niedziela, 10 marca 2019

Wspomnienia Waltera Poznego - część I




Walter Późny urodził się 22 lutego 1910 r. w rodzinie chłopskiej we wsi Dębowiec Wielki koło Nidzicy. Jego ojciec był jednym z twórców i działaczy Mazurskiej Partii Ludowej i Mazurskiego Związku Ludowego, agitującego za Polską w czasie plebiscytu w 1920 r. Ukończył seminarium Nauczycielskie w Działdowie, następnie studiował jako stypendysta Światowego Związku Polaków w Wyższej Szkole Dziennikarskiej w Warszawie. W latach trzydziestych działał w Towarzystwie Młodzieży Polskiej oraz publikował artykuły w redakcjach pism Polskich w Niemczech, a głównie w Gazecie Olsztyńskiej i szczycieńskim Mazurze. W 1939 r. uczestniczył w kampanii wrześniowej. W 1940 r. został aresztowany przez gestapo i uwięziony na Pawiaku.. Po wyjściu na wolność brał udział w ruchu oporu na Lubelszczyźnie i Mazowszu, redagował i wydawał pismo podziemne. W 1943 r. w Radości koło Warszawy współorganizował tzw. Związek Mazurów. Po 1945 r. pełnił obowiązki pierwszego polskiego starosty powiatowego w Szczytnie, chroniąc rodziny mazurskie przed armią radziecką i polskimi szabrownikami, ale też organizował życie nowych osiedleńców z Polski. W okresie stalinowskim został bezpodstawnie oskarżony i w 1949 r. – na wiele miesięcy – aresztowany przez UB jako wróg ludu, został zrehabilitowany w 1956 r. Po tzw. odwilży przed dwie kadencje był posłem na Sejm. Przez wiele lat był też wiceprzewodniczącym Wojewódzkiej Rady Narodowej w Olsztynie. Odznaczony orderem Virtuti Militari V klasy oraz krzyżem komandorskim z gwiazdą orderu odrodzenia Polski. W 2010 roku, na stulecie urodzin, został Honorowym Obywatelem Województwa Warmińsko-Mazurskiego. Zmarł w 2012 roku, przeżywszy ponad 100 lat. 

 Autor pod koniec 1999 roku przeprowadził z nim kilkugodzinną rozmowę, podczas której opowiadał o powojennym Szczytnie. Wspomnieniom Waltera Późnego poświęcimy kilka kolejnych odcinków. 

Część pierwsza wspomnień:

Walter Późny wspomina powojenne Szczytno i powiat

W styczniu 1945 roku rozpoczęła się radziecka ofensywa i agonia Prus Wschodnich. Dla mieszkańców prowincji znajdującej się w granicach III Rzeszy, klęska wojsk niemieckich oznaczała definitywny koniec świata, który mieszkańcy Warmii i Mazur znali od pokoleń.
Na początku wiosny 1945 roku na Warmii i Mazurach zaczęła się tworzyć polska administracja, która sukcesywnie przejmowała zdobyte ziemie z rąk wojsk sowieckich. W tym czasie niepoślednią rolę w Szczytnie odegrał starosta Walter Późny.
Do kolejnego cyklu historycznego wykorzystałem dokumenty sprawozdawcze z archiwów państwowych w Olsztynie oraz Białymstoku, jak też materiały, które zebrałem w ciągu ostatnich dwóch dekad od świadków opisywanych przeze mnie wydarzeń.
Zarówno część mieszkańców pruskiej prowincji, a co za tym idzie - Szczytna i powiatu szczycieńskiego na mocy rozkazu wydanego przez gauleitera Prus Wschodnich Ericha Kocha, ewakuowała się zaledwie na tydzień przed wkroczeniem wojsk sowieckich. Ci, którzy pozostali mieli nadzieję na to, że Rosjanie będą w stosunku do ludności cywilnej zachowywać się tak, jak to miało miejsce podczas I wojny światowej. Stało się jednak inaczej. Ze strony Sowietów rozpoczął się odwet za zbrodnie niemieckie popełnione przez nich na Wschodzie. Na porządku dziennym były gwałty kobiet i dziewczynek, natomiast wszystkich mężczyzn w wieku 15-55 lat pakowano do wagonów i wywożono na roboty do Rosji. Według sporządzonych w latach późniejszych sprawozdań, co najmniej połowa z nich nie wróciła już do swoich domów. Dość liczne były również przypadki, że niewinnych Mazurów zabijano na miejscu. Obok gwałtów był to ulubiony rodzaj zemsty sołdatów.Sytuacja mieszkańców Warmii i Mazur stała się nieco lepsza, gdy wraz z początkiem wiosny władzę z rąk radzieckich zaczęli przyjmować przedstawiciele polskiej administracji, ale tylko pozornie.

Na teren powiatu szczycieńskiego zaczęli przybywać przesiedleńcy zza Bugu i chłopi z północnego Mazowsza i Podlasia, którzy w większości siłą wyrzucali Mazurów z ojcowizny. Ówczesna skala szabrownictwa sięgnęła olbrzymich rozmiarów. Dziś to może się wydawać nieprawdopodobne, ale złodzieje rozbierali nawet domy, bo cegła była w cenie. Dość znane są przypadki, że szabrownicy mieli „dokumenty” uprawniające
do rekwizycji wydane przez polskie władze i dość powszechne stało się, że złodzieje przyjeżdżali w asyście milicji.

Pierwszy polski starosta
4 kwietnia 1945 roku na polecenie Pełnomocnika Rządu na Okręg Warmińsko-Mazurski pułkownika Jakuba Prawina, do Szczytna przybył Walter Późny. Wraz z kilkoma kolejarzami, niewielką grupą miejscowych i doktorem Gauze zabrał się do tworzenia polskiej administracji i odbudowy zniszczonego miasta. 

Dr Jan Gauze

Jako priorytet, polskie władze nakazały Późnemu tworzenie zrębów polskiej administracji oraz zdania sprawozdania na temat aktualnej sytuacji w mieście i powiecie. Również w tym samym dniu Waltera Późnego przedstawiono radzieckiemu komendantowi miasta – pułkownikowi Romanience.

Dzień później starosta szczycieński wyszedł na obchód miasta, aby na podstawie oględzin sporządzić raport i wysłać do Olsztyna. „Gmach Starostwa – spalony i wszelkich dokumentów brak. Sąd powiatowy, Urząd Skarbowy i Urząd Katastralny - ocalały, jednak dokumenty zostały w większości zniszczone na skutek działań wojennych” pisał w swoim sprawozdaniu Walter Późny. Na siedzibę starostwa wybrano pomieszczenia znajdujące się w ratuszu, bo poprzedni budynek, który znajdował się przy zbiegu dzisiejszych ulic Warszawskiej i B. Chrobrego – uległ całkowitemu zniszczeniu.

- Bieda i nędza w powiecie szczycieńskim, którego byłem starostą, była taka, że aż dosłownie szczypało - wspominał Walter Późny podczas naszego spotkania w 1999 roku. - Śmieszy mnie dziś, gdy ktoś opowiada, że „gościliśmy’' w powiecie zaledwie dowództwo radzieckich sił lotniczych i tę niedużą liczbę wojska, bo liczącą „zaledwie” 3 dywizje piechoty. Można sobie wyobrazić, co tu się działo…

Sytuacja w mieście i powiecie
Wraz z początkiem kwietnia 1945 roku na podstawie sporządzonego przez starostę spisu, w Szczytnie zastano zaledwie około 250 osób, w tym 90% kobiet i starców. W ponad dwa tygodnie później stan ludności wynosił już tylko 50 osób. „Pozostałych wywieziono” – pisał w swoim sprawozdaniu Walter Późny.
W połowie kwietnia Walter Późny zarządził, aby przez kolejne dwa tygodnie u niego w urzędzie odbywały się obowiązkowe odprawy sołtysów przy poszczególnych podkomendantach wojennych, na podstawie których mógłby sporządzić szczegółowe dane na temat aktualnej sytuacji w powiecie. Wszystkie spotkania z sołtysami odbywały się oczywiście w obecności przedstawicieli władz radzieckich.
A jakie były omawiane sprawy podczas odpraw z nielicznymi sołtysami szczycieńskich miejscowości?
Jak pisze w swoich sprawozdaniach Walter Późny, mówiono głównie o zabezpieczeniu pozostałych nielicznych poniemieckich maszyn rolniczych, które w większości Sowieci już wywieźli do siebie. Priorytetem było również zebranie pozostawionych wszelkich zbóż i ziemiopłodów. Ważnym tematem była również sprawa wiosennych zasiewów.
Ustalono, że wszyscy obecni na odprawach sołtysi są mianowani przez Komendę Wojenną, pochodzą z ludności miejscowej i na wezwanie Komend Wojennych stawili się w 40% ogólnego stanu” – czytamy w sprawozdaniu starosty z 23 kwietnia 1945 roku.

W obawie przed żołnierzami i bandami
Część ludności szczycieńskich miejscowości w obawie przed radzieckimi żołnierzami i bandami szabrowników, ukrywała się w okolicznych lasach i dlatego dość trudna była ocena sytuacji na wsi. Walter Późny dość często informował władze w Olsztynie o braku należytego bezpieczeństwa. „Uzbrojone bandy napadają ludność, oraz placówki wojskowe rabując wszelki dobytek. Są ciągłe starcia oddziałów wojskowych z bandami. Ostatni wypadek miał miejsce w dniu 17.IV.45 wieczorem na stacji kolejowej w Szczytnie, gdzie są liczni zabici i ranni” pisał w sprawozdaniu starosta pod koniec kwietnia 1945 roku.
Na podstawie zachowanych w archiwach dokumentów, możemy się dowiedzieć, że wszystkie krowy w liczbie 14 tysięcy zostały spędzone z terenu całego powiatu i były ładowane, a następnie wywożone do Związku Radzieckiego. Liczba ta z dnia na dzień malała, bo - jak pisał starosta – część z nich szła na ubój dla wygłodniałych Sowietów. Koni nie było w ogóle, a w poszczególnych miejscowościach znajdował się nieliczny drób.
Zabudowania gospodarcze i domy mieszkalne szczycieńskich miejscowości w 75% nadawały się do zamieszkania, natomiast pozostałe 25% budynków zostało spalonych. Według sprawozdania Późnego, drogi były dobre, a mosty umożliwiały przeprawę na drugi brzeg.

Sowieckie bezprawie
Walter Późny regularnie co tydzień musiał składać skrupulatne meldunki o sytuacji w powiecie do rezydującego w Olsztynie pułkownika Jakuba Prawina. Jak opowiadał podczas naszego spotkania, był typem niepokornym, który przedstawiał sytuację taką, jaka jest faktycznie.
Władzy polskiej, a raczej radzieckiej, bo polska była tylko fikcyjna, narażałem się w dość znacznie, za co w latach późniejszych zostałem zdjęty ze stanowiska – opowiadał Walter Późny. W swych raportach pisał, że ze strony polskiej stale napływają skargi o kradzieżach, rabunkach i gwałtach dokonywanych przez znajdujące się w powiecie radzieckie oddziały wojskowe.
W jednym z nich opisał przypadek, w którym polscy osadnicy, broniąc swego mienia, zostali zastrzeleni, a wcześniej w obecności rodziców wojskowi zgwałcili ich córki. Znany jest przypadek z miejscowości Romany, gdzie sowieccy żołdacy zamordowali całą mazurską rodzinę. Najpierw na oczach ojca i syna zgwałcono matkę z dwiema nastoletnimi córkami. Po wszystkim wszystkich zastrzelono, a przypadkowo wyciągniętym z chałup nielicznym Mazurom, nakazano ich ciała pochować w przydomowym ogródku.
Z pochodzącego z 23 kwietnia 1945 roku sprawozdania starosty Późnego dowiadujemy się, że ze względu na grasujące w mieście i powiecie bandy, prosi zwierzchnie władze w Olsztynie o pomoc we wzmocnieniu bezpieczeństwa w formie nadesłania jak najszybciej funkcjonariuszy milicji. W tym samym dokumencie zabiega o przysłanie do miasta i powiatu dalszych wykwalifikowanych pracowników, wśród których wymienia m.in. mechaników, elektromonterów, młynarzy, browarników i gorzelników, którzy według niego – uruchomiliby różne zakłady przemysłowe i użyteczności publicznej.
Dla Waltera Późnego bardzo ważne było również rolnictwo. „…proszę o nadesłanie rolników, którzy by natychmiast przystąpili do zasiewów wiosennych, przyczym na pierwszy rzut potrzebnych jest około 2.000 rodzin” (pisownia oryg.) - napisał w końcowej części dokumentu starosta szczycieński.

Sowiecka grabież
Pełnomocnikiem na Okręg Mazurski w 1945 roku został pułkownik Jakub Prawin. Pod koniec marca, gdy jeszcze toczyły się walki na całym terytorium Prus Wschodnich, władze radzieckie nakazały mu tworzyć polskie placówki administracyjne na podległym terenie. Pośpiech przy tworzeniu tych placówek powodował obsadzanie stanowisk ludźmi nie zawsze do tego przygotowanymi. Jakub Prawin w swym sprawozdaniu pisał „…z drugiej strony każda osoba narodowości polskiej, która przybywa na teren Olsztyna i Okręgu Mazurskiego, jest cenna już przez samo to, że tu przyjechała, nie przebiera się więc, ale każdego bierze natychmiast do pracy”. Prawin miał do dyspozycji 53 urzędników, którzy przyjechali do Olsztyna z nim i Jerzym Burskim. Wśród nich był i pierwszy polski powojenny starosta szczycieński – Walter Późny.
Wojska radzieckie w dalszym ciągu pozostawały w miastach i miasteczkach mazurskich. Przejęli ważniejsze obiekty o dużym znaczeniu strategicznym i militarnym. Niepodzielnie w ich władaniu były dworce i linie kolejowe, fabryki i zakłady oraz duże majątki ziemskie. Bez wytchnienia wywozili mienie, rozbierali tory, dokonywali omłotów zboża. Sytuacja z dnia na dzień stawała się coraz gorsza. Wszystko było rozszabrowane
i wywiezione.
Infrastrukturą, zarówno na terenie powiatu szczycieńskiego, jak i całych tzw. „ziem odzyskanych” w szczególny sposób interesował się osobiście Józef Stalin, który podpisywał dyrektywy i rozporządzenia dotyczące demontażu określanych zakładów, czasami i miast oraz wywozu z nich surowców i urządzeń. Stalin najprawdopodobniej uważał, że właściwie nie była to zwykła grabież, ale rekompensata materialna za zniszczenia dokonane przez Niemców w Związku Radzieckim. Ponadto wychodził z założenia, że skoro przemysł działał na korzyść gospodarki wojennej III Rzeszy, to zgodnie z tym – należy go po prostu przejąć. Takie tłumaczenia działań Sowietów są po prostu absurdalne, ponieważ trudno byłoby znaleźć jakąkolwiek gałąź gospodarki, która nie wspomagałaby nazistowskiej machiny wojennej.

Odszkodowania wojenne”
W Szczytnie w ramach „odszkodowań wojennych” Sowieci na ogromną skalę grabili miejscowe zakłady.
Z fabryki listew (po wojnie fabryka mebli) należącej do rodziny Andersów wywieziono wszystkie obrabiarki. Dość duży problem stanowiło wymontowanie i załadowanie generatora wraz z maszyną parową. W tym przypadku krasnoarmiejcy wykazali się dużą „pomysłowością”. Po prostu wyburzyli kawał ściany i w ten sposób wyciągnęli wymieniony sprzęt.
Do 1945 roku w Szczytnie znajdowały się dwie oficyny wydawnicze, które również przydały się Rosjanom. Jedna z nich znajdowała się przy obecnym Placu Wolności, natomiast druga przy obecnej ulicy Odrodzenia. Doszczętnie ogołocili drukarnie zabierając przy tym (trochę to dziwne, bo w Rosji do dziś używa się cyrylicy) czcionki zecerskie.
W zaledwie trzy miesiące po wkroczeniu do Szczytna radzieckich żołnierzy, miasto zostało kompletnie przez nich rozszabrowane. Wskutek sowieckiej grabieży ucierpiał nie tylko miejscowy przemysł, ale również i infrastruktura komunikacyjna. Dość szybko i sprawnie radzieckie oddziały rozmontowały urządzenia znajdujące się na szczycieńskiej stacji kolejowej. Rozpoczęto również demontaż torów biegnących w kierunku Pisza, Biskupca i Wielbarka, czyli właściwie we wszystkich kierunkach. Jakby było im tego mało, Sowieci wzięli się również za tory biegnące do Olsztyna i tylko dzięki interwencji pracowników kolejowych w Olsztynie oraz Szczytnie, demontaż torów nie doszedł do skutku.
Oprócz torów, łupem padły urządzenia sygnalizacyjne wraz z urządzeniami elektrycznymi, które zasilały elementy infrastruktury kolejowej.

Spotkanie u komendanta
26 kwietnia 1945 roku Walter Późny w towarzystwie komisarza ziemskiego Antoniego Kaszpara oraz przedstawiciela władz centralnych niejakiego Nejmanna, stawili się u komendanta wojennego pułkownika Romanienki. Komendantura radziecka znajdowała się wówczas w opustoszałym dziś internacie przy Zespole Szkół nr 1.
Starosta szczycieński poinformował radzieckiego komendanta i obecnego na spotkaniu jego zastępcę do spraw politycznych o aktualnym stanie sytuacji gospodarczej na terenie miasta. „To było śmieszne, bo oni i tak o wszystkim wiedzieli, ale formalności musiało stać się zadość” - wspominał podczas rozmowy Walter Późny.
Starosta poinformował Romanienkę, że sytuacja się nieco poprawi, bo z końcem kwietnia ruszy akcja mająca na celu zasiedlanie w części opustoszałych terenów miasta i powiatu szczycieńskiego. „Poprosiłem go również o zgodę na zajęcie przez władze polskie baraków poniemieckich usytuowanych wzdłuż torów, gdzie moglibyśmy zorganizować punkt etapowy dla osadników”. Radzieckiemu komendantowi nie było
to prawdopodobnie na rękę, ponieważ wspomniane baraki były już użytkowane przez Sowietów, którzy magazynowali tam co cenniejsze zagrabione mienie. Romanienko kategorycznie odmówił zgody na utworzenie punktu zbornego, tłumacząc to zdziwionemu Późnemu brakiem odpowiedniej instrukcji i rozkazu od swojego dowództwa.

Milicja w Szczytnie
Spotkanie u pułkownika Romanienki przeciągało się w czasie, a jego zastępca do spraw politycznych (NKWD) skrzętnie notował wszystkie pytania i spostrzeżenia przedstawione przez przedstawicieli polskiej władzy. „Komendant się nieco ożywił, gdy mu przekazałem informację o przybyciu do Szczytna 10 milicjantów. Było to nieco dziwne z jego strony, bo niespełna dwa tygodnie wcześniej sam zabiegał o wsparcie funkcjonariuszy” - wspominał Walter Późny. Romanienko lakonicznie stwierdził, że w sprawie pobytu milicjantów na terenie miasta nie ma żadnej instrukcji. „Osobiście nie myśli za to ponosić odpowiedzialności i dlatego pobyt milicji nie może przyjąć do wiadomości” (pisownia oryg.) - pisze w dokumentacji sprawozdawczej Walter Późny.
Starosta wiedział, że sprawę pobytu funkcjonariuszy milicji w Szczytnie musi przyjąć na własne barki. Znalazł dla nich zakwaterowanie w lokalu zajmowanym wcześniej przez policję niemiecką.

Ograniczone działania
Dość istotnym problemem było swobodne poruszanie się nie tylko po mieście, ale i po całym powiecie szczycieńskim. Pozwolenie mogła wydać wyłącznie komendantura radziecka, ale nie wydawała takich dokumentów, być może z obawy przed „konkurencją” w zakresie przejmowania poniemieckiego majątku.
Starosta szczycieński w swoim sprawozdaniu pisze, że jest to nie lada problem, ponieważ ogranicza sposób piastowania przez niego urzędu. „Dotychczasowe nasze rozjazdy po terenie powiatu, zwoływanie sołtysów, zwiedzanie zakładów przemysłowych i.t.p. odbywały się tylko na osobistą odpowiedzialność miejscowej Komendy” - można przeczytać w pochodzącym z 27 kwietnia 1945 roku sprawozdaniu starosty szczycieńskiego.
Oprócz przedstawicieli polskiej administracji i nielicznej grupy kolejarzy, nikt takich pozwoleń nie posiadał. Kilka dni później pułkownik Romanienko i tu wprowadził również ograniczenia, tłumacząc, że do czasu nadejścia odpowiedniego rozkazu, staroście i jego pracownikom wolno się poruszać wyłącznie po terenie miasta. Zaznaczył również, aby w tej sprawie Późny wysłał odpowiednie pismo do Jakuba Prawina, aby tenże zwrócił się do Dowódcy Frontu, któremu bezpośrednio podlegał.

Pierwsze zgrzyty z władzą sowiecką
26 kwietnia 1945 roku do Szczytna z Warszawy w towarzystwie oficera Urzędu Bezpieczeństwa przybył Pełnomocnik Ministra Przemysłu - Władysław Rumiński. W tym samym dniu przybyła do miasta również grupa elektryków z Kazimierzem Żugajem na czele, którzy mieli za zadanie rozpoznanie stanu uszkodzeń miejscowej elektrowni oraz przeprowadzenia prób jej uruchomienia, o co kilka dni wcześniej zabiegał radziecki komendant miasta – pułkownik Romanienko.
Przybyłych na teren elektrowni nie wpuszczono, wobec czego Rumiński w obecności oficera służby bezpieczeństwa oraz mnie zgłosił się w tej sprawie do Z-cy komendanta” - pisał w sprawozdaniu Walter Późny. Na nic się zdały tłumaczenia oficerowi NKWD, że jest to niezbędne, aby miasto powoli rozpoczęło w miarę normalne funkcjonowanie. Kolejny przedstawiciel władzy radzieckiej również nie wyraził zgody, motywując to tym, że nawet oni czyli tutejsze władze sowieckie, musieliby posiadać wyraźne zezwolenie dowódcy frontu.
Walter Późny nie chcąc się narazić radzieckiemu pułkownikowi i jego zastępcy, a co najważniejsze – władzy radzieckiej, wystosował za pośrednictwem miejscowej komendy wojennej telefonogram do władz centralnych, którego treść poniżej przedstawiam.
Telefonogram N. 8/45. Z uwagi na nie otrzymanie przez tut. Komendanta odpowiedniego rozkazu wyższych władz Wojskowych, proszę natychmiast wstrzymać przesiedlanie ludności do powiatu Szczycieńskiego. O powyższym natychmiast powiadomić Starostów powiatowych w Makowie, Mławie i Pułtusku”.

Pierwsi osadnicy i szabrownicy
Koncepcja powojennej polityki wobec Warmii i Mazur powstała jeszcze podczas wojny i została nazwana „programem repolonizacji”. Była to jednak tylko czysta ideologia, bowiem według komunistycznych władz repolonizacja zakładała, że Warmiacy i Mazurzy mieli wcześniej polską świadomość narodową, a to nie do końca prawda. Owszem, część mieszkańców tych regionów utożsamiała się z narodowością polską, ale nie wszyscy. Przed II wojną Warmia i Mazury znajdowały się w granicach Prus Wschodnich, a mieszkańcy – niezależnie od własnych poglądów i poczucia tożsamości – byli obywatelami Niemiec.


Starosta szczycieński Walter Późny stanął wobec zadania praktycznie nie do rozwiązania, jakim było zaopatrzenie ludności, ponadto musiał walczyć także z polskimi szabrownikami, wywożącymi do Polski centralnej wszystkie dobra ruchome, jakie nadawały się do użytku. Lokalne władze nie miały ani środków, ani personelu, by skutecznie zwalczać szabrownictwo.
Walter Późny w pochodzącym z początku maja 1945 roku sprawozdaniu pisze, że na terenie powiatu szczycieńskiego zasiedlił około 3 tysiące polskich rodzin, jednak z późniejszej treści dokumentu dowiadujemy się, że na miejscu pozostało tylko 1600 rodzin, natomiast pozostała część „…obładowawszy swe wozy wszelkim znalezionym na miejscu dobytkiem, zbiegło nocą na teren Polski”.

Takie działania polskich osadników łatwo było wytłumaczyć, ponieważ prawdopodobnie część z nich wcześniej pracowała jako robotnicy przymusowi u niemieckich „bauerów”. Wielu z nich przejmowało gospodarstwa tych chłopów, u których pracowali podczas wojny. Uważali się teraz za nowych panów.
W rzeczywistości mścili się za wojenne lata wyrzeczeń i udręki w niewoli. Ładowali na swoje wozy co cenniejszy dobytek i wracali do swoich mazowieckich gospodarstw.

Walka ze złodziejami
Działania osadników przybywających na tzw. Ziemie Odzyskane często dość silnie wspierała milicja z północnych powiatów mazowieckich. Pod koniec kwietnia 1945 roku do powiatu szczycieńskiego przybył tabor osadników z powiatu przasnyskiego, który dzielnie wspierało kilku funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej z tamtejszego posterunku. Podczas spotkania u starosty szczycieńskiego, który wyznaczył im miejscowości, tabor kilkunastu wozów ruszył do zasiedlania mazurskich wsi. Późny spodziewając się, w jakim celu przybyli, nakazał ich bacznie obserwować. Jego podejrzenia okazały się uzasadnione. Osadnicy po przybyciu do wyznaczonych miejscowości, zaczęli grabić pozostawiony majątek i ładować go na wozy. Starosta szczycieński na wieść o tym wysłał na miejsce funkcjonariuszy milicji, którzy pod groźbą użycia broni nakazali z powrotem rozładować wozy.
Znany jest również przypadek, gdy pewnego razu w rejon powiatu szczycieńskiego wybrała się spora grupa szabrowników, bo licząca około 600 osób. Ich głównym celem był okręg biskupiecki. Po drodze napotykając przesiedleńców z Mazowsza, zabierali im wszystko, co przywieźli tu ze sobą, m.in. nieliczną trzodę chlewną i konie. Walter Późny dowiedziawszy się o tym, postanowił zorganizować na szabrowników obławę. – Z Olsztyna przywiozłem grupę milicjantów w składzie 9 osób plus jeden oficer, dodatkowo wspomógł mnie stacjonujący w szczycieńskich koszarach polski 52 pułk piechoty – wspominał starosta.
Na przedmieściach Szczytna doszło do zatrzymania szabrowników. Pod silnie uzbrojoną eskortą poprowadzono i stłoczono wszystkich na boisku szkolnym przy obecnym ZS nr 1. – Zwołaliśmy wszystkich poszkodowanych po odbiór mienia, zatrzymując jednocześnie dla starostwa traktory i samochód ciężarowy, które okazały się dla naszego funkcjonowania po prostu niezbędne.
Najbardziej niepokornych na polecenie Waltera Późnego przywołano dość szybko do porządku obniżając pewnym działaniem ich morale. – Po prostu wysłaliśmy ich bez szelek, guzików przy okryciach i bez guzików przy rozporkach. No bo jak można jednocześnie walczyć, a drugą ręką trzymać spodnie, aby nie spadły - opowiadał pierwszy powojenny szczycieński starosta.

Kolejny zgrzyt z pułkownikiem
Starosta szczycieński w pochodzącym z 3 maja 1945 roku sprawozdaniu pisze: „W dniu dzisiejszym rozdzielając dalszych osadników – przesłałem ich na południe od Szczytna w kierunku na Mensgut (Dźwierzuty), Erben (Orżyny), Minkwen (Miętkie)”. Jak zaznacza w dalszej części dokumentu, ta grupa osadników tuż przed wyruszeniem na wyznaczony teren została zatrzymana przez radziecką Komendę Wojenną.
Późny, gdy się o tym dowiedział, niezwłocznie zjawił się u pułkownika Romanienki. Sowiecki komendant po wysłuchaniu skargi starosty, odpowiedział „Zezwoliłem w drodze wyjątku na osiedlenie małej grupy (40 rodzin), dziś natomiast widzę, że sprawa nabrała masowego obrotu, wobec czego oświadczam, że dotychczas na osiedlanie powiatu nie posiadam od swych władz przełożonych zezwolenia”.
Starosta widząc, że nic nie wskóra, wrócił do ratusza, w którym podczas swoje podróży służbowej akurat w tym dniu zatrzymał się wiceminister przemysłu Rumiński. Późny skorzystał z okazji i przedstawił ministrowi trudności ze strony Sowietów w zakresie zasiedlania przez polskich osadników powiatu szczycieńskiego. Rumiński poinformował Późnego, że w tej sprawie pod koniec kwietnia interweniował w Warszawie u ambasadora Związku Radzieckiego generała Szatiłowa, który odpowiednim dokumentem poparł owe zasiedlanie i wydał odpowiednie instrukcje podległym władzom wojskowym.

Uparty komendant
Po wyjeździe ze Szczytna ministra Rumińskiego, Późny ponownie zjawił się w radzieckiej komendanturze u pułkownika Romanienki, któremu przedstawił rozmowę z przedstawicielem polskiego rządu i jednocześnie poprosił Romanienkę o pozwolenie na dalsze zasiedlanie powiatu.
Komendant mojego zdania na ten temat nie przyjął do wiadomości” - czytamy w sprawozdaniu szczycieńskiego starosty”. Romanienko podszedł do sprawy bardzo dyplomatycznie, mając jednak na uwadze korzyści wynikające z wywiezienia z terenu miasta i powiatu jak największej ilości dóbr pozostawionych przez Niemców. Późnemu powiedział, że w zakresie zasiedlania nie będzie stwarzał jakiekolwiek przeszkody, ale dopiero wówczas, gdy otrzyma od swoich władz wyraźne zezwolenie na piśmie. Ponadto Późnemu wyjaśnił, że wszelka żywność oraz sprzęt znajdujący się na terenie powiatu, jest przeznaczony dla wojska.
Na zakończenie rozmowy pułkownik zwrócił staroście uwagę na to, aby się niezwłocznie udał do Pełnomocnika Rządu w Olsztynie w celu uzyskania odpowiedniego rozkazu od Dowódcy Frontu.

cdn....

Robert Arbatowski






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz