Zanim
wybuchło II powstanie Prusów, 13 lipca 1260 roku doszło do bitwy
pod Durben na Łotwie. Do walki stanęły tam połączone siły
krzyżaków dowodzonych przez Henryka Botela oraz inflanckiej gałęzi
zakonu krzyżackiego dowodzonej przez Burcharda von Hornhausena,
wspomagane przez Prusów, Kurów i Liwów będący na ich służbie.
Siły zakonne wspierali też liczni krzyżowcy - wśród nich był
także ściśle współpracujący z Krzyżakami książę mazowiecki
Siemowit I mazowiecki, syn Konrada Mazowieckiego (właśnie tego,
który jest znany ze sprowadzenia Krzyżaków). Starli się oni z
wojskami żmudzko - litewskimi dowodzonymi przez księcia żmudzkiego
Treniotę.
Jak
wspomina Piotr z Dusburga w swojej kronice, w trakcie bitwy Kurowie i
pozostali przedstawiciele pospólstwa niespodziewanie zwrócili się
przeciw krzyżakom, natomiast wiernie trwali przy nich pruscy
nobiles. Wielu dało dowody przywiązania do Zakonu w bitwie nad
rzeką Durbą. Jeden z nich miał nawoływać swych rodaków aby
przelali krew za braci zakonnych, dowiedli w walce swojego oddania i
dali świadectwo wiary. Wtedy to, jak pisał wspomniany Piotr z
Dusburga, nie odstąpili od braci możni Prusowie, a Sambijczyk
Sklodo z Quedenau zwołał swoich krewnych i przyjaciół. Walka za
braci, złożenie ofiary ze swojego życia za „nowy wspólny świat”
miała tu głęboki wymiar symboliczny. Oto pruscy nobiles tworzą
wspólnotę prawa i życia z braćmi zakonnymi. Walczący po stronie
krzyżaków Prusowie nie tylko byli przekonani o słuszności
postępowania krzyżaków, ale sami będąc chrześcijanami w imię
nowego Boga trwali u ich boku bez względu na konsekwencje zarówno w
okresie głodu, jak i w obliczu śmierci.
Jednakże
mimo woli walki i poświęceń wojska zakonne zostały pokonane, a
śmierć ponieśli obaj zakonni wodzowie wraz z około 150 rycerzami.
Klęska
ta stała się pretekstem do wybuchu powstania antykrzyżackiego w
Prusach. Piotr z Dusburga podał imiona wodzów i dowódców II
powstania: Natangom przewodził Herkus Monte, Sambom Glande, Warmom
Glappo, Pogezanom Auttume, Bartom Diwan, Jaćwięgom Skomand. Wierne
zakonowi pozostały jedynie Pomezania i Ziemia Chełmińska.
Krzyżacy
spodziewali się wybuchu powstania. Jeszcze zanim się rozpoczęło,
zaczęli prowadzić rozmowy z niezadowolonymi nobilami, ale jeden z
braci zakonnych posunął się o jeden krok za daleko.
Wójt
krzyżacki z położonego nad Zalewem Wiślanym Lenzenburga, brat
Volrad Mirabilis, dowiedziawszy się o przygotowaniach pruskich,
zaprosił wojowników natangijskich na biesiadę. Niepodejrzewający
niczego Prusowie przybyli na spotkanie. Gdy wszyscy zgromadzili się
w sali biesiadnej, wójt nakazał knechtom natychmiast zamknąć
wrota i podłożyć ogień. W komnacie spłonęło żywcem 19 nobili
pruskich. Wśród zabitych był podobno ojciec Herkusa Montego. Tego
było już za wiele. Tak przewrotne i brutalne działania urzędników
krzyżackich zamiast ostudzić zapędy pruskie, przyniosły efekt
wprost odwrotny.
Karol
Górski „Zanik dawnych Prusów”
|
Pierwszy
atak Prusów skierowany został na niewielkie grody strażnicze.
Dla
Krzyżaków udział w powstaniu był równoznaczny z odstąpieniem od
wiary, chociaż wcale nie musiało to być równoznaczne. Jak
wiadomo, apostazja to odstępstwo od wiary, ale również bunt. W tym przypadku mogło to oznaczać odejście od reprezentantów
owej wiary, czyli bunt przeciw Krzyżakom. Nawet niektórzy z Prusów,
którzy stawali przeciw Krzyżakom na polu walki, jak i na inne
sposoby i jednocześnie dążyli do zmiany dotychczasowego sposobu
życia, nie zawsze odrzucali chrześcijański uniwersum i zachodnie
wzorce kulturowe. Co prawda byli też tacy, którzy opierali się
zmianie na wszystkie możliwe sposoby. Nie chcieli, czy też nie
potrafili skutecznie działać w nowych warunkach. Źródła zdają
się wskazywać brak mocnej presji Zakonu do wyrugowania dawnych
pogańskich zwyczajów i wierzeń. Wielu Prusom, zwłaszcza
mieszkającym w zwartych skupiskach ludności, z powodzeniem udawało
się w XIII stuleciu uniknąć „nowego”. Jeszcze w XVII wieku
część ludności pruskiej posługiwała się dawnym językiem, a w
czasach Albrechta jako wielkiego mistrza, czyli - nota bene – aż
260 lat po II powstaniu, władze pozwalały odprawiać dawne modły i
składać ofiary, i to nawet publicznie. Gdy pruski kapłan pogański
Waltin Supplit oficjalnie zwrócił się wówczas do władz zakonu z
prośbą o zgodę na publiczne odprawienie masowych obrzędów
pogańskich, zgodę Krzyżaków otrzymał i to aż dwukrotnie. Celem
obrzędów było wyproszenie u pogańskich bogów odpłynięcia
wrogiej floty gdańszczan od brzegów Prus Zakonnych. W obrzędach
tych wzięły udział tłumy Prusów, przybyłych z całego państwa
krzyżackiego. Obie ceremonie religijne odbyły się w miejscowości
Rantau, na wzgórzu, z którego dobrze widoczne były wody Bałtyku.
Tak opisał te wydarzenia profesor Aleksander Brückner : „Ofiarę
z czarnego byka odbył publicznie jeszcze w 1520 r., za pozwoleniem
samej zwierzchności, w Sambii, niejaki Waltin Supplit, aby
nadpływające okręty gdańskie od brzegów pruskich odstraszyć.
Okręty rzeczywiście odpłynęły (załogi ich widziały jakieś
widma przeraźliwe) lecz z nimi odpłynęły i ryby i gdy połowu nie
było, przyznał się Supplit, że przy zaklinaniu wszystkiego precz
od brzegów pruskich zapomniał zrobić wyjątek dla ryb. Nową
zatem, mniejszą ofiarą (czarnej świni) należało bogom o pomyłce
donieść i rzecz naprawić”.
Rodzime
zwyczaje i wierzenia przetrwały przez kolejne stulecia, zapewne
wzbogacone o treści chrześcijańskie. Pamięć o pruskich bogach i
rytuałach związanych z przyrodą przetrwała w obyczajach ludowych
potomków dawnych pogan - już nie Prusów, a Prusaków.
Czy
zatem, biorąc pod uwagę powyższe, aby na pewno w tym powstaniu
chodziło o powrót do dawnych wierzeń - czy w ogóle Prusowie
odczuwali potrzebę wracania do czegoś, czego ich nowi władcy nie
starali się skutecznie wyplenić, ale po cichu tolerowali?
Prusowie
napisali list do papieża Urbana IV, w którym wyjaśniali, że nie
walczą z chrześcijaństwem, lecz z nieprawością Zakonu, który
jest ciemiężcą ich ludu, że większość Prusów została
ochrzczona, inni też się wkrótce nawrócą. Oddawali się też w
opiekę papiestwa. Idąc śmielej można stąd wnioskować, że
Prusowie podjęli próbę utworzenia uznającego zwierzchnictwo
papieża, scentralizowanego państwa – ale własnego, pruskiego.
Odpowiedź papieża była jednak więcej niż rozczarowująca, bo
zamiast wziąć w obronę neofitów, wystosował apel o wsparcie dla
braci zakonnych przez rycerstwo zachodnie. Nałożył między innymi
na księstwa polskie, Czechy, Morawy i Pomorze obowiązek wyprawy
krzyżowej przeciw buntownikom. Udzielił odpustu dla uczestników
krucjaty do Prus i Inflant takiego samego jak dla krzyżowców
walczących w Ziemi Świętej, z czego niektórzy książęta
skwapliwie skorzystali licząc na chwałę, odpuszczenie grzechów i
wzbogacenie się.
Efektem
zabiegów dominikanów i franciszkanów, działających na polecenie
Rzymu, było dołączenie do krucjaty rycerzy z zachodniej Europy –
przybyli oni głównie Westfalii i okolic Magdeburga.
Jego
następca kontynuował wspieranie Zakonu przeciw buntownikom i
ogłosił w 1265 r. kolejną krucjatę. Na jego wezwanie przybyli
książę Brunszwiku i książę Turyngii. Ich wojska zaatakowały
Sambię. Na przełomie 1267/68 przybył nad Bałtyk już po raz wtóry
władca Czech. W czerwcu 1264 r. książę krakowski i sandomierski
zebrał siły do pomocy Zakonowi i uderzył na Galindię i Jaćwież,
pokonując wojska jaćwieskiego wodza Kumata, który padł w bitwie
pod Brańskiem. Była też kolejna wyprawa w 1273 roku.
Nic
nie jest czarno-białe, a na pewno nie każdy Krzyżak to świnia.
Prusowie
mieli swoich stronników nawet wśród członków Zakonu. Z przekazu
Dusburga dowiadujemy się, że mistrz krajowy pruski Hartmuth polecił
spalić publicznie w Elblągu dwóch braci, którzy spiskowali z
Prusami po bitwie durbeńskiej. Z bulli papieskiej z 26 stycznia 1261
roku dowiadujemy się natomiast, że bracia Zakonu Henryk i Gerard
przekazali pewne grody krzyżackie w ręce pogan i próbowali oddać
w ręce powstańców całe Prusy, za co Hartmuth, dowiedziawszy się
o tym, polecił ich schwytać, oślepić, a następnie w towarzystwie
innych braci spalić, co także miało miejsce w Elblągu.
Pierwsze
lata powstania przyniosły krzyżakom znaczne straty. Padały małe
grody, niszczono osiedla kolonistów i wiernych zakonowi Prusów,
których była już wtedy spora grupa. Od początku swojego pobytu w
Prusach Zakon zyskał pośród Prusów licznych zwolenników. Siła
krzyżackiego oręża nie była potrzebna, aby wielu spośród
mieszkańców ziem pruskich podjęło współpracę z rycerzami
zakonnymi i przystąpiło do budowy „nowego świata”. Rola Prusów
ujawnia się nie tylko w kontekście ich militarnego wkładu w
ujarzmianie „niewiernych”, ale i poprzez zaangażowanie w nowo
tworzone struktury administracyjne, czy wkład gospodarczy. W 1261 r.
papież wydał kilka bulli z następującymi postanowieniami:
neofitom można nadawać ziemię w lenno, byleby nie przystępowali
do powstania. Zachowały się przywileje w których Zakon oferował
rozszerzenie posiadłości, a także nadania na prawie chełmińskim.
Co więcej, nobilowie uzyskiwali niższe lub wyższe sądownictwo nad
podległą im ludnością, a posiadany immunitet sądowy umożliwiał
im lokacje osadników we własnych dobrach. W nadaniach
niejednokrotnie odnotowywano, że właściciele gruntów mają się
stawiać na wyprawy wojskowe, do obrony kraju, uczestniczyć przy
budowie i naprawie grodów razem ze swoimi poddanymi. Taki zapis
znalazł się już w nadaniu dla Prusa Tropo z 1262 roku, którego
zobowiązano do udziału w wyprawach wojskowych, budowie i naprawie
umocnień, w czym mieli uczestniczyć również jego poddani.
Odbiorcami nadań byli zarówno możni pruscy jak i pospólstwo.
Spośród pospólstwa utworzył Zakon szczególną i chyba
niespotykaną poza państwem krzyżackim grupę małych wolnych,
żyjących w zasadzie jak chłopi, ale zwolnionych od chłopskich
robocizn. Krzyżacy oferowali niewolnym wolność i pieniądze, a
także przyjmowali ich na służbę. Pomijano tu więc kryterium
urodzenia i poddańczy charakter tej grupy ludności, uznając za
najważniejsze kryterium oceny ich przydatność w walce przeciwko
poganom i w umacnianiu władztwa zakonnego. Wolność i jakiekolwiek
przywileje były dla niewolnych, do czasu nadejścia krzyżaków, z
pewnością trudne o ile nie niemożliwe do osiągnięcia. W
tradycyjnej pruskiej społeczności nie mieli oni żadnych praw.
Większe
grody opierały się powstańcom, ale po dłuższym oblężeniu i
odcięciu od zaopatrzenia zostały wzięte głodem lub opuszczone
przez załogi krzyżackie. Powstańcy zdobyli i zniszczyli Braniewo,
Lidzbark, Reszel, Bartoszyce i Krzyżpork, Bartoszyce, Reszel,
Lidzbark Warmiński. Biskupi Sambii i Warmii opuścili swe diecezje,
a razem z nimi prawie całe duchowieństwo. Sukcesy powstańców w
pierwszej fazie zagroziły likwidacją władztwa krzyżackiego w
Prusach.
Krzyżacy
mieli problem. Sytuację pogarszało zaznajomienie a wręcz
opanowanie do perfekcji przez powstańców pruskich zachodnich
technik wojskowych zaczerpniętych od Krzyżaków i połączenie ich
z walką partyzancką zgodną ze starymi pruskimi technikami
wojennymi. W trakcie oblężeń wykorzystywali powstańcy, podobnie
jak krzyżowcy, machiny oblężnicze i inne sprzęty wojenne. Tych,
którzy zaznajomieni byli z nowoczesną sztuką wojenną wśród
Prusów było sporo, a wielu z nich zostało pasowanych na rycerzy.
Zgodnie z traktatem dzierzgońskim Prusowie mogli bowiem ubiegać się
o pas rycerski, a jego uzyskanie wiązało się pokazaniem dowodów
waleczności i męstwa. Prusowie-rycerze przez akt pasowania stali
się bliżsi rycerstwu europejskiego świata i jego technikom walk.
Chciałeś, to masz, Grzegorzu Dyndało...
Warto
wspomnieć o tym że Krzyżacy fundowali naukę na uniwersytetach
zagranicznych młodzieży pruskiej, która to młodzież później
robiła kariery w państwie zakonnym. Młodzi Prusowie wysyłani byli
na naukę nawet do Bolonii. Wśród tych, którzy odebrali edukację
tego rodzaju, był także Herkus Monte wywieziony do
Magdeburga, gdzie nauczył się języka niemieckiego, łaciny, poznał
obyczaje rycerskie oraz sztukę wojenną chrześcijańskiego świata.
Dzięki
pozyskanej wiedzy i zaznajomieniu się z nowymi technikami walki
podejmowali powstańcy z powodzeniem, typowe dla „europejskiej”
wojny, zaplanowane i zsynchronizowane działania, z odpowiednim
dowodzeniem, kontrolą, opierając się na sojuszach.
Po
zadanych im ciężkich klęskach Krzyżacy podjęli nowe starania o
uzyskanie pomocy od sąsiadów. W odpowiedzi, pod sztandary zakonu
udało się wielu rycerzy niemieckich, polskich i czeskich. Od 21
stycznia 1261 roku zgromadzeni razem liczni Niemcy, Polacy i inni
chrześcijanie (jak podaje Piotr z Dusburga) wkroczyli zbrojnie na
ziemie Prusów, gdy jednak rozproszyli się po ich terenach, Prusowie
uderzyli na nich i ich rozgromili. Nie ulega wątpliwości, że w
wyprawie przeciw powstańcom ze wschodniej Warmii brały udział siły
mazowieckie. Obok Mazowszan w wyprawie do Natangii brały udział
grupki rycerstwa z innych dzielnic polskich. Wspomina też Kronika
wielkopolska o „połączonych siłach licznych chrześcijan Niemców
i Polaków”.
Współpraca
z Zakonem, co wydaje się oczywiste, naraziła najbliższych
współpracowników krzyżaków na działania odwetowe
sprzymierzonych sił pruskich. Powstańcy podejmowali wyprawy na
terytoria sojuszników Zakonu, na ziemie polskie, które stanowiły
zaplecze braci spod znaku czarnego krzyża. Pomocy i wsparcia
militarnego Prusom wielokrotnie udzielali Litwini. Sojusz zakładał
obustronną pomoc. Po stronie Prusów opowiedzieli się również
Żmudzini oraz książę nowogrodzki Aleksander Newski, który
zaatakował Dorpat. Litewski władca Mendog ruszył ze Żmudzinami na
krzyżaków inflanckich. W 1262 roku zięć Mendoga Szwarno zabił
księcia mazowieckiego Siemowita ścinając głowę tego wiernego
sojusznika zakonu. W Latach 1266-68 książę Pomorski Mestwin II
(Mściwoj) z Prusami najechał ziemię chełmińską oraz zaatakował
wspólnie z powstańcami krzyżackie statki z zaopatrzeniem koło
Nowego.
Ostatnimi
bastionami zakonu pozostały już tylko warownie położone nad
rzekami i Zalewem Wiślanym: Welawa, Królewiec, Bałga i Elbląg.
W
1262 roku – jak czytamy w Kronice ziemi pruskiej, pewien Prus,
zwolennik Zakonu uratował od śmierci głodowej obrońców
oblężonego Królewca. Prusowie nie mogli zdobyć szturmem zamku i
wykorzystywali łodzie do utrudniania dostaw żywności dla obrońców.
Komtur i bracia posłali w tajemnicy po owego Prusa, który uszkodził
kilkakrotnie łodzie powstańców, aż powstańcy znużeni naprawami
zaprzestali blokady i ataków na łodzie dostarczające żywność do
zamku. Historia dostarcza wielu ciekawych przykładów niezwykłego
poświęcenia i odwagi Prusów jako pomocników, przewodników i
zwiadowców, ale też walczących ramię w ramię z Krzyżakami
przeciw „niewiernym” swoim współbraciom. Piotr z Dusburga
opisuje, też jak możni i szlachta pruska porzucali swe domy udając
się do zamków Krzyżackich aby wiernie im służyć. Opisane są
też sytuacje kiedy walczących przeciw zakonowi Prusów rodziny
namawiały do zaprzestania walki, skutecznie. W trakcie oblężenia
przez powstańców grodu Beseledam, położonego w pobliżu
Bartoszyc, do walki zagrzewała jego załogę Nameda, matka
Posdraupota, z rodu Monteminów. W pobliskim zamku Bartoszyce
pomagali jego krzyżackiej załodze w obronie przed niewiernymi
Prusowie: Tropo i Miligedo ze swoimi ludźmi.
Podczas
podboju Jaćwieży dużą rolę odegrali Prusowie działający jako
rozbójnicy zwani struterami. Dowódcą jednej z grup był Prus
Marcin z Golina, a wśród jego wsółtowarzyszy był nobil Konrad
zwany Diabłem (Duwel), rycerze Stowemela, Kudare z Sudowii, Nakama z
Pogezanii oraz wielu innych Prusów wiernych Zakonowi.
W
roku 1263 przywódca Natangów Herkus Monte podczas najazdu Ziemi
Chełmińskiej pobił Krzyżaków pod Lubawą - według Piotra z
Dusburga – była to większa porażka Zakonu niż przegrana nad
Durbą, bo tu polegli „prawie wszyscy znakomici i doborowi mężowie,
których mądrość i zapobiegliwość rządziła ziemią pruską i
kierowała wojnami”. Krzyżacy bronili się resztką sił,
jednocześnie próbowali przeciągać nobili pruskich na swoją
stronę przyznając im za lojalność nadania ziemskie. Działania te
w wielu przypadkach odniosły skutek.
Powstanie
zaczęło się chylić ku upadkowi po śmierci podczas bitwy pod
Kowalewem w 1271 r. wodza Bartów, Diwana, który zginął przeszyty
bełtem z kuszy. Bartowie wycofali się dalszej walki. W 1272 r.
margrabia miśnieński Teodoryk ruszył wraz z wiernymi Krzyżakom
Pomezanami na Natangię. W trakcie oblężenia Bałgi w 1272 r.
zginął za sprawą zdrady Glappo, wódz Warmów. Niejaki Stejnow,
sługa Glappona, wydał go, choć ten uratował mu wcześniej życie.
Glappo został ujęty i powieszony.
Po
spustoszeniu Natangii przez Teodoryka możne rody natangijskie
poddały się władzy krzyżackiej. Herkusa Monte opuściła wtedy
większość zwolenników. Wraz z kilkoma towarzyszami ukrył się w
odludnym miejscu. Podczas gdy oni udali się na polowanie, w okolicę
kryjówki przybyło krzyżackie wojsko – jak pisze Piotr z Dusburga
„nieprzewidzianym zbiegiem okoliczności”. Możliwe, że został
zdradzony przez któregoś z fałszywych przyjaciół. Zginął po
tym, jak ujęto go w jego kryjówce, powieszono i aby mieć pewność,
że nie żyje, przebito jeszcze mieczem. „Kiedy zabito wodzów i
innych ludzi, którzy dowodzili walkami, Natangowie i Warmowie
zaprzestali walki”. Działo się to w 1273 r.
Niedługo
potem Krzyżacy podbili dwa małe plemiona pruskie Nadrowów i
Skalowów, zajmujące obszary między rzekami Pregołą a Niemnem.
Jeszcze
przez rok trwały wygasające walki podjazdowe.
Po
upadku powstania cały impet przeniesiono na ziemię jaćwieską,
atakowaną również od południa przez Mazowszan. Jaćwięgowie
dowodzeni przez Skomanda dzielnie się bronili, a walki toczyły się
aż do roku 1283, kiedy to Krzyżacy, korzystając jak zwykle z
pomocy sąsiadów przypuścili atak na Jaćwież ze wszystkich stron.
Skomand nie mając szans uciekł ze swoimi wiernymi wojami na Ruś.
Po trzech latach życia na emigracji powrócił do Prus,
podporządkował się Krzyżakom i służył im wiernie, dowodząc
nawet krzyżackimi oddziałami w walkach.
Przez
lata Zakon ze wsparciem między innymi Niemców, Polaków i Czechów
usiłował pokonać Prusów. Wsparcie militarne z Niemiec, Czech i
Polski oraz wspólna walka ramię w ramię z braćmi zakonnymi nobili
pruskich pomogła Krzyżakom zdławić to powstanie, o czym warto
wiedzieć, bo sami zakonnicy nie byliby w stanie stawiać czoła
przez tyle lat zbuntowanym powstańcom.
Przyczyną
przystąpienia do Powstania przez Herkusa Monte mogła być ludzka
chęć zemsty za podstępną śmierć jego ojca z rąk wójta
krzyżackiego.
Czyż
nie wydaje się symboliczną scena po zwycięstwie pod Pokarvis?
Kiedy zgodnie z pruskim zwyczajem planowano złożyć ludzką ofiarę
dawnym bogom, rzucono losy, a los padł na przyjaciela Herkusa Monte
z lat młodości, krzyżowca z Magdeburga Hirzhalsa. Herkus Monte,
nie godząc się z tym, powróżył losowanie po raz drugi i trzeci,
gdy jednak „bogowie przemówili” trzykrotnie w taki sam sposób,
oddał przyjaciela świętym płomieniom. Można tu widzieć symbol
zerwania ze światem administratorów jego pruskiej ojczyzny, w który
wprowadzili go bracia zakonni. Czyż nie dokonał w ten sposób aktu
zemsty za śmierć ojca, odcinając się jednocześnie od Zakonu oraz
miasta i społeczeństwa, gdzie pobierał nauki jako młodzieniec?
Co
mogło być przyczyną tego powstania?
Czy
była to, jak chcą niektórzy, chęć powrotu do dawnych wierzeń i
zasad społecznych?
W
naszej opinii wydaje się to raczej niedorzeczne zważywszy, że
Prusowie już w tym czasie stali się beneficjentami cywilizacji
zachodnioeuropejskiej i czerpali z tego pełnymi garściami.
A
może przyczyną były ciężkie robocizny i daniny nałożone na
ludzi wcześniej nimi nieobciążonych mimo
postanowień traktatu dzierzgońskiego, które wywoływały
protesty i skargi do Rzymu, bowiem formalnie Prusowie pozostawali pod
opieką papiestwa?
Warto
zauważyć, że nawet ci spośród chrześcijańskich Prusów, którzy
przyłączyli się do kolejnych powstań i zbrojnie wystąpili
przeciwko krzyżakom niekoniecznie negowali całkowicie nowy porządek
i występowali przeciwko swojej nowoprzyjętej religii czy
powstającemu państwu, a jedynie metodom stosowanym przez krzyżaków
w drodze do jego budowy. Patrząc w ten sposób można interpretować
to jako przejaw dysharmonii pomiędzy faktycznym a pożądanym
poziomem życia, będącej efektem niezaspokojenia oczekiwań
pokładanych w transformacji, jako rezultat społecznego
rozczarowania przynajmniej części Prusów procesem zmiany.
Patrząc
w ten sposób nasuwają się porównania z powstaniem Związku
Pruskiego i wojną trzynastoletnią.
Można
tu przypomnieć spisek z 1286 roku przygotowywany przez Pogezanów i
Bartów wraz z innymi Prusami, którzy zamierzali oddać władzę nad
ziemiami pruskimi księciu Rugii „I tak umówili się, że zaproszą
księcia Rugii razem z silnym wojskiem, i że kiedy wyrzucą braci z
ziemi pruskiej, mianują go swoim królem i panem”. Prawda, że
wygląda to wszystko jakoś analogicznie do historii Związku
Pruskiego, który zastosował podobną metodę walki z Zakonem
prosząc o pomoc polskiego króla i oddając się pod jego opiekę?
Można
na sprawy kolejnych powstań w Prusach patrzeć jako na następującą
po sobie ciągłość w walce z Zakonem jako czynnikiem ucisku
społeczno-ekonomicznego, a Związek Pruski może się nam jawić
jako swoisty kontynuator zrywów wolnościowych Prusów i ich
spadkobierca. W żyłach wielu związkowców jeszcze wiele krwi
pruskiej krążyło i pewnie ten pruski duch sprawował nad nimi
pieczę.
na
podstawie:
Marian
Biskup, Gerard Labuda „Dzieje Zakonu Krzyżackiego w Prusach”
Piotr
z Dusburga „Kronika ziemi pruskiej”
Jolanta
Dworzaczkowa „Kronika pruska Szymona Grunaua jako źródło
historyczne”
Alicja
Dobrosielska „Opór
Prusów wobec zakonu krzyżackiego w dobie podboju i budowy władztwa
krzyżackiego”
Alicja
Dobrosielska „Opór
Oportunizm Współpraca Prusowie wobec zakonu krzyżackiego w dobie
podboju” Szczególnie polecamy tą książkę!!!
Karol
Górski „Zanik dawnych Prusów”
Jan
Powierski „Wybuch II powstania pruskiego a stosunki między Zakonem
i książętami polskimi (1260— 1261)”
Jerzy
Necio „Rycerz Herkus Monte
wódz Natangów”
Historia
Wysoczynzy Elbląskiej – „Powstania Pruskie”
http://historia-wyzynaelblaska.pl/powstania-pruskie.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz