Jak
zapewne wiecie, Pasym otrzymał prawa miejskie w 1386 roku, a
pobliskie Szczytno 337 lat później na mocy przywileju króla
pruskiego Fryderyka Wilhelma w 1723 roku.
I
jak tu się dziwić, że mieszczanie z Pasymia wkurzyli się, skoro
jakaś „dziura” koło zamku Ortelsburg - osada targowa, chciała
podskakiwać konkurując w handlu z dumnym miastem Pasymiem? Tak,
wiemy, mieszkańcom Szczytna po przeczytaniu tego fragmentu
gwałtownie skoczyło ciśnienie, ale nic nie poradzimy na to, że w
tamtym czasie to Pasym był miastem a nie Szczytno. ;)
Aby
rozwiać wątpliwości, przytoczymy garść informacji.
Pomijając
fakt, że oba miasteczka powstały na miejscu grodów pruskiego
plemienia Galindów i to jest ich jedyna wspólna cecha, to reszta w
tamtych czasach raczej je różniła.
Pasym
na mocy porozumienia z 1254 r. pomiędzy Zakonem Krzyżackim a
biskupem Warmińskim należał do biskupstwa warmińskiego. I aby
komuś do głowy nie przychodziły dziwne teorie, przypominamy że
Warmia statusem prawnym była bardzo zbliżona do księstw duchownych
Rzeszy Niemieckiej, a biskupem w tym czasie był Anzelm, który ramie
w ramie działał z Krzyżakami i wspólnie brał udział w wyprawach
przeciwko Prusom, oraz wspólnie z Krzyżakami tłumił ich
powstanie. Takie to były czasy.
W
roku 1336 na miejscu dawnego grodu Prusów założono wieś kościelną
Henrykowo.
(Przy
tym jednak nie łudźcie się, bo tak jak Adalbert jest u nas
Wojciechem, tak samo było z tą wsią, która nie nazywała się
Henrykowo a po prostu Heinrichswalde).
W
roku 1350 rozpoczęto rozbudowę wsi wznosząc kościół i zamek.
Krzyżacy przed rokiem 1369 zajęli Henrykowo, czyli Heinrichswalde,
wraz z okolicznymi ziemiami. W 1384 r. wielki mistrz krzyżacki
Konrad von Rothenstein podniósł wieś do rangi miasta. Miasto
przybrało wówczas nazwę Bassenheim, a jak wieść niesie podobno
było to nawiązanie do postaci komtura elbląskiego Zygfryda
Walpota von Bassenheim.
Prawa
miejskie Pasym otrzymał 4 sierpnia 1386 r. na prawie chełmińskim.
Od tego momentu, już jako miasto, zaczął się rozwijać i stał
się ważnym ośrodkiem handlowo rzemieślniczym. Co ważne w związku
z dalszą opowieścią, istniał tu browar, młyn i gorzelnia oraz
wiele warsztatów rzemieślniczych.
Niestety
dla Pasymia, istniejąca przy zamku w Szczytnie osada zaczęła się
gwałtownie rozwijać za sprawą starosty Jonasza von Dobenecka. To
on dał w 1549 r. małej osadzie, zwanej obecnie Szczytno a dawniej
Ortelsburg, prawo organizowania cotygodniowego targu, a także prawo
warzenia i wyszynku piwa. Znaczenie osady podniosła przebudowa
zamku, przeprowadzona w latach 1579-1581 na polecenie elektora
Jerzego Fryderyka, któremu przez wiele lat marudził i monitował o
to wspomniany starosta. Ów starosta zamierzał przekształcić osadę
w miasto i to dzięki niemu zaczęto nazywać w dokumentach to „coś”
koło zamku Ortelsburg osadą targową, a w końcu miasteczkiem.
Widzieliście
gdzieś w Szczytnie pomnik ku pamięci tego starosty, co uczynił z
„dziury” koło zamku miasto? Może pora aby jakieś popiersie czy
choćby tablicę pamiątkową mu wystawić na złość
polit-poprawnym szaleństwom?
No
dobra, koniec dowcipów i przechodzimy dalej.
Po
wielkim pożarze z 1583 r., ocalało w Pasymiu zaledwie dziewięć
domów i kościół. Miasto podźwignęło się z tej pożogi i
zaczęło na nowo się rozwijać.
Na
drodze rozwoju Pasymia stanęła jednak osada targowa (bo wtedy
jeszcze nawet nie miasto, zwane obecnie Szczytno). Spór wybuchł o
prawo warzenia i sprzedawania piwa. Piwo ze Szczytna wypierało z
rynku piwo pasymskie. Jakby tego było mało, starosta szczycieński
przeniósł targ z Pasymia do Szczytna. Nie dość na tym, wiejskie
jarmarki, organizowane przez szlachtę, także godziły w interesy
mieszczan Pasymia.
Konflikt
stał się tak nabrzmiały, że na polach pomiędzy wsiami Jęcznik i
Grom w roku 1609 doszło do bitwy mieszczan pasymskich z mieszkańcami
osady w Szczytnie.
Puśćmy
wodzę fantazji i wyobraźmy sobie ludzi ganiających się po polach
i okolicznych zaroślach, okładających się błotem, kijami i
pięściami, wokół słychać krzyki i jęki. ;)
No
to zaczynamy fantazjować:
Wrogie
sobie „wojska” wyznaczyły miejsce bitwy pośrodku drogi między
Pasymiem a Szczytnem. Mieszczanie pasymscy zajęli ustalone pozycje –
niektórzy z nich umacniali „fortece” w krzakach, inni zajęli
się produkcją pocisków z błota. Kilku umyślnych siedziało na
pobliskich drzewach, aby móc dojrzeć zawczasu zbliżające się
hufce wroga i w porę ostrzec swoich.
Nadejście intruzów ze Szczytna oznajmił
zwiadowca siedzący na czubku najwyższego.
Bitwa rozpoczęła się.
Wróg podzielił swoje siły na dwie grupy.
Pierwsza uderzyła od strony pobliskich zarośli porastających brzeg
jeziora. Część mieszczan pasymskich wyszła im naprzeciw, lecz po
chwili zgodnie z planem walczący udali, że uciekają przed
napastnikami, szczycieńscy wojownicy ruszyli za nimi w pościg, lecz
tamci ukryli się w lesie i ślad po nich zaginął. Wojowie ze
Szczytna rządni walki rozpoczęli poszukiwania wroga, aż tu nagle z
ukrycia Pasymiarze zaczęli bombardować wrogów błotem, reszta sił
czekała na kolejne rozkazy. Błotne bombardowanie zaczęło słabnąć
(no bo ile można obrzucać się błotem?). Wtedy kolejni ukryci
dotąd mieszczanie z Pasymia dołączyli do bitwy.
Po chwili walka rozgorzała w najlepsze, w ruch
poszły kamienie, kije i pięści, wokół słychać było chrzęst
wybijanych zębów i podbijanych oczu, guzy na głowach i sińce od
kijów rozdających razy na prawo i lewo rosły w zastraszającym
tempie.
Druga grupa szczycieńskich wojów, kiedy
usłyszała triumfalne krzyki pasymskich mieszczan i jęki swoich
pobratymców od razów zadawanych kijami rzuciła się do walki.
Przez chwilę wydawało im się, że zdołają pokonać zmęczonych
już mieszczan pasymskich, lecz nie spodziewali się ataku kolejnej
grupy ukrytej w krzakach. Znów rozpoczęło się mordobicie, w
którym okrążeni mieszkańcy Szczytna mogli liczyć tylko na
łagodny wymiar kary. Był to kulminacyjny moment bitwy, wygranej
przez mieszczan miasta Pasymia. Bilans bitwy: wybite dziesięć zębów
po stronie Szczytna, sześć po stronie Pasymia, 20 sińców pod
oczami po stronie Szczytna i 15 po stronie pasymskiej, 40 guzów na
głowach po stronie szczycieńskiej i 32 guzy po stronie pasymskiej.
Sińców na plecach nikt nie był w stanie policzyć, bo każdy z
walczących miał na sobie barwy śliwkowe. Zwycięstwo Pasymia było
bezdyskusyjne i nawet żaden sędzia nie był tu potrzebny aby
rozstrzygnąć wynik bitwy.
Mieszczanie
pasymscy wygrali tę bitwę, ale spór handlowy trwał nadal. A
wszystko za sprawą starosty von Dobenecka, który stanął po
stronie osady przy murach zamku szczycieńskiego, którą nazywano
pogardliwie liszką. To dzięki jego uporowi z klepiska pod zamkiem
Ortelsburg powstało miasto.
W
tym czasie Pasym stał się na tyle bogaty, że w 1615 roku odkupił
zamek krzyżacki i zburzył go, wykorzystując cegły zamkowe na
budowę ratusza.
W
ciągnący się cały czas spór musieli wkroczyć książęcy
wizytatorzy, a byli nimi Fabian von Dohna, Albert Fink i Sehmiedlein.
Owi wizytatorzy w 1615 r. przyznali, że nie są w stanie spowodować,
aby mieszkańcy osady przyzamkowej
zaprzestali wytwarzania słodu i warzenia piwa. Stwierdzali oni, że
nie mogą pojąć, czemu ludność Pasymia nie może ścierpieć
żadnego innego miasta w odległości 2 mil, skoro w Księstwie jest
to przecież powszechne.
Zadecydowali
jednak, iż mieszkańcom Szczytna nie pozwala się, a niniejszym
całkowicie zabrania, sprzedaży choćby jednej beczki piwa czy
gorzałki we wsiach lub w karczmach, lecz mają obowiązek prowadzić
u siebie, w liszce, wyszynk całego warzonego przez nich piwa. Dalej
wizytatorzy postanawiali:
Mieszkańcy Szczytna pozostawią mieszkańcom
Pasymia swe piwo zapieczętowane i zakorkowane w okolicznych wsiach i
karczmach. Mieszkańcom Pasymia zezwala się natomiast przy
niedostatku piwa karczemnego na zamku elektorskim w Szczytnie
podawać swe piwo w karczmach, jednakże odmierzone i od każdej
sprzedanej tu beczki muszą wnieść do urzędu opłatę 5 groszy.
Wizytatorzy
w interesie Pasymia zabraniali mieszkańcom Szczytna udzielania
pożyczki poddanym jego Elektorskiej Wysokości i prawa pierwokupu na
wsi. Uznali, że jarmarki wiejskie, ale tylko te, które mają moc
prawa, powinny być utrzymane. Zabronili warzenia piwa i pędzenia
gorzałki sołtysom, wolnym, karczmarzom, chłopom, młynarzom,
zagrodnikom, którzy nie uzyskali od władz prawa na warzenie i
wyszynk. Tym, którzy bez zgody będą piwo i wódkę produkowali
oraz sprzedawali miano odebrać kotły browarne oraz żelazne garnki
do gorzałki, czyli aparaturę do pędzenia bimbru. Mieszczanie
pasymscy wywalczyli sobie prawo pierwokupu towarów w okolicznych
wsiach. Chłopi okręgu szczycieńskiego zostali zobowiązani do
sprzedaży towarów i zboża w Pasymiu i Szczytnie. Jeżeli od rana
do godziny 12 nie sprzedali wyrobów oraz zboża, mieli prawo
sprzedać je tam, gdzie chcą.
Komisarze
ostrzegli mieszczan pasymskich, aby nie oszukiwali przy kupnie lub
nie wymuszali od biednych poddanych towarów i zboża za pół ceny,
lecz zawsze niech mają na względzie sprawiedliwość i kierują się
ceną i zwyczajami rynkowymi, takimi jak w innych miastach.
Pasym
obronił swe przywileje, które elektor Jan Zygmunt w 1616 roku
zatwierdził, a także potwierdził dawne przywileje dane miastu.
W
XVII w. Pasym uprawomocnił swoją gospodarczą przewagę nad
Szczytnem, ale nie zatrzymało to rozwoju pobliskiego Szczytna. Kilka
pożarów trawiących osadę, epidemie dżumy z lat 1624-1625, 1631,
1653-1654, oraz tej największej z lat 1707-1711,
które doprowadziły do śmierci wielu mieszkańców i prawie
całkowitego zastoju życia miasta, nie zatrzymało jego rozwoju.
Mimo tylu przeciwności losu Szczytno otrzymało wreszcie prawa
miejskie w roku 1723. Jak w czasach konfliktu z Pasymiem, nadal
główną gałęzią handlu i wytwórstwa pozostawało warzenie i
sprzedaż piwa. W XVIII wieku w Szczytnie browarnictwem zajmowały
się 44 osoby. Do dziś istnieje budynek powstałego w 1898 r.
browaru.
Tylko,
że nigdzie nie ma wzmianki o staroście Jonaszu von Dobenecku, który
dał kopa na rozpęd przyszłemu miastu Szczytno i to dzięki jego
staraniom kamień węgielny miasta zaczął się toczyć tak, że
żadne przeciwności nie były w stanie go już zatrzymać...
Na
podstawie Stanisław Achremczyk „Historia Warmii i Mazur. Tom I
Pradzieje – 1772” i nie tylko.
Dzięki
OdpowiedzUsuń