Każda
wojna budzi różne demony, chce się powiedzieć za Faramirem z
Władcy pierścieni, „każda wojna pozamienia nas w trupy”. W tej
słynnej powieści J.R.R. Tolkien przelał na papier swoje przeżycia
jako żołnierza I wojny światowej. Wojna na froncie wschodnim była
wojną totalną dwóch systemów totalitarnych i budziła demony w
znacznie większym stopniu niż gdzie indziej. Gwałtów na terenach
radzieckich dopuszczali się żołnierze niemieccy mimo zagrożenia
odpowiedzialnością za „zhańbienie rasy”, dlatego żołnierze
radzieccy byli gotowi do zemsty.
Temat
gwałtów był do lat 90. skrywany, najczęściej kobiety nie chciały
o tym mówić. Uczeni psychologowie obecnie często zwracają uwagę
na urazy psychiczne i cielesne, jakie dotknęły kobiety. Rozumiały
one, że straciły poczucie dysponowania własnym ciałem, które
musiało służyć zaspokajaniu potrzeb seksualnych alianckich
żołnierzy, traciły swoje samozrozumienie i horyzont wartości.
Przez dziesiątki lat po 1945 roku temat gwałtów na kobietach
niemieckich był tabu. W NRD nie można było pisać źle o „wielkim
bracie”, a na zachodzie zapanowała zmowa milczenia – odnośnie
do gwałtów na terenie dawnego RFN trwająca w zasadzie do dziś (M.
Gebhardt). Kobiety ukrywały, że zaszły w ciążę z „ruską
świnią” lub „Iwanem”. Nieliczne znały personalia ojców
swoich dzieci. Władze ZSRR surowo karały próby zalegalizowania
związków żołnierzy radzieckich z niemieckimi kobietami. Także
niemieccy mężczyźni związani ze zgwałconymi kobietami albo
godzili się z zaistniałą sytuacją, albo porzucali je, szukając
„czystych” lub „niewykorzystanych” kobiet. Rosjanie
oczywiście nie przyznają się do niczego, co wypomniał im jeden z
nielicznych prawych Rosjan Mark Sołonin. Cytuje oficjalne radzieckie
raporty, które epatują straszliwymi zbrodniami dokonanymi w Prusach
Wschodnich na kobietach. Rosja temu wszystkiemu zaprzecza albo
milczy.
Pozwoliliśmy
sobie wybrać fragmenty z książki dotyczące kobiet z byłych Prus
Wschodnich i Zachodnich.
Gwałt i śmierć:
Często też, zwłaszcza
w Prusach Wschodnich, zgwałcone kobiety były zabijane lub
popełniały samobójstwa. Najdrastyczniejsze przykłady podaje Mark
Sołonin: w miejscowościach Banfeld, Teichhhof i Alt Wusterwitz
(wszystkie w pow. gąbińskim) leżały martwe kobiety, które
zgwałcono i następnie zabito strzałem w tył głowy; w
Schillmeischen koło Heidekrug (pol. Szyłokarczma) znaleziono pięć
dziewcząt, związanych jedną liną, prawie bez ubrań, o mocno
pokaleczonych plecach; w Elblągu znaleziono kobietę z rozprutym
brzuchem, a inną młodą kobietę ze zmasakrowaną twarzą; w
powiecie Pruska Iława w Linde zgwałcono około 50 kobiet, w tym
cztery zamordowano, w trzech pokojach znaleziono 5 martwych kobiet i
3 dziewczyny, każda miała wetkniętą butelkę po winie; w Ziskau
zgwałcono 80-letnią kobietę i 18-letnią dziewczynę, które
zamęczono na śmierć; w Podlesiu (pow. grodkowski, ob. brzeski)
zgwałcono dwie dziewczyny, potem zaś zamordowano; to samo działo
się w Starym Grodkowie; w Kopicach zgwałcili kobietę i rozpruli
jej brzuch; w Osieku pod Strzegomiem zgwałcili i zamordowali 6–7
dziewczyn; w Kerstenbruch i Neu Lewin (pow. Märkisch Oderland)
zgwałcono i zamordowano kobiety i dziewczyny w tak okrutny sposób,
że nie będziemy przedstawiać szczegółów; ta ostatnia uwaga
dotyczy też kobiety zgwałconej i zamordowanej w Suliborzu koło
Kalisza Pomorskiego; w Medenowie (ob. Łogwino (cyrilicą Логвино,
niem. Medenau) zgwałcili i zamordowali po dwie kobiety i dziewczyny;
w Georgenswalde (ob. Otradnoje (cyrylicą Отрадное) żołnierze
91 Dywizji Strzeleckiej Gwardii zgwałcili i udusili dwie młode
kobiety (ob. miejscowości leżą w Sambii).
Gdy same kobiety prosiły
o zabicie ich przez gwałcicieli, ci sprawiali wrażenie obrażonych
takimi żądaniami.
Niekiedy zabójstwa po
gwałtach przyjmowały masowy charakter:
[…]
Fakty
takie pierwszy raz miały miejsce w wiosce Nemmersdorf (ob.
Majakowskoje) w Prusach Wschodnich, gdzie w październiku
czerwonoarmiści pierwszy raz wdarli się na terytorium Niemiec.
Wykorzystała to goebbelsowska propaganda. Dziś trudno dojść, ile
naprawdę było ofiar. Nowsze badania jednak potwierdzają
przypuszczenia, że rzeczywistość była niestety dość podobna do
propagandy Goebbelsa. Problem przesądził Prit Buttar, poświęcając
sprawie Nemmersdorfu cały rozdział, w którym dotarł do relacji
naocznych świadków. Prawda jednak leży gdzieś pośrodku, bo
Leszek Adamczewski dotarł z kolei do dokumentów wskazujących na
matactwa propagandy Goebbelsa, który wiele rzeczy fałszował,
podwajając liczbę ofiar. Sfingowano też wiele zdjęć znanych z
kronik propagandowych, np. podwijając do góry spódnice kobiet.
Tego samego zdania jest też Miriam Gebhardt. W Prusach Wschodnich w
październiku 1944 r. był to dopiero początek, ale dopiero w 1945
r. przetoczyła się pierwsza fala gwałtów. Wiele było ofiar
samobójstw, zarówno w celu uniknięcia gwałtów, jak po ich
popełnieniu. Bardzo charakterystyczny cytat znajdziemy u Marka
Sołonina:
Około
godziny 10 rano uspokoiło się i wszystkie poszłyśmy do mieszkania
młodej frau K., jej jedenastoletnią córkę Traudel też zgwałcono.
Tam ugotowałyśmy coś do zjedzenia. Ale znowu usłyszałyśmy kroki
i wszystko powtórzyło się jeszcze raz. Krzyczałyśmy, błagałyśmy
ich, żeby wreszcie zostawili nas w spokoju, ale oni nie znali
litości. Umówiłyśmy się wszystkie, że się powiesimy. Ale znowu
przyszedł. Kiedy w końcu odeszli, my jak najszybciej pobiegłyśmy
na strych. Frau R. powiesiła się pierwsza. Młoda frau K. najpierw
powiesiła swoją córkę Traudel, a potem powiesiła się sama.
Podobnie postąpiła pańska matka z pańską siostrą [czyli matka
powiesiła własną córkę – M.S.]. Teraz zostałyśmy tylko we
dwie, pańska mama i ja. Poprosiłam ją, żeby zrobiła dla mnie
stryczek, sama nie byłam w stanie zrobić ze zdenerwowania. Jeszcze
ostatni raz uścisnęłyśmy się i pchnęłyśmy kosz, na którym
stałyśmy. Jednak sięgnęłam nogami do podłogi, lina okazała się
zbyt długa. Spojrzałam na prawo, potem na lewo, wszystkie wisiały
jedna przy drugiej, wszystkie nie żyły. Nie pozostawało mi nic
innego, jak tylko spróbować uwolnić się od liny.
[…]
We
wsi Okalice (pow. elbląski) pojawiali się każdej nocy w celu
wielokrotnego gwałcenia kobiet i dziewczyn. Codziennie wiele razy je
hańbili. Znaczna część z nich była w połowie oszalała, inne
próbowały popełniać samobójstwa. Chciała to zrobić żona dra
Walthera z Ośna Lubuskiego, która w obecności swego męża została
wielokrotnie jeden po drugim zgwałcona. Zrezygnowała
ostatecznie z popełnienia samobójstwa matka Marianne Stiebitz,
ówcześnie 13-latki. Gwałcone były obie, szczególnie atrakcyjne
były dla nich warkocze 13-latki. W Prusach Wschodnich w Rinderort
(ob. Zaliwino): Tutaj miał miejsce najtragiczniejszy rozdział
mojego życia, z którym musiałam się uporać. Także był
straszny. 16-letnia dziewczyna, córka oberżysty Baltruscha, została
przez bandytów rozebrana do naga i uwięziona w lodowato zimnym
pokoju. Podczas gdy jeden stał na posterunku, wewnątrz przebywało
11 mężczyzn w pokoju również, od rana do wieczora kolejno
zaspokajało swoje pożądanie. Dziewczyna była tak zastraszona, że
sama chciała sobie odebrać życie.
Niektóre kobiety
umierały wskutek wielokrotnych gwałtów: W pojedynczej celi leżała
młoda kobieta i nikt nie wiedział, czym zawiniła. Dzień i noc
przed drzwiami jej celi stali w kolejce sowieccy żołnierze, by
zaspokoić swe żądze. Bronić się nie miała jak. Skazana została
na straszny los. Ileż musiała się wycierpieć, zanim śmierć
przyniosła jej wyzwolenie!
W Stołupianach (niem.
Stallupönen, ob. Niestierow):
Podczas pieszej wędrówki
do Stallupönen byłam często przez Rosjan gwałcona. Jednej nocy
zabierali mnie Rosjanie pięć razy. Wiele kobiet było zabieranych
do 15 razy przez Rosjan. Bardzo dużo z nich potem umarło. Po drodze
widzieliśmy ulice, na których leżały młode i stare kobiety,
które dręczono do śmierci. Tym kobietom Rosjanie zaciągnęli
spódnice na głowy. Mogłyśmy zobaczyć, że bielizna i dolne
części ciała całe były we krwi. W jednym bunkrze znaleźliśmy
młodą dziewczynę ze starym ojcem, obydwoje zamordowani przez
Rosjan. Dziewczyna miała wysoko podciągniętą spódnicę i
mogliśmy zobaczyć, że jej bielizna była zakrwawiona. Na drodze do
Stallupönen przez cały czas takie straszliwe obrazy mogliśmy
oglądać i przeżywać. Na poboczu leżały również trupy kobiet w
różnym wieku. Był to straszny widok – wiele nieżywych, młodych
kobiet z rozczochranymi włosami, szklistymi oczami, leżących w
różnych, najdziwniejszych pozycjach. Był to dla mnie,
dwudziestoletniej dziewczyny, niesamowity widok. Byłam pewna, że
kobiety te zostały przed śmiercią zgwałcone przez bolszewickie
żołdactwo. Strach mnie ogarniał, gdy myślałam, że może mnie
spotkać podobny los. W Reszlu gwałcili 13- i 14-letnie dziewczęta,
w tym 14-latkę, córkę W.F. i 13- latkę, córkę kupca V.M.
Przyjaciółka autorki relacji E.S., E.W. i jej matka zostały
zgwałcone, ta ostatnia długo była chora. Wiele kobiet potem otruło
się. Kobiety stawiające opór były czasami zabijane, ale każdy
gwałt mógł się zakończyć zabójstwem, choć zdarzali się
nieśmiali i uprzejmi gwałciciele, którzy po odbyciu stosunku
seksualnego chcieli porozmawiać.
[...]
W Elblągu na otwartym
placu radzieccy żołnierze zgwałcili 15-latkę, a matka, która
broniła córki, dwa dni później zmarła.
Obraz gwałtów na
froncie wschodnim:
Relacje ofiar i świadków
tworzą pełen obraz tego, co działo się w I połowie 1945 r.
Leonid Rabiczew widział taką scenę w Prusach Wschodnich: Kobiety,
matki i ich córki leżą z lewej i z prawej wzdłuż drogi, a przed
każdą z nich stoi hałaśliwa gromada mężczyzn ze spuszczonymi
spodniami. Mógł dodać, że w tym tłumie byli też chłopcy, dla
których ów makabryczny rytuał stał się pierwszym doświadczeniem
seksualnym w życiu. Kobiety, które krwawiły albo traciły
przytomność, odciągano na bok – ciągnął Rabiczew – a
żołnierze strzelali do tych, które próbowały ratować własne
dzieci. Tymczasem grupa „szczerzących się” oficerów stała
nieopodal, jeden z nich zaś „kierował – nie, regulował – tym
wszystkim. Miał dbać, żeby każdy bez wyjątku żołnierz wziął
w tym udział”. Taki systematyczny charakter gwałtów widziała
Erika Appel: Nigdy nie zapomnę tego widoku! Trwożliwe przyciśnięte
do ściany setki niemieckich kobiet i dzieci. W ostrym świetle
rozpoznaję dziewczęta z warkoczami. Matki trzymają niemowlęta w
ramionach, stare kobiety w chustach na głowie. Kobiety, kobiety –
jak daleko sięga mój wzrok. Nagle rozkaz – i zza naszego
samochodu wyskakuje niezliczona gromada Rosjan. Szarpią za paski,
biegną z rozpiętymi spodniami, niektórzy upadają, szybko jednak
wstają – i za chwilę znad muru wznoszą się krzyki bólu, płacz,
błaganie i skomlenie. Nie do pojęcia! Leżę, wytężam wzrok i
patrzę w światło – nie mogę pojąć tego, co widzę, i jestem
sparaliżowana. Obok mnie zrozpaczeni mężczyźni zasłaniają oczy
zaciśniętymi pięściami. Nasi Rosjanie chciwie wpatrują się w
mur. Przeraźliwy gwizd, odczłowieczona horda pędzi z powrotem z
podniesionymi spodniami, w biegu mijają ich sapiąc nowi żołnierze.
Gwałcenie na rozkaz! Zorganizowane z rosyjską dyscypliną! Dwóch
naszych strażników wyskakuje z wozu. Najstarszy z nich przykuca
nieruchomo przy burcie samochodu. Przy murze przerzedzają się
szeregi. Wiele kobiet upadło i wije się na ziemi. Krzyki i
skomlenie drążą nasze mózgi. Wszystko to rozgrywa się przed
oczyma w ostrym świetle reflektorów, jakby na wielkim ekranie. Czas
zatrzymał się w miejscu. Nie wiem, jak długo trwały te
okrucieństwa, słyszałam tylko gwizdy i stukot ciężkich,
żołnierskich butów. Już prawie jasno, gdy rozlega się niemiecka
komenda: „Wyłączyć reflektory!” – Przy murze zrobiło się
cicho. Padają pojedyncze strzały. Jeszcze mocniej tulimy się do
siebie. Jest tak, jakby wstający nowy dzień raz jeszcze chciał
nabrać głębokiego oddechu, aby mieć wystarczająco sił na
wszystkie te okrucieństwa, które na niego jeszcze czekały. Jedną
z ich ofiar była Hilde Fink, mimo 15 lat życia została
wielokrotnie zgwałcona tyle razy, że nie pamiętała liczby.
Gwałcono już od razu po wkroczeniu do danej miejscowości. „13
lutego przyszli Rosjanie i natychmiast zaczęły się kradzieże i
gwałty. Mnie samą zgwałcono sześć razy. Na mój opór, prośby,
płacz odpowiedzią był pistolet”.
[…]
Po kapitulacji Królewca
naoczny świadek widział, jak uprowadzają nawet nieletnie
dziewczyny, potem w nocy słyszano straszliwe wrzaski. Także w
Trzebiniu, pow. Wałcz, gwałcili całymi oddziałami kobiety.
Podobnie było w Złotnej (pow. morąski) – już pierwszego dnia
uprowadzili młode dziewczyny i kobiety, wśród nich 13- i 14-latki.
Kiedy Rosjanie dotarli do przedmieścia Grubenhagen w Elblągu (dziś
okolice ulicy Grochowskiej), od razu uprowadzili młode kobiety. W
tym samym mieście zgwałcili wielokrotnie Hedwig Zimmermann, którą
potem wywieźli, taki sam los spotkał Holenderkę Johannę Koetsier,
kobietę około 30-letnią, którą po wielokrotnych gwałtach
wywieziono na Syberię wraz z trzymiesięcznym synem. Zgwałcili
wszystkie kobiety od 13. do 60. roku życia, robili to bez przerwy w
brutalny sposób. Najpełniejszy obraz sytuacji w Elblągu zapisała
Dora Mletzko: I wtedy zaczęło się chyba najgorsze, co mogło się
nam kobietom przytrafić. To było przerażające, a co można
również określić jako niewyobrażalne. Bestie przychodziły bez
przerwy, świeciły swoimi latarniami w pomieszczeniu dookoła i
brały sobie jedną po drugiej. Nie było żadnej pomocy. I nie było
chyba żadnej kobiety, której ten los prymitywnego gwałtu byłby
oszczędzony, i któremu ja także nie mogłam ujść. Moje biedne
siostry, młode i niedoświadczone, i wiele, wiele kobiet i
dziewczyn, które musiały im ulec, gdyż nie chciały zostać
rozstrzelane. Jak długo któraś się wzbraniała pójść z nimi,
był wyciągany pistolet. Tak minęła pierwsza noc po „wyzwoleniu”
przez Rosjan. Gwałt na Dorote Reiß oraz na pani Stegmann z córkami
przedstawił w zbeletryzowany sposób Tomasz Stężała: Kobieta,
pojękując, poprawiła się na krześle, jej opuchnięte dłonie
wędrowały po całym ciele, robiąc remanent. Gdy dotarły do ud,
zatrzymały się, a z oczu trysnął następny strumień łez.
[Czerwonoarmiści prawie śmiertelnie ranili jej męża – T.K.].
[…]
Klęczałam przy mężu,
starając się zatamować krwawienie, a ruscy rzucili się na Frau
Stegmann i jej córki. Boże, najmłodsza miała dopiero dziewięć
lat! Powlekli je na piętro, gdzie były nasze, znaczy moja i Waltera
sypialnie i tam zaczęli po kolei gwałcić. Na początku wszystkie
przeraźliwie krzyczały, ale potem ucichły biedactwa. […]
Wieczorem, jak się ściemniło, przyszli nowi i znowu się zaczęło.
Zabrali mnie do piwnicy – ja, ja się broniłam i wtedy jeden z
nich powiedział, że sprowadzą lekarza, jak się… – kobieta
zawiesiła głos i opuściła oczy, a twarz oblał ciemny rumieniec
wstydu – cóż miałam zrobić, zgodziłam się. Świnie! Żadnego
lekarza oczywiście nie przysłali…
[…]
A co się stało z Frau
Stegmann i jej córkami? Twarz kobiety zamarła. Po dłuższej chwili
cicho odparła: – Nie wiem, nie było ich w domu. Ale mam nadzieję,
że Pan Jezus wita je już w Raju. 7 luty 1945 roku. Ewa: Do
zatłoczonego holu weszła kolejna grupa ruskich żołnierzy, w
brudnych, białych okryciach. Śmierdzieli moczem i strasznym brudem
na kilometr; ten zapach będę pamiętała do końca życia! Grupkami
przechodzili między kobietami, zmuszając je do oddania całej
biżuterii. […] Pogardliwe syknięcie i przeszli do następnej
ofiary. Jako trzydziestodziewięciolatka na szczęście nie
wyglądałam dla nich atrakcyjnie. Znowu przeraźliwe krzyki i jęki
rozpaczy – Rosjanie wyciągnęli z tłumu młodą dziewczynę z
pięknym blond warkoczem. Jej walcząca matka także wpadła w oczy
napastników i z wykręconym ramieniem została wypchnięta z holu.
Ściśnięte jak śledzie w beczce czekałyśmy na ciąg dalszy.
„Boże, gdzie są nasi żołnierze?”. Szarpnęła się, a ten
zaczął rechotać i złapał młodą dziewczynę, która przerażona
skamieniała, tylko wielkie łzy kapały po jej brudnej twarzy. Ruski
złapał ją za rękę i zaczął ciągnąć ją jak worek i
przerzucił sobie przez ramię, wywołując wybuch rżącego śmiechu
u pozostałych wojaków. W świetle relacji żony lekarza Mackowa: Do
naszej wsi rosyjskie oddziały weszły 1 marca… Wszystkie domy
zostały splądrowane, a kobiety – od najstarszej staruszki po
dwunastoletnie dziewczynki – zgwałcone. Wszystkie, bez różnicy,
przeszłyśmy to samo. Następnego dnia napotkałyśmy kilka młodych
kobiet, które się powiesiły wraz ze swoimi dziećmi, ponieważ już
nie mogły znieść tej męki. Byłyśmy tak przerażone i otępiałe,
że już nawet nie mogłyśmy płakać i tylko myślałyśmy sobie:
mają już to za sobą…. W Wołowych Lasach (pow. Wałcz) dorwali
się do dwóch młodych dziewczyn i kobiety w zaawansowanej ciąży,
wszystkie były regularnie gwałcone. Także w Charzynie (pow.
kołobrzeski) zgwałcili młodą kobietę. W Nowalinie (pow.
pyrzycki) kilka godzin gwałcili kuzynkę autorki relacji oraz inną
krewną jej ciotki. Dziewczyny miały 17 i 15 lat. Autorka relacji,
nauczycielka S.L. z Gniezna, także była regularnie gwałcona, za
pierwszym razem przez trzech żołnierzy.
[...]
W powiecie olsztyńskim
we wsi Ruś kobiety próbowały się ukrywać, ale zaraz zostały
wyłapane i zgwałcone. Zgwałcili autorkę relacji Helene Nielssen,
jej siostry i matkę. Gdy uciekały na północ, na drodze do
Wystruci, zatrzymały się we wsi. Nocami Rosjanie także gwałcili
kobiety i dziewczyny. Natomiast Hendrik Verton opisał zjawisko
odwrotne. W Lutyni (pow. średzki) ostrzegał miejscowe kobiety, co
się z nimi stanie, jak przybędzie Armia Czerwona, ale mu nie
wierzyły, a nawet kazały Vertonowi i jego towarzyszom się wynosić,
by nie prowokować Rosjan. Ci, jak już weszli do wsi, zaraz
zgwałcili znajdujące się tam kobiety. We
Friedrichsdorf [ob. Salskoe (Сальское)],
pow. Welawa, zaraz po wkroczeniu napastowali zwłaszcza młode
dziewczyny. Później też nie było lepiej: Nagle nocą straszliwy
hałas w podwórzu. Drzwi zostały wyłamane i około 50 radzieckich
żołnierzy wtargnęło do pokoju. Z razem ze skręconymi,
podpalonymi wężami z papieru szukali kobiet i dziewczyn. Moja żona
i moja córka (16 lat) zostały uprowadzone. Na mój sprzeciw
otrzymałem uderzenie kolbą, tak że runąłem. Nad ranem dwaj
żołnierze przyprowadzili moją żonę, która ledwo mogła iść,
pochwyciło ją zaraz kilku żołnierzy i ponownie uprowadziło. Po
około dwóch godzinach zaciągnięto moją żonę do pokoju, jej
ubranie było zachlapane krwią. Nagle padło na zewnątrz wiele
strzałów z pistoletu. Sądziłem, że te bestie zastrzeliły moją
córkę. Po krótkim czasie przyprowadził moją córkę radziecki
oficer do pokoju. Powiedział mi tylko, że przez oddanie strzałów
ją uratował. Moja córka pływała wręcz w krwi. Gwałty
przebiegały w bestialski, zwierzęcy sposób. Tej nocy moja żona
została 26 razy zgwałcona, moja córka po 16 gwałcie straciła
przytomność. [poprosił o pomoc radzieckiego lekarza sztabowego]
Jako odpowiedź usłyszałem: „Dla was Niemców nie będzie żadnej
pomocy, umierajcie sobie jak świnie”.
[...]
Gwałty miały także
miejsce w Gdańsku po zajęciu miasta (gwałcono wszystkie kobiety w
przedziale 13-70 lat). Magdalena Meller: Gdy nadeszli Rosjanie, wraz
z koleżankami byłyśmy ukryte w zakamarkach parteru Dworca Głównego
w Gdańsku. Budynek dobrze znałam, wcześniej byłam tu zatrudniona
jako kancelistka w restauracji dworcowej. W chwili, gdy do budynku
weszli skośnoocy żołnierze mongolskich wojsk sowieckich, byłyśmy
w dalszym ciągu w ukryciu. Bałyśmy się. Szybko znaleźli jedną z
moich koleżanek, młodą i śliczną dziewczynę. Rzucili ją na
duży stół w jednej z sal. Odarto ją z odzieży i przytrzymując
rozciągniętą, wielokrotnie brutalnie zgwałcono. Z ukrycia
wyszłyśmy dopiero, gdy żołnierze odeszli. Poszłyśmy pomóc
nieszczęsnej. Była półprzytomna i zakrwawiona, ostatkiem sił
schodziła, a właściwie zsuwała się ze stołu. Krew lała się
jej po nogach. J. Daniluk cytuje inny fragment jej wspomnień: Gdy
nadszedł wieczór, wszyscy mieszkańcy, którzy nie zdążyli uciec,
skupili się na parterze. Było nas pełno. […] W takiej też
chwili do budynku weszła krzykliwa grupa żołnierzy sowieckich. […]
Rozpoczęły się krzyki rabotać, czyli że chcą mieć stosunki z
kobietami. Wywlekli do innych pomieszczeń i mieszkań w kamienicy
wszystkie, które uznali za nadające się do zgwałcenia. Kładli je
na stołach albo na łóżkach i ustawiali się do nich w kolejce.
Los zgwałconych nie ominął mnie i mojej siostry.
Podobnie było w
Królewcu, gdzie żołnierze gwałcili kobiety na ulicach. Nocami
wyciągali je z piwnic, sami będąc pijani. Wśród ich ofiar była
młoda dziewczyna, którą zaciągnęli do pobliskiej ruiny i tam
zgwałcili, później wydarzenie to się powtórzyło. W późniejszym
czasie dziewczyna głodowała. Pani Hoffmann wspominała, jak
Rosjanie podczas gwałtów czekali w kolejce. W pierwszych godzinach
każdego dnia, nigdzie nie było bezpiecznie. Nie było też nikogo,
kto by nas ochronił. Kto próbowałby nas chronić, zapewne by
zginął. Potem, jak wypędzili ludzi, zabrali mnie, moją matkę i
inne kobiety i dziewczyny. […] Na pasie […] stało czasami
pięciu, czasami sześciu ludzi jeden za drugim, o żadnej intymności
nie mogło być mowy. I otępienie. Wszystko trzeba znosić bez słowa
protestu. […] To trwało przez dwa tygodnie ze zmienną
intensywnością.
W Reszlu pani K. na
pierwszym piętrze została ciężko zgwałcona. W Dobiegniewie już
pierwszej nocy po wkroczeniu (28/29 I) 14 radzieckich oficerów
zgwałciło siostrzenicę burmistrza Ottona Hempa. Żonę burmistrza
Rosjanie zaciągnęli na siano i tam zgwałcili. Potem o 5 rano
kolejny Rosjanin z odbezpieczoną bronią zaciągnął tę kobietę
do stajni i tam została ponownie zgwałcona. Inni zgwałcili
13-latkę, a kolejna grupa jej matkę, najmłodszą kobietę w tym
miejscu. Matkę gwałcili na łóżku, a córkę na podłodze. Matka
była ponadto w ciąży. Następnego dnia znowu gwałcili kobiety i
dziewczyny. Gwałcili także kobiety ukrywające się w sianie, w tym
także 60-latkę. Gwałty trwały każdego dnia, wyłamywali drzwi i
gwałcili dziewczyny oraz kobiety w obecności ich dzieci. Na
zewnątrz kobieta z dziko wyglądającymi oczyma, rozrzuconymi
włosami, prowadziła za rękę 10-letnią dziewczynkę, która
roztrzęsiona patrzyła ponuro przed siebie. Matka głośno
krzyczała: „Moje dziecko, moje dziecko, oni zgwałcili mi moje
dziecko!”. Zaraz po tym wyszedł na zewnątrz czerwonoarmista, z
pistoletem maszynowym pod ramieniem i szczerzył diabelską mordę, z
tyłu zadręczonej na śmierć kobiety. Spowodowało to narastanie
panicznego strachu w naszych członkach, chcieliśmy jak najszybciej
opuścić to miejsce. Cały czas słyszeliśmy ten straszliwy wrzask
z cierpiącej matczynej piersi i ciągle mieliśmy przeczucie, że
zaraz zacznie się salwa z broni maszynowej. Lecz nic takiego się
nie stało. Kobieta ze zhańbionym dzieckiem zniknęła w lesie, a
jej straszliwe skargi powoli się oddalały....
W Dębicach (pow.
elbląski) pochwycili córkę chłopa z Pasłęku, którą
wielokrotnie zgwałcili. To samo uczynili z synową autorki relacji
oraz żoną gdańskiego kupca, a później młodą kobietą, a także
dorosłą córką starej gdańskiej damy. Relacja Charlotte Hedrich z
Rozpędzin (pow. kwidzyński) jest pełna osobistych wynurzeń, ale
określanie radzieckich gwałcicieli „podludźmi” zdradza głęboką
indoktrynację autorki. Jej zdaniem „bestie” zgwałciły młodą
żonę nauczyciela będącą wkrótce po porodzie. „Podludzie”
zgwałcili trzy córki chłopa z Prus Wschodnich. Zgwałcili także
80-latkę. Nocą włóczyło się 30 pijanych Mongołów idących na
poszukiwania. Gwałcili kobiety także w Niwinach
(pow. szczycieński). W Lubaniu na przedmieściach 39 kobiet „zostało zhańbionych
w najbardziej poniżający sposób”.
[…]
Kobiety były gwałcone w
każdych okolicznościach, zarówno na terenach wiejskich, jak i w
miastach. Wyciągano je też z maszerujących kolumn:
Czasem wyciągano […]
szczególnie młode dziewczęta. Trzymały się one kurczowo matek i
płakały. Żołnierze odciągali je siłą. Gdy się nie udawało,
okładali kolbami biedne, wystraszone dziewczyny. Rozlegał się
płacz bitych.
[…]
Wcześniej podobne, ale
bardziej przerażające rzeczy działy się w Prusach Wschodnich. Gdy
oddział radziecki dogonił kolumnę uciekinierów, złapane kobiety
stały się od
razu celem wielokrotnych
gwałtów. Podczas takich wędrówek gwałty zdarzały się bardzo często.
[…]
w Królewcu.
Hans-Burkhard Sumowski widział Mongołów wkraczających do piwnicy
i wrzeszczących „Ruki wierch, dawai, dawai!”. Kobiety rozpaczliwie
wrzeszczały, Rosjanie, grożąc, ryczeli, towarzysze ofiar biadolili głośno, dzieci trzęsły
się ze strachu i płakały za ich matkami – bieda była nie do
opisania. Starsze brały obcych młodzieńców i dziewczęta pod
swoją opiekę, żeby nie musieli niczego widzieć, jak ich matki
zostają zgwałcone. Przy tym pierwsze dzieci zostały zgubione. To
był straszliwy lament,
olbrzymie nieszczęście dla wszystkich, szczególnie dla biednych,
zmaltretowanych kobiet.
Także moja rodzina nie
została oszczędzona. Wpierw ciotka Christel przez jednego Rosjanina
została dopadnięta i zaciągnięta na cmentarz, co przynosiło dla
kobiet takich skutek, jakby były maglowane na
gorąco. Moja matka próbowała ochraniać mnie, lecz z niewielkim skutkiem. Tego, co tutaj
się zdarzyło, nie można było ukryć. Moja babka wrzeszczała
głośno i chciała biec za ciotką
Christel, żeby ją ratować. Jednak jeden strażnik odepchnął je
kolbą
broni. Przypuszczam, że
jemu zawdzięczam, że nie została zabrana z tego miejsca.
Żołnierze, którzy szaleli na
grobach, na pewno by ją zastrzelili.
Niedługo ciotka Christel
wróciła z powrotem, zrozpaczona i płacząca, zaraz ponownie została dopadnięta
przez jednego Rosjanina. To miało miejsce więcej razy, tak że
babka wychodziła z siebie. To było nie do zniesienia, że jej córce
działo się tyle cierpienia. Potem jednak i ona sama wiele razy
stała się ofiarą brutalności Rosjan. Tylko moja matka pozostała
oszczędzona, gdyż trzymała na ramionach Siegberta. Miałem
poczucie wielkiej bezsilności i bezgranicznego strachu. Jak ciotka Christel była
raz za razem gwałcona, w końcu jej siły uległy wyczerpaniu, a gdy powróciła do nas, matka
położyła jej dla ochrony Siegberta w ramionach. To podziałało.
Mężczyźni zostawili ciotkę Christel na chwilę w spokoju, jednak
z tego powodu teraz matka znalazła się w kolejce. Została
okrutnie zmaltretowana, krew ściekała jej po nogach, bo upłynęło
niewiele tygodni, od kiedy
Siegbert się urodził. Kiedy ona już mogła wrócić, babka
otworzyła podczas
wędrówki walizkę i
powiedziała mi, bym wyciągnął ręcznik. Moja ciotka wetkała go
między mamy nogi. W tej sytuacji
nie było miejsca dla nieśmiałości, skrępowania lub wstydu.
[…]
Christa Winter 29
stycznia 1945 roku musiała opuścić swój dom w Prusach Wschodnich.
Była przystojną blondynką o rozwianych lokach, które teraz
próbowała ukryć pod czapką. Jechała na
wozie z sąsiadami. Aparatczyk partyjny nawoływał, by poruszali się szybciej. Christa czuła
konieczność ucieczki, zwłaszcza gdy wszyscy wbijali się do
pociągu. Słychać było w nim jęki i krzyki, porażała ogromna
ciasnota. Pociąg dojechał na
Pomorze, Christa z matką i sąsiadami zatrzymała się w majątku.
Jeszcze panował w nim luksus. Wkroczyli Rosjanie. Zapanował wielki
strach przed
zemstą zwycięzców. Oficer w czarnym mundurze
enkawudzisty świetnie mówił po niemiecku. Christa próbowała
telefonować, gdy chwycił ją za ramię i wyrwał jej słuchawkę.
„Hrabianko, nie wolno
dzwonić!” – nie
jestem żadną hrabianką – płakała Christa. „To baronówno”
– poprawił się komisarz z odznaką Stalina. „Nie” – „to
kim jesteś?” – Jestem gościem w domu. – „Całkiem sama?” – Nie, z moją
matką. Komisarz pozwolił pójść
dziewczynie do pokoju, w którym czaiła się jej matka. Dam Pani radę –
powiedział przyjacielsko oficer. Niech Pani pilnuje córki, bo zaraz
nadejdą zmierzający na Berlin. Ten drugi rzut jest straszliwy. W
tym momencie schowała 13-letnia Christa swe blond
włosy pod czapką. „Od teraz wyglądam jak młodzieniec”,
przypomina sobie próbę
uniemożliwienia zbudzenia żądz żołnierz. Czerwonoarmiści, którzy
przyszli wkrótce, szukali prowiantu, natomiast następni szukali
chowających się kobiet i dziewczyn. Nadeszła noc, Christa chciała
iść do toalety, ale droga
zastała zastawiona przez leżące kobiety. Później dostały się w
ręce Rosjan. Słyszała, jak
zaspokajali oni swój popęd na złapanych kobietach z sąsiedztwa. Kobiety zostały
zgwałcone, wiele z nich krwawiło. Nie miała żadnego
usprawiedliwienia dla tych haniebnych praktyk. Część kobiet ukryła
się w stajni, ale zostały wykryte, godzinami słychać było
wrzaski maltretowanych. Następnego dnia widziała siano nasączone krwią.
[…]
Warto przypomnieć także
osobiste wspomnienia Hildegard Rauschenbach. Ta 18-latka z Prus
Wschodnich przeżyła straszną scenę: Następujące dni były
pełne męki i rozpaczy. Wciąż przychodzili żołnierze do dworu, wpierw szperali w naszych
rzeczach, potem zabrali mnie do bocznego pokoju. Raz leżałam
w łóżku i
reżyserowałam moją chorobę, chcą, bym musiała się im oddawać.
Trzej żołnierze stanęli przy moim łóżku,
jeden z nich trzymał przed sobą pistolet, wskazując, że ja
powinnam z nimi iść do innego
pokoju. Z zamkniętymi oczami powiedziałam teraz cicho: „Tak –
teraz zastrzel mnie w końcu!”.
Moja matka padła przed żołnierzem na kolana, trzymając ręce jak żebrzący, błagając o
łaskę – żołnierze się śmiali. „Hildeczko, Hildeczko!”
wołała, „nie róbcie nam nic więcej
niedobrego, jeden raz będzie już po wszystkim, kiedy nadal będzie
Bóg. Proszę, proszę, idź!”
Poszłam.
[…]
Ulubionym celem
zaspokajania potrzeb seksualnych Rosjan były pielęgniarki. Przekonał się o tym
lekarz Hans von Lehndorff, który żadnej nie był w stanie pomóc: Kiedy w drogę wchodzi im
kilka sióstr, chwytają je, wloką za sobą i zanim kobiety są w stanie pojąć, co się
święci, puszczają je wolno w obszarpanej odzieży. Przychodzi
kolej na starsze siostry. Bez celu
błąkają się po korytarzach. Skryć się nie ma gdzie. Rzucają
się na nie coraz to nowi
prześladowcy […] I jeszcze te podjudzone piętnasto-,
szesnastoletnie dzieciaki, które jak wilki rzucają
się na kobiety, nie wiedząc nawet dobrze, o co właściwie chodzi .
[…]
Do pomorskiego miasteczka
Neukalen uciekł elbląski nauczyciel z trzema córkami. Gdy Rosjanie
nadeszli w nocy, zaraz wszystkie trzy dziewczyny zgwałcili.
[…]
Dramatyczne losy podczas
ucieczki zimą w Prusach Wschodnich przedstawia J. Thorwald: Ręka szukała po omacku
i odnalazła jej ramię [panny Bowien – T.K.]. – Chodź, kobieta, chodź!. Próbowała
uczepić się wozu, ale pięść była twarda, nieustępliwa i
wyciągnęła ją spod plandeki. Broniła się rozpaczliwie, ale
chcąc nie chcąc, musiała patrzeć w szeroką twarz właściciela pięści. Rzuciła
szybkie, rozpaczliwe spojrzenie w bok i ujrzała, jak żołnierze
wloką inne kobiety po śniegu. Niezgrabne
postaci waliły się na nie, trzymając przed sobą pistolety
maszynowe lub przykładając noże do piersi jeszcze krzyczących lub
martwych kobiet. Zobaczyła jedną z ciężarnych, jak dygocząc na całym
ciele, zmaga się z szaro-brązowym na wozie. Potem „szeroka twarz”
rozerwała na niej futro i popchnęła
ją na wyciągnięty z wozu snop słomy. Krzyczała bezskutecznie, na
wpół uduszona, wiedząc już
teraz, dlaczego widziała w rękach żołnierzy noże przyłożone do
piersi kobiet. Poczuła, jak „szeroka
twarz” tnie na niej odzież, a potem odrażający oddech nad sobą.
Wydawało się to wiecznością.
Ale ta wieczność skończyła się słowami: – Dobra kobieta,
dobra. Pięść poderwała ją ponownie i wepchnęła ją na wóz,
obok nieruchomej matki, zrywając przy tym plandekę, tak że matce
śnieg padał na twarz. [zawiózł ją do ciepłego budynku, gdzie
przegonił go oficer] Oficer podniósł ją z klęczek
i wprowadził do pokoju, w którym znajdował się jeszcze jeden
żołnierz, prawdopodobnie ordynans. – Dlaczego krzyczysz? –
zapytał w czystym, miękkim, prawie pozbawionym obcego akcentu języku
niemieckim. Podniosła na niego oczy, a jej nadzieja na pomoc i
ratunek jeszcze wzrosła. Dodał
jej sił dźwięk jego głosu. Ale gdy spojrzał ponownie, w jego
wzroku zobaczyła pożądliwe błyski. W ponownym odruchu przerażenia
próbowała otulić się swoim rozerwanym futrem, lecz on bez słowa
wpił się w nią swoimi wąskimi wargami i pociągnął na
rozrzuconą pościel na łóżku. Teraz już pojęła, że nie będzie
pomocy ani nie będzie litości….
[...]
Jeszcze gorzej było w
Piławie: Były w nich widoki
kobiet w ciąży, rodzących w jakimś kącie, jakiejś sieni, jakimś
baraku, niekiedy – mimo swego stanu – po drodze jeszcze
zgwałcone. Później zdołały zbiec i teraz trzęsły się ze
strachu, że urodzą diabelskiego potwora. [Pastor] Widział też
dziwnie pobladłe twarze zgwałconych
gdzieś na drodze dziewcząt, którym jeszcze raz nie powiodła się
ucieczka,
a teraz szukały lekarzy. Kolejny przykład
Thorwald podał z Gdańska, gdzie kobieta znajdowała się podczas
ucieczki między pierwszym i drugim rzutem. Charakterystyczna jest
historia 19-latki, która z dwoma koleżankami wracała do Lubania po
ucieczce do Czech. Trzej Rosjanie wyciągnęli je z samochodu i od
razu na polu każdą zgwałcili. 19-latka wróciła do domu dopiero
po 10 tygodniach. Samochód pojawia się też w relacji Anneliese
Kreutz, ale w innym kontekście: Było w Wernsdorf [ob.
Podljesnoje – T.K.] postawione zamknięte auto, które posiadało tylko małe okienko.
Silnik był włączony, tak by nie można było słyszeć wrzasków,
Rosjanie stali na zewnątrz w
kolejce.
[…]
Jedną z najważniejszych
obserwatorek rzeczywistości zimy 1944 roku w Prusach Wschodnich była Sybille
Krahmer, która przedstawiała po wojnie swoje doznania: Żołnierze byli tak
agresywni, że najmniejszy opór mógł skończyć się tragicznie. O
tym, czy będę żyła, czy
nie, miało decydować moje zachowanie. A ja chciałam żyć. Poszłam
z nim. Był jak oszalały. Przez
cały czas się bałam, że mnie zastrzeli. Jak pamiętasz, miałam
na sobie sześć par spodni, co
sprawiło, że nie mógł się dostać tam, gdzie chciał wejść jak
najszybciej. To go naprawdę rozjuszyło.
Kieszenie jego spodni były wypełnione nabojami, które rozsypały
się wokół nas. Chciałam
tylko wyjść z tego żywa. Reszta mnie nie obchodziła… […. –
tutaj opis kolejnego gwałtu –
T.K.]. W okresie, kiedy żyłam pod rosyjską okupacją, zgwałcono
mnie w sumie siedem czy osiem
razy w ciągu sześciu miesięcy. I nawet to, że byłam w ciąży,
nie uchroniło mnie przed
przemocą.
W innych fragmentach
pisze:
A poza tym byłam w
ciąży, w siódmym miesiącu. […] Na szczęście w chwili
wkroczenia Rosjan byłam w ciąży,
bo inaczej pewnie bym urodziła „rosyjskie dziecko”.
Po jednym z gwałtów S.
Krahmer otrzymała „podziękowanie” w postaci konserwy i chleba. Ten motyw,
jakby wzięty z Innego świata, powtarza się w relacjach. Mowa tu zwłaszcza o dobrowolnym
współżyciu z powodu głodu, wynikającego z braku jedzenia.
[...]
w Gdańsku „pani F.,
wysoka blondynka, musiała być posłuszna rozkazom żołnierzy.
Pośród poszturchiwań została wyciągnięta i zgwałcona przez
sześciu z nich”. W tym samym mieście
wysoka blondynka, pani P., wywołana pośród poszturchiwań została
przez sześciu żołnierzy wykorzystana. W Gdańsku-Oliwie wywlekali
kobiety, ich wrzaski o pomoc roznosiły
się przez całą noc. Niektóre były gwałcone na otwartej
przestrzeni w pobliżu ognisk. Także w katedrze oliwskiej. Rosjanie
gwałcili Niemki, najpierw wznosząc okrzyki Frau, komm! „Podczas
gdy żołnierze przeznaczają jeszcze jedno pomieszczenie piwniczne
na miejsce gwałtu, przed którym stoją w kolejce, inni zaczynają
tracić cierpliwość i gwałcą matki na oczach ich dzieci”.
Podobnie było w Królewcu:
O świcie do pokoju
przyprowadzili dwie dziewczyny. Jedna była wysoka i szczupła, o
twarzy lalki, czerwonych policzkach i kręconych włosach, druga
mniejsza, w typie gospodyni domowej. Obie płakały. Rosjanin rzucił
się w ich stronę, robiąc łatwe do zrozumienia ruchy i grymasy. Dziewczyny błagały, aby
zostawiono je w spokoju, padały na kolana, ale to nie pomogło.
Musiały się rozebrać, położyć na podłodze, po czym dwaj
Rosjanie rzucili się na nie i zgwałcili. W ciągu jednego dnia obie
zostały zgwałcone na naszych oczach co najmniej z piętnaście
razy.
W tej relacji widać, że
gwałtów dokonywano na oczach ludzi postronnych. Czasami dzieci
oglądały gwałty na matce: Potem zgwałcili naszą
matkę na oczach nas wszystkich, pięciorga dzieci. Rosyjski
podporucznik przytknął jej lufę do piersi i powiedział: Frau,
komm. Było to moje najgorsze przeżycie z okresu dzieciństwa:
stałem obok i nie mogłem nic zrobić, kiedy krzywdzili moją mamę.
[...]
Gwałty o charakterze
zorganizowanym Takie doraźne gwałty
przekształcały się w trwały proceder regularnego gwałcenia
kobiet w sposób
zorganizowany.
W Elblągu świadczą o
tym przeżycia pani E.O., którą wraz z innymi kobietami trzymano w wydzielonym
domu kompletnie nagą i całymi dniami i nocami gwałcono:
Jeszcze raz nas
oszacowano i wyselekcjonowano według wieku. Miałam wtedy 39 lat. Jeden z pokoi komendy
został przeznaczony na gwałty, które wkrótce miały się
rozpocząć. Na pierwszy ogień poszły
młodsze kobiety, ja dopiero nad ranem i zaraz zgwałciło mnie
trzech rosyjskich żołnierzy.
Te gwałty powtarzały się dwa razy dziennie, za każdym razem
gwałciło wielu żołnierzy, aż do
siódmego dnia. Ten dzień był dla mnie najgorszy, miałam zupełnie
rozdartą pochwę, a na obu udach aż do kolan grube jak ramię
pęcherze. Nie mogłam ani chodzić, ani leżeć. Później
nastąpiły znowu trzy dni podobne do pierwszych sześciu. Wtedy
zdaniem rosyjskich żołnierzy,
nie nadawałyśmy się już do niczego i przegonili nas nago z tej
jaskini. Na nasze miejsce przyszły
inne kobiety. Jedna starsza kobieta dała mi koc. Te potworności
odbywały się w obecności 10 innych kobiet, a często nawet
własnych dzieci. Moim dzieciom zostało to oszczędzone. W ciągu
tych okropnych dni nie dostałyśmy niczego do jedzenia, tylko
alkohol i papierosy.
[…]
Niedaleko Pasłęka, w
Słobitach, niemieckim Schlobitten, w pałacu książąt zu Dohna
kwaterowali oficerowie Armii Czerwonej. Zdarzało się, że po
okolicy, a także po mieście Młynary, jeździły
specjalne auta, do których z ulicy ładowano młode kobiety.
Zabierano je na oficerskie „bale” do
Słobit, gdzie musiały się oddawać Rosjanom. Oporne były po
prostu gwałcone, zaś te, które
próbowały się bronić, krzyczały, a nawet tylko płakały –
zabijano.
Opowiadała mi o tym
jedna z tych kobiet, która nadal żyje, obecnie mieszka w RFN. –
To było charakterystyczne,
że nic nie doprowadzało Rosjan do szału tak jak krzyk i płacz
krzywdzonych kobiet. Wszystko jedno: oficer czy szeregowy żołnierz.
To szybko rozeszło się wśród Niemek, więc
starały się panować nad swoimi emocjami. Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. Kobieta
krzywdzona w taki sposób musi udawać, że jej nie ma. Leży jak
lalka i myśli tylko o
tym, by nie krzyknąć i nie zaszlochać. Rozmawiałem z kobietą,
która została zgwałcona przez
16 Rosjan. Mówiła, że po piątym czy szóstym sołdacie już nic
nie czuła. W tamtym momencie
najgorsze było dla niej to, że któryś zdjął onucę i wcisnął
jej w usta, żeby nie
krzyczała.
[...]
Te gwałcone i nękane kobiety myślały, że
nadeszła Apokalipsa, ta prawdziwa, biblijna. Że to jest koniec,
nadchodzi Sąd Ostateczny. Gdy się to skończyło, miały poczucie, że dano
im nowe życie. Paradoksalnie może to pomogło [...].
Żołnierze dywizji
strzeleckiej przez 6 dni i nocy przetrzymywali w zamkniętej piwnicy
kobiety i dziewczyny kompletnie nagie, niektóre z nich zostały
skute łańcuchami przy udziale oficerów.
Były codziennie wielokrotnie gwałcone. W Kratłowie (ob. Syczewo –
cyrylicą Сычёво, niem. Krattlau, 33 km na zach. od Królewca)
żołnierze pułku strzeleckiego
Gwardii (w znanej już z wyżej omawianych mordów na kobietach 91. dywizji strzeleckiej)
gwałcili wszystkie kobiety i dziewczyny (najmłodsze miały 13
lat) bez przerwy, przez
6–8 żołnierzy, 5–8 razy dziennie. W tych jednak przypadkach(i
kilku innych: np. zabite bestialsko dwie dziewczyny koło Palmników)
żołnierze radzieccy z wyżej wymienionych jednostek nie wpadli na
pomysł, że robią to wszystko w pobliżu Girma (ob.
Russkoje, niem. Germau), gdzie mieściły się sztaby zarówno pułku,
jak i dywizji i tym ostatnim nie pozostało nic innego, jak wszcząć
śledztwa w sprawie tych zbrodni wojennych. Trudno mówić jednak,
jakie kary spotkały żołnierzy.
[…]
Warto przypomnieć też
losy Liesabeth Otto. Była ona sierotą, która z Prus Wschodnich
dotarła na Litwę i tam jako 10-latka została zgwałcona pierwszy
raz. Zasnęłam już i
zdążyłam się trochę ogrzać, gdy nagle poczułam na sobie coś
ciężkiego. Jakiś mężczyzna
zatykał mi ręką usta. Cuchnął bimbrem. Gdy próbowałam go
ugryźć, uderzył. I wtedy stało się
najgorsze: zgwałcił mnie. Gdy minęły najsilniejsze bóle, złapał
mnie za kark, wyrzucił ze stodoły
i powiedział: „A teraz spadaj, a jeśli powiesz komukolwiek, co
się stało, zabiję cię”. Ale
ja nie mogłam uciekać, nie mogłam się w ogóle ruszyć, wszystko
mnie bolało i byłam cała mokra. Próbowałam odbiec, ale co krok
upadałam. Wtedy mężczyzna zostawił mnie leżącą na
ziemi i odszedł.
W późniejszych latach
została ponownie zgwałcona przez strażników radzieckich w areszcie w Orszy. W karcerze było zimno,
nie było ogrzewania ani materaca, nic, tylko goła deska do spania.
Właśnie się położyłam, kiedy do środka weszło trzech
strażników. Zatkali mi usta i kolejno zgwałcili. Skutkiem tego gwałtu
była ciąża, a w łagrze urodziła córkę.
Więcej
możecie przeczytać w książce:
Tomasz
Kruszewski „Gwałty na kobietach niemieckich w schyłkowym
okresie II wojny światowej (październik 1944–8/9 maja 1945 roku)
i w pierwszych latach po jej zakończeniu”
całość
dostępna pod tym linkiem:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz