sobota, 22 września 2018

O powstaniach pruskich uwag kilka



Zanim wybuchło II powstanie Prusów, 13 lipca 1260 roku doszło do bitwy pod Durben na Łotwie. Do walki stanęły tam połączone siły krzyżaków dowodzonych przez Henryka Botela oraz inflanckiej gałęzi zakonu krzyżackiego dowodzonej przez Burcharda von Hornhausena, wspomagane przez Prusów, Kurów i Liwów będący na ich służbie. Siły zakonne wspierali też liczni krzyżowcy - wśród nich był także ściśle współpracujący z Krzyżakami książę mazowiecki Siemowit I mazowiecki, syn Konrada Mazowieckiego (właśnie tego, który jest znany ze sprowadzenia Krzyżaków). Starli się oni z wojskami żmudzko - litewskimi dowodzonymi przez księcia żmudzkiego Treniotę.

Jak wspomina Piotr z Dusburga w swojej kronice, w trakcie bitwy Kurowie i pozostali przedstawiciele pospólstwa niespodziewanie zwrócili się przeciw krzyżakom, natomiast wiernie trwali przy nich pruscy nobiles. Wielu dało dowody przywiązania do Zakonu w bitwie nad rzeką Durbą. Jeden z nich miał nawoływać swych rodaków aby przelali krew za braci zakonnych, dowiedli w walce swojego oddania i dali świadectwo wiary. Wtedy to, jak pisał wspomniany Piotr z Dusburga, nie odstąpili od braci możni Prusowie, a Sambijczyk Sklodo z Quedenau zwołał swoich krewnych i przyjaciół. Walka za braci, złożenie ofiary ze swojego życia za „nowy wspólny świat” miała tu głęboki wymiar symboliczny. Oto pruscy nobiles tworzą wspólnotę prawa i życia z braćmi zakonnymi. Walczący po stronie krzyżaków Prusowie nie tylko byli przekonani o słuszności postępowania krzyżaków, ale sami będąc chrześcijanami w imię nowego Boga trwali u ich boku bez względu na konsekwencje zarówno w okresie głodu, jak i w obliczu śmierci.

Jednakże mimo woli walki i poświęceń wojska zakonne zostały pokonane, a śmierć ponieśli obaj zakonni wodzowie wraz z około 150 rycerzami.

Klęska ta stała się pretekstem do wybuchu powstania antykrzyżackiego w Prusach. Piotr z Dusburga podał imiona wodzów i dowódców II powstania: Natangom przewodził Herkus Monte, Sambom Glande, Warmom Glappo, Pogezanom Auttume, Bartom Diwan, Jaćwięgom Skomand. Wierne zakonowi pozostały jedynie Pomezania i Ziemia Chełmińska.

Krzyżacy spodziewali się wybuchu powstania. Jeszcze zanim się rozpoczęło, zaczęli prowadzić rozmowy z niezadowolonymi nobilami, ale jeden z braci zakonnych posunął się o jeden krok za daleko.


Wójt krzyżacki z położonego nad Zalewem Wiślanym Lenzenburga, brat Volrad Mirabilis, dowiedziawszy się o przygotowaniach pruskich, zaprosił wojowników natangijskich na biesiadę. Niepodejrzewający niczego Prusowie przybyli na spotkanie. Gdy wszyscy zgromadzili się w sali biesiadnej, wójt nakazał knechtom natychmiast zamknąć wrota i podłożyć ogień. W komnacie spłonęło żywcem 19 nobili pruskich. Wśród zabitych był podobno ojciec Herkusa Montego. Tego było już za wiele. Tak przewrotne i brutalne działania urzędników krzyżackich zamiast ostudzić zapędy pruskie, przyniosły efekt wprost odwrotny. 

                                                                               Karol Górski „Zanik dawnych Prusów”


Pierwszy atak Prusów skierowany został na niewielkie grody strażnicze.

Dla Krzyżaków udział w powstaniu był równoznaczny z odstąpieniem od wiary, chociaż wcale nie musiało to być równoznaczne. Jak wiadomo, apostazja to odstępstwo od wiary, ale również bunt. W tym przypadku mogło to oznaczać odejście od reprezentantów owej wiary, czyli bunt przeciw Krzyżakom. Nawet niektórzy z Prusów, którzy stawali przeciw Krzyżakom na polu walki, jak i na inne sposoby i jednocześnie dążyli do zmiany dotychczasowego sposobu życia, nie zawsze odrzucali chrześcijański uniwersum i zachodnie wzorce kulturowe. Co prawda byli też tacy, którzy opierali się zmianie na wszystkie możliwe sposoby. Nie chcieli, czy też nie potrafili skutecznie działać w nowych warunkach. Źródła zdają się wskazywać brak mocnej presji Zakonu do wyrugowania dawnych pogańskich zwyczajów i wierzeń. Wielu Prusom, zwłaszcza mieszkającym w zwartych skupiskach ludności, z powodzeniem udawało się w XIII stuleciu uniknąć „nowego”. Jeszcze w XVII wieku część ludności pruskiej posługiwała się dawnym językiem, a w czasach Albrechta jako wielkiego mistrza, czyli - nota bene – aż 260 lat po II powstaniu, władze pozwalały odprawiać dawne modły i składać ofiary, i to nawet publicznie. Gdy pruski kapłan pogański Waltin Supplit oficjalnie zwrócił się wówczas do władz zakonu z prośbą o zgodę na publiczne odprawienie masowych obrzędów pogańskich, zgodę Krzyżaków otrzymał i to aż dwukrotnie. Celem obrzędów było wyproszenie u pogańskich bogów odpłynięcia wrogiej floty gdańszczan od brzegów Prus Zakonnych. W obrzędach tych wzięły udział tłumy Prusów, przybyłych z całego państwa krzyżackiego. Obie ceremonie religijne odbyły się w miejscowości Rantau, na wzgórzu, z którego dobrze widoczne były wody Bałtyku. Tak opisał te wydarzenia profesor Aleksander Brückner : „Ofiarę z czarnego byka odbył publicznie jeszcze w 1520 r., za pozwoleniem samej zwierzchności, w Sambii, niejaki Waltin Supplit, aby nadpływające okręty gdańskie od brzegów pruskich odstraszyć. Okręty rzeczywiście odpłynęły (załogi ich widziały jakieś widma przeraźliwe) lecz z nimi odpłynęły i ryby i gdy połowu nie było, przyznał się Supplit, że przy zaklinaniu wszystkiego precz od brzegów pruskich zapomniał zrobić wyjątek dla ryb. Nową zatem, mniejszą ofiarą (czarnej świni) należało bogom o pomyłce donieść i rzecz naprawić”.
Rodzime zwyczaje i wierzenia przetrwały przez kolejne stulecia, zapewne wzbogacone o treści chrześcijańskie. Pamięć o pruskich bogach i rytuałach związanych z przyrodą przetrwała w obyczajach ludowych potomków dawnych pogan - już nie Prusów, a Prusaków.
Czy zatem, biorąc pod uwagę powyższe, aby na pewno w tym powstaniu chodziło o powrót do dawnych wierzeń - czy w ogóle Prusowie odczuwali potrzebę wracania do czegoś, czego ich nowi władcy nie starali się skutecznie wyplenić, ale po cichu tolerowali?

Prusowie napisali list do papieża Urbana IV, w którym wyjaśniali, że nie walczą z chrześcijaństwem, lecz z nieprawością Zakonu, który jest ciemiężcą ich ludu, że większość Prusów została ochrzczona, inni też się wkrótce nawrócą. Oddawali się też w opiekę papiestwa. Idąc śmielej można stąd wnioskować, że Prusowie podjęli próbę utworzenia uznającego zwierzchnictwo papieża, scentralizowanego państwa – ale własnego, pruskiego. Odpowiedź papieża była jednak więcej niż rozczarowująca, bo zamiast wziąć w obronę neofitów, wystosował apel o wsparcie dla braci zakonnych przez rycerstwo zachodnie. Nałożył między innymi na księstwa polskie, Czechy, Morawy i Pomorze obowiązek wyprawy krzyżowej przeciw buntownikom. Udzielił odpustu dla uczestników krucjaty do Prus i Inflant takiego samego jak dla krzyżowców walczących w Ziemi Świętej, z czego niektórzy książęta skwapliwie skorzystali licząc na chwałę, odpuszczenie grzechów i wzbogacenie się.

Efektem zabiegów dominikanów i franciszkanów, działających na polecenie Rzymu, było dołączenie do krucjaty rycerzy z zachodniej Europy – przybyli oni głównie Westfalii i okolic Magdeburga.

Jego następca kontynuował wspieranie Zakonu przeciw buntownikom i ogłosił w 1265 r. kolejną krucjatę. Na jego wezwanie przybyli książę Brunszwiku i książę Turyngii. Ich wojska zaatakowały Sambię. Na przełomie 1267/68 przybył nad Bałtyk już po raz wtóry władca Czech. W czerwcu 1264 r. książę krakowski i sandomierski zebrał siły do pomocy Zakonowi i uderzył na Galindię i Jaćwież, pokonując wojska jaćwieskiego wodza Kumata, który padł w bitwie pod Brańskiem. Była też kolejna wyprawa w 1273 roku.

Nic nie jest czarno-białe, a na pewno nie każdy Krzyżak to świnia.

Prusowie mieli swoich stronników nawet wśród członków Zakonu. Z przekazu Dusburga dowiadujemy się, że mistrz krajowy pruski Hartmuth polecił spalić publicznie w Elblągu dwóch braci, którzy spiskowali z Prusami po bitwie durbeńskiej. Z bulli papieskiej z 26 stycznia 1261 roku dowiadujemy się natomiast, że bracia Zakonu Henryk i Gerard przekazali pewne grody krzyżackie w ręce pogan i próbowali oddać w ręce powstańców całe Prusy, za co Hartmuth, dowiedziawszy się o tym, polecił ich schwytać, oślepić, a następnie w towarzystwie innych braci spalić, co także miało miejsce w Elblągu.

Pierwsze lata powstania przyniosły krzyżakom znaczne straty. Padały małe grody, niszczono osiedla kolonistów i wiernych zakonowi Prusów, których była już wtedy spora grupa. Od początku swojego pobytu w Prusach Zakon zyskał pośród Prusów licznych zwolenników. Siła krzyżackiego oręża nie była potrzebna, aby wielu spośród mieszkańców ziem pruskich podjęło współpracę z rycerzami zakonnymi i przystąpiło do budowy „nowego świata”. Rola Prusów ujawnia się nie tylko w kontekście ich militarnego wkładu w ujarzmianie „niewiernych”, ale i poprzez zaangażowanie w nowo tworzone struktury administracyjne, czy wkład gospodarczy. W 1261 r. papież wydał kilka bulli z następującymi postanowieniami: neofitom można nadawać ziemię w lenno, byleby nie przystępowali do powstania. Zachowały się przywileje w których Zakon oferował rozszerzenie posiadłości, a także nadania na prawie chełmińskim. Co więcej, nobilowie uzyskiwali niższe lub wyższe sądownictwo nad podległą im ludnością, a posiadany immunitet sądowy umożliwiał im lokacje osadników we własnych dobrach. W nadaniach niejednokrotnie odnotowywano, że właściciele gruntów mają się stawiać na wyprawy wojskowe, do obrony kraju, uczestniczyć przy budowie i naprawie grodów razem ze swoimi poddanymi. Taki zapis znalazł się już w nadaniu dla Prusa Tropo z 1262 roku, którego zobowiązano do udziału w wyprawach wojskowych, budowie i naprawie umocnień, w czym mieli uczestniczyć również jego poddani. Odbiorcami nadań byli zarówno możni pruscy jak i pospólstwo. Spośród pospólstwa utworzył Zakon szczególną i chyba niespotykaną poza państwem krzyżackim grupę małych wolnych, żyjących w zasadzie jak chłopi, ale zwolnionych od chłopskich robocizn. Krzyżacy oferowali niewolnym wolność i pieniądze, a także przyjmowali ich na służbę. Pomijano tu więc kryterium urodzenia i poddańczy charakter tej grupy ludności, uznając za najważniejsze kryterium oceny ich przydatność w walce przeciwko poganom i w umacnianiu władztwa zakonnego. Wolność i jakiekolwiek przywileje były dla niewolnych, do czasu nadejścia krzyżaków, z pewnością trudne o ile nie niemożliwe do osiągnięcia. W tradycyjnej pruskiej społeczności nie mieli oni żadnych praw.


Większe grody opierały się powstańcom, ale po dłuższym oblężeniu i odcięciu od zaopatrzenia zostały wzięte głodem lub opuszczone przez załogi krzyżackie. Powstańcy zdobyli i zniszczyli Braniewo, Lidzbark, Reszel, Bartoszyce i Krzyżpork, Bartoszyce, Reszel, Lidzbark Warmiński. Biskupi Sambii i Warmii opuścili swe diecezje, a razem z nimi prawie całe duchowieństwo. Sukcesy powstańców w pierwszej fazie zagroziły likwidacją władztwa krzyżackiego w Prusach.

Krzyżacy mieli problem. Sytuację pogarszało zaznajomienie a wręcz opanowanie do perfekcji przez powstańców pruskich zachodnich technik wojskowych zaczerpniętych od Krzyżaków i połączenie ich z walką partyzancką zgodną ze starymi pruskimi technikami wojennymi. W trakcie oblężeń wykorzystywali powstańcy, podobnie jak krzyżowcy, machiny oblężnicze i inne sprzęty wojenne. Tych, którzy zaznajomieni byli z nowoczesną sztuką wojenną wśród Prusów było sporo, a wielu z nich zostało pasowanych na rycerzy. Zgodnie z traktatem dzierzgońskim Prusowie mogli bowiem ubiegać się o pas rycerski, a jego uzyskanie wiązało się pokazaniem dowodów waleczności i męstwa. Prusowie-rycerze przez akt pasowania stali się bliżsi rycerstwu europejskiego świata i jego technikom walk. Chciałeś, to masz, Grzegorzu Dyndało...

Warto wspomnieć o tym że Krzyżacy fundowali naukę na uniwersytetach zagranicznych młodzieży pruskiej, która to młodzież później robiła kariery w państwie zakonnym. Młodzi Prusowie wysyłani byli na naukę nawet do Bolonii. Wśród tych, którzy odebrali edukację tego rodzaju, był także Herkus Monte wywieziony do Magdeburga, gdzie nauczył się języka niemieckiego, łaciny, poznał obyczaje rycerskie oraz sztukę wojenną chrześcijańskiego świata.

Dzięki pozyskanej wiedzy i zaznajomieniu się z nowymi technikami walki podejmowali powstańcy z powodzeniem, typowe dla „europejskiej” wojny, zaplanowane i zsynchronizowane działania, z odpowiednim dowodzeniem, kontrolą, opierając się na sojuszach.

Po zadanych im ciężkich klęskach Krzyżacy podjęli nowe starania o uzyskanie pomocy od sąsiadów. W odpowiedzi, pod sztandary zakonu udało się wielu rycerzy niemieckich, polskich i czeskich. Od 21 stycznia 1261 roku zgromadzeni razem liczni Niemcy, Polacy i inni chrześcijanie (jak podaje Piotr z Dusburga) wkroczyli zbrojnie na ziemie Prusów, gdy jednak rozproszyli się po ich terenach, Prusowie uderzyli na nich i ich rozgromili. Nie ulega wątpliwości, że w wyprawie przeciw powstańcom ze wschodniej Warmii brały udział siły mazowieckie. Obok Mazowszan w wyprawie do Natangii brały udział grupki rycerstwa z innych dzielnic polskich. Wspomina też Kronika wielkopolska o „połączonych siłach licznych chrześcijan Niemców i Polaków”.

Współpraca z Zakonem, co wydaje się oczywiste, naraziła najbliższych współpracowników krzyżaków na działania odwetowe sprzymierzonych sił pruskich. Powstańcy podejmowali wyprawy na terytoria sojuszników Zakonu, na ziemie polskie, które stanowiły zaplecze braci spod znaku czarnego krzyża. Pomocy i wsparcia militarnego Prusom wielokrotnie udzielali Litwini. Sojusz zakładał obustronną pomoc. Po stronie Prusów opowiedzieli się również Żmudzini oraz książę nowogrodzki Aleksander Newski, który zaatakował Dorpat. Litewski władca Mendog ruszył ze Żmudzinami na krzyżaków inflanckich. W 1262 roku zięć Mendoga Szwarno zabił księcia mazowieckiego Siemowita ścinając głowę tego wiernego sojusznika zakonu. W Latach 1266-68 książę Pomorski Mestwin II (Mściwoj) z Prusami najechał ziemię chełmińską oraz zaatakował wspólnie z powstańcami krzyżackie statki z zaopatrzeniem koło Nowego.

Ostatnimi bastionami zakonu pozostały już tylko warownie położone nad rzekami i Zalewem Wiślanym: Welawa, Królewiec, Bałga i Elbląg.

W 1262 roku – jak czytamy w Kronice ziemi pruskiej, pewien Prus, zwolennik Zakonu uratował od śmierci głodowej obrońców oblężonego Królewca. Prusowie nie mogli zdobyć szturmem zamku i wykorzystywali łodzie do utrudniania dostaw żywności dla obrońców. Komtur i bracia posłali w tajemnicy po owego Prusa, który uszkodził kilkakrotnie łodzie powstańców, aż powstańcy znużeni naprawami zaprzestali blokady i ataków na łodzie dostarczające żywność do zamku. Historia dostarcza wielu ciekawych przykładów niezwykłego poświęcenia i odwagi Prusów jako pomocników, przewodników i zwiadowców, ale też walczących ramię w ramię z Krzyżakami przeciw „niewiernym” swoim współbraciom. Piotr z Dusburga opisuje, też jak możni i szlachta pruska porzucali swe domy udając się do zamków Krzyżackich aby wiernie im służyć. Opisane są też sytuacje kiedy walczących przeciw zakonowi Prusów rodziny namawiały do zaprzestania walki, skutecznie. W trakcie oblężenia przez powstańców grodu Beseledam, położonego w pobliżu Bartoszyc, do walki zagrzewała jego załogę Nameda, matka Posdraupota, z rodu Monteminów. W pobliskim zamku Bartoszyce pomagali jego krzyżackiej załodze w obronie przed niewiernymi Prusowie: Tropo i Miligedo ze swoimi ludźmi.

Podczas podboju Jaćwieży dużą rolę odegrali Prusowie działający jako rozbójnicy zwani struterami. Dowódcą jednej z grup był Prus Marcin z Golina, a wśród jego wsółtowarzyszy był nobil Konrad zwany Diabłem (Duwel), rycerze Stowemela, Kudare z Sudowii, Nakama z Pogezanii oraz wielu innych Prusów wiernych Zakonowi.


Kadr z litewskiego filmu o Herkusie Monte

W roku 1263 przywódca Natangów Herkus Monte podczas najazdu Ziemi Chełmińskiej pobił Krzyżaków pod Lubawą - według Piotra z Dusburga – była to większa porażka Zakonu niż przegrana nad Durbą, bo tu polegli „prawie wszyscy znakomici i doborowi mężowie, których mądrość i zapobiegliwość rządziła ziemią pruską i kierowała wojnami”. Krzyżacy bronili się resztką sił, jednocześnie próbowali przeciągać nobili pruskich na swoją stronę przyznając im za lojalność nadania ziemskie. Działania te w wielu przypadkach odniosły skutek.

Powstanie zaczęło się chylić ku upadkowi po śmierci podczas bitwy pod Kowalewem w 1271 r. wodza Bartów, Diwana, który zginął przeszyty bełtem z kuszy. Bartowie wycofali się dalszej walki. W 1272 r. margrabia miśnieński Teodoryk ruszył wraz z wiernymi Krzyżakom Pomezanami na Natangię. W trakcie oblężenia Bałgi w 1272 r. zginął za sprawą zdrady Glappo, wódz Warmów. Niejaki Stejnow, sługa Glappona, wydał go, choć ten uratował mu wcześniej życie. Glappo został ujęty i powieszony.

Po spustoszeniu Natangii przez Teodoryka możne rody natangijskie poddały się władzy krzyżackiej. Herkusa Monte opuściła wtedy większość zwolenników. Wraz z kilkoma towarzyszami ukrył się w odludnym miejscu. Podczas gdy oni udali się na polowanie, w okolicę kryjówki przybyło krzyżackie wojsko – jak pisze Piotr z Dusburga „nieprzewidzianym zbiegiem okoliczności”. Możliwe, że został zdradzony przez któregoś z fałszywych przyjaciół. Zginął po tym, jak ujęto go w jego kryjówce, powieszono i aby mieć pewność, że nie żyje, przebito jeszcze mieczem. „Kiedy zabito wodzów i innych ludzi, którzy dowodzili walkami, Natangowie i Warmowie zaprzestali walki”. Działo się to w 1273 r.

Niedługo potem Krzyżacy podbili dwa małe plemiona pruskie Nadrowów i Skalowów, zajmujące obszary między rzekami Pregołą a Niemnem.
Jeszcze przez rok trwały wygasające walki podjazdowe.

Po upadku powstania cały impet przeniesiono na ziemię jaćwieską, atakowaną również od południa przez Mazowszan. Jaćwięgowie dowodzeni przez Skomanda dzielnie się bronili, a walki toczyły się aż do roku 1283, kiedy to Krzyżacy, korzystając jak zwykle z pomocy sąsiadów przypuścili atak na Jaćwież ze wszystkich stron. Skomand nie mając szans uciekł ze swoimi wiernymi wojami na Ruś. Po trzech latach życia na emigracji powrócił do Prus, podporządkował się Krzyżakom i służył im wiernie, dowodząc nawet krzyżackimi oddziałami w walkach.

Przez lata Zakon ze wsparciem między innymi Niemców, Polaków i Czechów usiłował pokonać Prusów. Wsparcie militarne z Niemiec, Czech i Polski oraz wspólna walka ramię w ramię z braćmi zakonnymi nobili pruskich pomogła Krzyżakom zdławić to powstanie, o czym warto wiedzieć, bo sami zakonnicy nie byliby w stanie stawiać czoła przez tyle lat zbuntowanym powstańcom.

Przyczyną przystąpienia do Powstania przez Herkusa Monte mogła być ludzka chęć zemsty za podstępną śmierć jego ojca z rąk wójta krzyżackiego.

Czyż nie wydaje się symboliczną scena po zwycięstwie pod Pokarvis? Kiedy zgodnie z pruskim zwyczajem planowano złożyć ludzką ofiarę dawnym bogom, rzucono losy, a los padł na przyjaciela Herkusa Monte z lat młodości, krzyżowca z Magdeburga Hirzhalsa. Herkus Monte, nie godząc się z tym, powróżył losowanie po raz drugi i trzeci, gdy jednak „bogowie przemówili” trzykrotnie w taki sam sposób, oddał przyjaciela świętym płomieniom. Można tu widzieć symbol zerwania ze światem administratorów jego pruskiej ojczyzny, w który wprowadzili go bracia zakonni. Czyż nie dokonał w ten sposób aktu zemsty za śmierć ojca, odcinając się jednocześnie od Zakonu oraz miasta i społeczeństwa, gdzie pobierał nauki jako młodzieniec?

Co mogło być przyczyną tego powstania?

Czy była to, jak chcą niektórzy, chęć powrotu do dawnych wierzeń i zasad społecznych?
W naszej opinii wydaje się to raczej niedorzeczne zważywszy, że Prusowie już w tym czasie stali się beneficjentami cywilizacji zachodnioeuropejskiej i czerpali z tego pełnymi garściami.

A może przyczyną były ciężkie robocizny i daniny nałożone na ludzi wcześniej nimi nieobciążonych mimo postanowień traktatu dzierzgońskiego, które wywoływały protesty i skargi do Rzymu, bowiem formalnie Prusowie pozostawali pod opieką papiestwa? 

Warto zauważyć, że nawet ci spośród chrześcijańskich Prusów, którzy przyłączyli się do kolejnych powstań i zbrojnie wystąpili przeciwko krzyżakom niekoniecznie negowali całkowicie nowy porządek i występowali przeciwko swojej nowoprzyjętej religii czy powstającemu państwu, a jedynie metodom stosowanym przez krzyżaków w drodze do jego budowy. Patrząc w ten sposób można interpretować to jako przejaw dysharmonii pomiędzy faktycznym a pożądanym poziomem życia, będącej efektem niezaspokojenia oczekiwań pokładanych w transformacji, jako rezultat społecznego rozczarowania przynajmniej części Prusów procesem zmiany.

Patrząc w ten sposób nasuwają się porównania z powstaniem Związku Pruskiego i wojną trzynastoletnią.

Można tu przypomnieć spisek z 1286 roku przygotowywany przez Pogezanów i Bartów wraz z innymi Prusami, którzy zamierzali oddać władzę nad ziemiami pruskimi księciu Rugii „I tak umówili się, że zaproszą księcia Rugii razem z silnym wojskiem, i że kiedy wyrzucą braci z ziemi pruskiej, mianują go swoim królem i panem”. Prawda, że wygląda to wszystko jakoś analogicznie do historii Związku Pruskiego, który zastosował podobną metodę walki z Zakonem prosząc o pomoc polskiego króla i oddając się pod jego opiekę?

Można na sprawy kolejnych powstań w Prusach patrzeć jako na następującą po sobie ciągłość w walce z Zakonem jako czynnikiem ucisku społeczno-ekonomicznego, a Związek Pruski może się nam jawić jako swoisty kontynuator zrywów wolnościowych Prusów i ich spadkobierca. W żyłach wielu związkowców jeszcze wiele krwi pruskiej krążyło i pewnie ten pruski duch sprawował nad nimi pieczę.



na podstawie:
Marian Biskup, Gerard Labuda „Dzieje Zakonu Krzyżackiego w Prusach”
Piotr z Dusburga „Kronika ziemi pruskiej”
Jolanta Dworzaczkowa „Kronika pruska Szymona Grunaua jako źródło historyczne”
Alicja Dobrosielska „Opór Prusów wobec zakonu krzyżackiego w dobie podboju i budowy władztwa krzyżackiego”
Alicja Dobrosielska „Opór Oportunizm Współpraca Prusowie wobec zakonu krzyżackiego w dobie podboju” Szczególnie polecamy tą książkę!!!
Karol Górski „Zanik dawnych Prusów”
Jan Powierski „Wybuch II powstania pruskiego a stosunki między Zakonem i książętami polskimi (1260— 1261)”
Jerzy Necio „Rycerz Herkus Monte wódz Natangów”
Historia Wysoczynzy Elbląskiej – „Powstania Pruskie” http://historia-wyzynaelblaska.pl/powstania-pruskie.html










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz