz kapituły warmińskiej jak i ziem pruskich, podlegających nam i Zakonowi, byli wszędzie na lądzie i wodzie cali i bezpieczni, oraz by im nie czyniono odtąd żadnych uprzykrzeń, ani by nie zmuszano ich na przyszłość wędrować pod pretekstem jakichkolwiek ustaw lub edyktów drogami innymi i szlakami czy miejscami, jak tylko starymi i zwyczajnymi. [Nie mają też być] zatrzymywani w jakich miastach, grodach i miejscach z rzeczami i towarami swoimi – z wyjątkiem Królewca, zgodnie z umową zawartą, o której wydane będą przez nas osobne listy. Ponieważ także przez przemyślność kupców oraz przywóz towarów państwo zwykło znacznie wzrastać [w siły], zarządzamy stanowiąc i zaręczamy, że żądnych ceł, składowego, cła końskiego, targowego ani jakichkolwiek innych opłat na miejsca i osoby znajdujące się w ziemiach pruskich i posiadłościach im podległych nie nałożymy ani nie pozwolimy nałożyć, zarówno na lądzie jak i na wodzie, ale będziemy używali już nałożonych. Czego tenże najjaśniejszy Kazimierz król, następcy jego, królowie, książęta i biskupi wspomniani w swoich ziemiach będą przestrzegali.
XII.
Aby miłości i zgody pewność pełnej, stale i niewzruszenie na zawsze przetrwała między najjaśniejszym panem Kazimierzem królem, Królestwem jego Polskim i poddanymi oraz poplecznikami z jednej strony a nami, mistrzem, komturami i Zakonem w Prusiech z drugiej strony – stanowimy również i zarządzamy, by odtąd i na przyszłość do naszego Zakonu Najśw. Panny Maryi Niemieckiego w Prusiech się znajdującego przyjmowane były osoby właściwe i zdatne do stanu zakonnego również spośród jakichkolwiek poddanych Królestwa Polskiego, księstw, ziem i posiadłości jego, z zastrzeżeniem, że my, mistrz, i komturowie nie jesteśmy obowiązani przyjąć ich ponad połowę, lecz obowiązani jesteśmy w nadawaniu godności i urzędów słusznie uwzględniać ową połowę.
XIII.
Na mistrza obierany będzie mąż wielce użyteczny i zdatny wedle reguły Zakonu i urządzeń [jego], a ponieważ ma on być księciem królestwa i radcą [senatorem] najjaśniejszego pana króla, nie ma być usuwany przez komturów i konwent bez swej winy a wiedzy najjaśniejszego pana króla.
XIV.
Aby ten pokój wieczysty, zjednoczenie i zgoda były przez nas zachowane z bardziej zapewnioną ścisłością, zawarowaniem i mocą –obiecujemy również bez podstępu i oszustwa oraz zobowiązani złożoną przysięgą, że nie uciekniemy się do autorytetu żadnego żywego człowieka, jakimkolwiek by błyszczał dostojeństwem – papieskim, cesarskim, królewskim, książęcym – ani do jakiegokolwiek legalnego zgromadzenia osób kościelnych lub świeckich – aby uzyskać rozwiązanie, zerwanie, uchylenie albo unieważnienie niniejszego pokoju, przymierza i układu ani w całości, ani w części, ani wyraźnie i jawnie, ani skrycie, ani sami, ani przez jakiekolwiek podstawione osoby duchowne lub świeckie – ani nie będziemy mogli się [do nich] odwoływać, ani nie pozwolimy, by nas skłoniono, by nam wytłumaczono, od nas uzyskano, nam rozkazano ze strony władzy jakiejkolwiek papieskiej, synodalnej, cesarskiej, królewskiej, książęce, byśmy pogwałcili niniejszy pokój, ani ni uprosimy absolucji, ani zwolnienia z przysięgi złożonej, ani nie będziemy korzystali z uzyskanych, ani nawet z udzielonych z własnej inicjatywy lub mających być udzielone - a jeśli uczynimy przeciwnie, uważani będziemy za wiarołomców i krzywoprzysięzców.
XV.
Również [obiecujemy], że poddani najjaśniejszego pana Kazimierza króla, Królestwa Polskiego i wspomnianych ziem, skądkolwiek by i jakiegokolwiek by byli stopnia, stanu i stanowiska, którzy dla handlu lub z innego powodu przybędą do jakichkolwiek ziem naszych pruskich i Zakonu, nie powinni doznawać przeciwności od naszych lub obcych, jakiegokolwiek byliby stanowiska lub stopnia, ani [nie powinni] być pozywani do sądu, ani aresztowani w Królestwie Polskim i księstwach oraz ziemiach jego, lecz powodowie, jeśli mają powództwa, powinni się pozywać wedle praw miejskich kraju i spory takie mają być załagodzone. Winny zaś, schwytany na miejscu występku, i kontrahent mogą być pozwani w miejscu zawarcia umowy o umowę świeżo zawartą, ale jeśli [kontrahent] opuści miejsce zawarcia umowy jawnie lub skrycie, nie będzie pozwany przed sąd [w tej miejscowości].
XVI.
Zarządzamy również, że kto by znalazł gdziekolwiek kmieci czyli poddanych swoich, którzy oddalili się od niego z powodu wojny lub z innego [powodu], będzie mógł zażądać ich zwrotu, a oni powinni być zwolnieni i jemu na żądanie oddani.
XVII.
Zarządzamy również, że żaden kupiec lub inny człowiek jakiegokolwiek stanowiska, ani dobra jego z powodu wykroczenia lub długu innego, nie mają być zatrzymane, nagabywane, niepokojone ani więzione. Także jeśli przewoźnicy, woźnice, wiozący dobra lub towary kupców za zapłatą, ominą cła i miejsca składania opłat, karani być mają jedynie na swych rzeczach osobistych i koniach, a pozostałe dobra kupieckie nie mają być zajmowane ani przetrzymywane.
XVIII.
Również, jeśli który z poddanych lub mieszkańców jednego z nas złamie niniejszy zapis, czyli pokój wieczysty i postępować będzie przeciw niemu, jak to jeśli popełnione i spełnione zostaną rozboje, rabunki, podpalenia, pustoszenia, łupiestwa albo mężobójstwa, albo jakie [inne] rodzaje występków w ziemiach i posiadłościach naszych – z tego powodu wspomniany pokój i zjednoczenie nie ma być uchylone ani zerwane, lecz pozostać ma w swej mocy i utwierdzeniu, ani z tego powodu strona, której poddany popełni tego rodzaju występek, nie będzie uważana za niewierną przysiędze ani krzywoprzysiężną, wspomniani zaś przestępcy i złoczyńcy za swe wykroczenia karani będą sądownie przez starostów i urzędników obu stron naszych oraz zmuszeni będą i przymuszeni do pełnego i należnego zadośćuczynienia.
XIX.
Obiecujemy również brzmieniem niniejszego i zaręczamy słowem naszym oraz zobowiązani złożoną przez nas przysięgą obiecujemy, że nie będziemy nigdy i żadnego czasu pragnęli zajęcia ziem, grodów, miast, miasteczek, wsi i jakichkolwiek miejscowości pana króla, książąt i biskupa, i kapituły wspomnianej, i wszystkich ich poddanych, pozostających pod ich władzą, zarówno kościelnych jak świeckich. Gdy przypadkiem przez jakiegokolwiek nieprzyjaciela albo podstępnego wroga króla, książąt, biskupa i kapituły wspomnianych zostały zagarnięte jaki gród, miasto lub twierdza podstępem, oszustwem lub przemocą albo zajęte lub zamienione na twierdze, Nawet gdyby dobrowolnie lub dowolnie [wtedy] ofiarowywano nam poddanie grodu, twierdzy, miasta albo miejscowości tak zagarniętej, zajętej lub zamienionej w twierdzę, nie będziemy mogli przyjąć ich w jakikolwiek sposób lub pod jakimkolwiek pozorem. [Ponadto] powinniśmy i zmuszeni będziemy zdobyć i odzyskać jakikolwiek gród, miasto i twierdzę zagarniętą i zamienioną w twierdzę w ziemiach: chełmińskiej, pomorskiej i pruskiej [przez wroga]. [Aby zaś to uczynić] my i nasza potęga wraz z potęgą najjaśniejszego pana Kazimierza króla, panów, książąt i biskupów i ziem wspomnianych obowiązani jesteśmy powstać i wydrzeć je z rąk nie przyjacielskich oraz oddać na powrót w moc i władanie najjaśniejszego pana króla Kazimierza, prałatów, książąt i poddanych wspomnianych.
XX.
My, Ludwik mistrz, komturowie i Zakon wspomniani, [powinniśmy] również grody i miasta Sztum, Nowe Miasto nad Drwęcą, Bratian, Chełmno, Starogród, Brodnicę, Dzierzgoń, które dotąd były w naszym posiadaniu i władztwie ze wszystkimi swoimi okręgami i przynależnościami (z zachowaniem postanowienia wyżej wyrażonego co do Dzierzgonia) oddać i zrzec się ich (na rzecz) wspomnianego najjaśniejszego pana Kazimierza króla i Królestwa Polskiego lub ich przedstawicieli i urzędników, wraz z wsiami, miasteczkami, przyległościami i wszystkimi ich przynależnościami bez wyjątku oraz oddać je w rzeczywiste, wolne i swobodne posiadanie wymienionych grodów i miast wspomnianemu najjaśniejszemu panu królowi Kazimierzowi i Królestwu Polskiemu albo ich przedstawicielom i urzędnikom odtąd po najbliższe święto narodzenia św. Jana Chrzciciela. Jeśliby zaś te znaki i miasta do rąk i mocy najjaśniejszego pana Kazimierza króla i Królestwa Polskiego przeszły czy to z rąk naszych i naszych (ludzi) i z naszej cesji, czy to także innymi jakimikolwiek sposobami – także będzie uważane, że my, w. mistrz, komturowie, konwent i Zakon uczyniliśmy zadość przez to temuż artykułowi. z zastrzeżeniem i zachowaniem przede wszystkim, że najjaśniejszy pan Kazimierz, król polski, wspomnianych mieszczan i poddanych miast wymienionych dobrotliwie przyjmie i odpuści im z serca wszelką obrazę, nigdy słowem ani czynem jej nie przypominając, i zapewni im posiadanie mienia i życia przez specjalne swe listy królewskie, które będą oddane do naszych rąk, potwierdzając ich prawa, wolności i immunitety starodawne jedynie, co również i my, Ludwik mistrz, komturowie i Zakon obowiązani jesteśmy uczynić mieszczanom i poddanym miasta Pasłęka, Pasymia, Niborka (Nidzicy) i Młynarów. Których to również miast Pasłęka, Pasymia, Niborka (Nidzicy), Młynarów i komornictwa Budeyn (Burdyny) posiadanie wolne, rzeczywiste i nieskrępowane wspomniany najjaśniejszy pan Kazimierz król i Królestwo Polskie obowiązani są oddać nam, mistrzowi, komturom i Zakonowi naszemu odtąd aż po wspomniane święto narodzenia św. Jana Chrzciciela, wyjąwszy sześć wsi okręgu pasłęckiego i pięć wsi miasteczka i okręgu Młynarów, które są wyżej wymienione. Chcemy także, by wszelkie uczynione w jakikolwiek sposób podczas trwania tej wojny sprzedaże, darowizny, zbycia, uwolnienia i zapisy na miasteczkach, wsiach, grodach, które my, Ludwik mistrz, komturowie i Zakon obowiązani jesteśmy oddać jak wyżej wymienionemu najjaśniejszemu panu Kazimierzowi królowi – były uchylone, nieważne i anulowane, oraz tak je z naszą pewną wiedzą uchylamy, unieważniamy i anulujemy.
XXI.
Również zarządziliśmy, że wszyscy zbiegowie, wyzuci z dóbr i wygnańcy, mianowicie rycerze, szlachta i ziemianie, zarówno z Królestwa Polskiego, księstw, posiadłości i ziem wspomnianego najjaśniejszego pana króla i królestwa jego, i biskupstwa warmińskiego, jak i z ziem jakichkolwiek pruskich i Zakonu wspomnianego wrócić mogą na swoje i rozporządzać dobrami swoimi wedle upodobania swej woli, których (zbiegów) oraz ich krewnych najbliższych do spokojnego i pełnego posiadania (dóbr) obowiązani jesteśmy dopuścić i bronić (ich), (oraz)dopuszczamy (ich) bez względu na to, czy takie dobra ich przez nas innym jakimkolwiek osobom zostały albo dożywotnio, albo czasowo, albo wieczyście zastawione, darowane albo zapisane, które to zastawy, darowizny, sprzedaże i zapisy kasujemy i unieważniamy, odwołujemy i uchylamy, a niniejszym odbieramy im wszelką moc. Obowiązani też jesteśmy my, Ludwik mistrz, komturowie i następcy nasi mieć ich w łasce i życzliwości i nie przypominać im nigdy słowem ani czynem ich wrogości, ani nigdy na nich w jakikolwiek sposób się nie mścić, przez nas albo przez podstawioną osobę, jawnie lub skrycie, bezpośrednio lub pośrednio, albo pod jakimkolwiek pozorem; Którym dajemy również pełną wolność przeniesienia się z ziem i państw naszych do ziem królestwa, księstw i państw wspomnianych dla zamieszkania, oraz [wolność] sprzedawania, darowania, zamiany i zastawu dóbr swych ruchomych i nieruchomych oraz rozporządzania nimi swobodnie wedle swego uznania, upodobania i woli. Mieszczanie z obu stron, którzy wygnani zostali z miast i miasteczek lub obłożeni banicją albo w inny sposób je opuścili jawnie lub skrycie, powinni również do nich powrócić i być dopuszczeni, dobra ich, które przed rozpoczęciem tego zjazdu nie zostały sprzedane lub darowane, mają być im zwrócone, a jeśliby chcieli wrócić do [posiadania] domów albo dóbr sprzedanych, albo darowanych, mają one im być zwrócone po zapłacie ceny wyłożonej przez nabywcę albo za [dobra] darowane –tej sumy, jaką ustali rada miejska miejscowa, z zastrzeżeniem, że powinni również zwrócić wedle zarządzenia miejscowej rady miejskiej to, co posiadacze wyłożyli na budynki lub inne obciążenia z tytułu wymienionych domów i dóbr, zanim przywróceni zostaną do [posiadania] takiego domu lub dóbr.
XXII.
Również aby zawarcie niniejszego pokoju, przymierza i zjednoczenia chronione było z pełniejszą pewnością przez nas, mistrza, komturów i Zakon, zarządzamy, by wszyscy biskupi, komturowie, wicekomturowie, wójtowie, rycerze, szlachta i inni obejmujący godności i urzędy w naszych ziemiach pruskich, również burmistrzowie, rajcy miast naszych Królewca, Knipawy, Lipnika, Pasłęka, Niborka [Nidzicy], Pasymia oraz wszyscy i poszczególni bracia Zakonu rycerskiego w Prusiech przysięgali zachować niewzruszenie i nienaruszenie niniejszy pokój ani nie sprzeciwiać mu się z jakiegokolwiek powodu, ani [nie starać] o dyspensę lub zwolnienie od przysięgi, wyrzekając się wszelkich wyłączeń z [tytułu] prawa i faktu, szczególnie z powodu obawy utraty wszystkich dóbr albo braku zgody Stolicy Apostolskiej, której Zakon podlega bezpośrednio, albo [z powodu] niewezwania mistrzów Niemiec i Inflant oraz [z powodu], że bez ich wiedzy, woli i zgody oraz wbrew statutom i zwyczajom Zakonu niniejsza zgoda i zjednoczenie zawarte i przyjęte zostały – tak jak i z wyłączeniem wszelkich innych przeszkód.
XXIII.
Również, abyśmy tego pokoju wieczystego i zgody z większą pilnością w utwierdzeniu jego i mocy we wszystkich rozdziałach, warunkach, artykułach i punktach strzegli i zachowywali, oraz aby pokój ten, przymierze i zjednoczenie od wszelkiego rodzaju podejrzeń były odgrodzone, dla jego przetrwania i mocy dodajemy, że najjaśniejszy pan Kazimierz, król wspomniany, i my, mistrz Ludwik, komturowie, konwent i Zakon, przez naszych wyznaczonych do tego przedstawicieli i prokuratorów, których trwale i nieodwołalnie brzmieniem niniejszego ustanawiamy, mianowicie wielebnego ojca księdza Jodoka, biskupa ozylijskiego, generalnego prokuratora Zakonu, i wielmożnych, czcigodnych, znakomitych, szlachetnych i roztropnych mężów Jana Ostroroga rycerza, obojga praw, kasztelana międzyrzeckiego, mistrza Sędziwoja, teologii profesora, prepozyta klasztoru kłodawskiego zakonu kanoników regularnych, Antoniego de Furlivio, doktora dekretów, kleryka kamery apostolskiej, Andrzeja de Santa Croce, Antoniego de Cafarellis, adwokatów świętego pałacu apostolskiego, Bartłomieja Kiełbasę, kanonika gnieźnieńskiego, mistrza Henryka Hurdemanna, dziekana kościoła św. Andrzeja kolońskiego i prokuratora, mistrza Fabiana Hanko, doktora dekretów, kanonika większego i scholastyka św. Krzyża wrocławskiego kościołów. Przed Ojcem św., panem naszym świątobliwym papieżem, wyznamy, zeznamy uznamy a każdy z nas wyzna, zezna i uzna, że wspomniane zjednoczenie, przymierze, pokój i zgodę, [którą] uczyniliśmy, zarządziliśmy, zrobiliśmy i dopełniliśmy dobrowolnie, swobodnie, z szczerej woli, bez podstępu i oszustwa oraz że wszystkie artykuły, rozdziały, rodzaje i porządek, w którym pokój ten i zgoda jest uczyniona, dopełniona i uregulowana na skutek zachęty, przedłożeń i pośrednictwa wspomnianego najprzewielebniejszego księdza ojca Rudolfa, biskupa lawantyńskiego, legata apostolskiego, powstały z naszej myśli, wiedzy, woli, zgody i upodobania dowolnego. Będziemy zabiegali, prosili, starali się, oraz powinniśmy i jesteśmy obowiązani zabiegać, prosić i starać się, Ojciec św., pan nasz, niniejsze zjednoczenie, przymierze, pokój i zgodę za pośrednictwem specjalnego swego dekretu, pochodzącego z pewnej wiedzy jego świątobliwości oraz przez listy apostolskie, czyli bullę przyjął, ratyfikował i na wieczna rzeczy pamiątkę potwierdził we wszystkich jego artykułach, rozdziałach, rodzajach, postanowieniach oraz punktach, oraz dorzucił i przyłączył karę i cenzurę na gwałciciela niniejszego pokoju, zgody i przymierza i łamiącego [go] i sprzeciwiającego mu się, której to karze poddamy się. [Będziemy prosili] o dopełnienie niedostatków, jeśli są jakie w niniejszym przymierzu, postanowieniu i zapisie popełnione, i o derogację statutów i zwyczajów Zakonu także umocnionych przysięgą albo autorytetem apostolskim, lub legatów [Stolicy Apostolskiej], lub jakimkolwiek innym potwierdzonych, którymi może zastrzeżono, że w wielkich i trudnych sprawach Zakonu nastąpić powinno powołanie i zgoda mistrzów niemieckiego i inflanckiego, jak również o uchylenie powołania się na obawę, które możemy głosić my, mistrz, komturowie, konwent i Zakon, gdyż do uczynienia pokoju tego dobrowolnie przystąpiliśmy na wezwanie wspomnianego najprzewielebniejszego księdza Rudolfa, biskupa lawantyńskiego, legata apostolskiego, oraz na poszczególne traktaty, warunki i dokończenia pokoju daliśmy dobrowolnie zgodę jako na [rzeczy] dla nas korzystne i dogodne.
XXIV.
Tę zaś zgodę, zjednoczenie i przymierza wieczystego dokończenie my, brat Ludwik von Erlichshausen w. mistrz, z komturami, konwentem, Zakonem naszym za nas, następców naszych i konwent, pomocników, popleczników i poddanych naszych z pewną wiedzą we wszystkich jego artykułach, warunkach i punktach przyjmujemy i niniejszego brzmieniem na wieczyste trwanie zatwierdzamy, z zastrzeżeniem innych praw, wolności i przywilejów naszych i naszego Zakonu, które nie są przeciwne urządzeniom niniejszego pokoju i przymierza i jego warunkom, artykułom i rozdziałom, które [te prawa etc.] wspomniany najjaśniejszy pan Kazimierz król za siebie i następców swoich, królów polskich, aprobuje i zatwierdza. Na której rzeczy świadectwo zostały przywieszone do niniejszego [aktu] pieczęcie wspomnianego najprzewielebniejszego ojca księdza Rudolfa, biskupa lawantyńskiego i legata apostolskiego, oraz nasza pieczęć większa i bulla naszego Zakonu, z własnoręcznymi podpisami tegoż księdza biskupa Rudolfa legata i notariuszy publicznych. Uczyniono i dano w Toruniu, w niedzielę dziewiętnastego miesiąca października, w godzinie tercji lub około, roku Pańskiego tysiąc czterysta sześćdziesiątego szóstego a trzeciego roku panowania świętobliwego w Chrystusie ojca i pana naszego księdza Pawła z Opatrzności Bożej papieża drugiego, w obecności tamże czcigodnych, sławetnych, znakomitych i szanownych mężów Henryka Reuss von Plauen, w. szpitalnika wspomnianego Zakonu Niemieckiego, starosty na Przesmarku i Morągu, Wilhelma von Eppingen, komtura ostródzkiego, Ulryka von Kingsberg w Iławie, Wita von Gich w Pokarminie, starostów, Mikołaja, dziekana kościoła sambijskiego, Marcina Truchsessa, kompana w. mistrza, Jana Winckelera doktora, Macieja Scheunemanna, licencjata prawa kanoniczego, Stefana, kanonika warmińskiego, plebana w Elblągu, Jana Schillinga z Kandein, Jana Tymonowego, i Filipa Waissela z Sambii, Jana Folmera, Michała Kromera, Mikołaja Kosselina, Szymona Kolberga i Tomasza Konika, burmistrzów i rajców miast Starego Miasta, Knipawy i Lipnika w Królewcu oraz innych najliczniejszych wiarogodnych świadków, wezwanych specjalnie i proszonych do powyższego.
XXV.
I ja, Rudolf z Bożej łaski biskup lawantyński, świętej Stolicy Apostolskiej i świątobliwego księdza Pawła z Opatrzności Bożej papieża drugiego wspomniany legat do Germanii, ponieważ o wszystko powyższe rokowałem, uzgodniłem i byłem obecny przy przyjęciu, potwierdzeniu i zaprzysiężeniu przez strony dla lepszej oczywistości i świadectwa tu się ręką własną podpisałem, aprobując tę zgodę i wieczne przymierze i mając za ważne i miłe. Podpisałem: Lawantyński biskup – ręką własną.
XXVI.
I ja, Jan Ewich de Altendam, kleryk diecezji kolońskiej notariusz publiczny, z mocy papieża i cesarza oraz wspomnianego najprzewielebniejszego w Chrystusie ojca księdza Rudolfa, biskupa lawantyńskiego i legata apostolskiego, jako też przy nim pisarz, wezwany i uproszony przy publikacji i wprowadzeniu zawartej [wyżej] zgody i wieczystego pokoju i artykułów, i rozdziałów, w tejże zgodzie wyrażonych, przy przyjęciu i zatwierdzeniu zgody stron stąd płynącej, przy wyłączeniu, wyrzeczeniu obietnicy i złożeniu przysięgi oraz wszystkich innych powyższych [sprawach], gdy tak jak wyżej wymieniono przez wspomnianego księdza najprzewielebniejszego Rudolfa, biskupa i legata apostolskiego, oraz przed nim oraz przez najjaśniejszego księcia pana i pana Kazimierza, króla polskiego itd., i jego [poddanych] z jednej a przez wielmożnego pana Ludwika von Erlichshausen, w. mistrza Zakonu Najśw. Maryi Panny Niemieckiego, i również jego [poddanych] z drugiej czyniono i działo się – byłem wraz ze wspomnianymi wyżej świadkami i wszystko razem i poszczególnie, jak to jest zawarte w powyższej zgodzie i artykułach, widziałem, jak czyniono, i słyszałem. Dlatego zawarte listy zgody i wieczystego pokoju z ich artykułami i rozdziałami, podczas gdy prawnie zajęty byłem innymi sprawami, ręką innego wiernie spisane i wykonane podpisałem, opublikowałem i w tej formie publicznej zredagowałem, znakiem i imieniem moim zwykłym i zwyczajnym podpisałem wraz z przywieszeniem pieczęci wspomnianego najprzewielebniejszego księdza legata, w. mistrza i bulli Zakonu oraz z notariuszami niżej podpisanymi na wiarę i świadectwo wszystkich i poszczególnych [postanowień]. I ja, Stanisław Franke z Ratkiewic, kleryk diecezji włocławskiej, notariusz publiczny z świętej mocy cesarza etc., jak wyżej.