piątek, 28 września 2018

Ruch gromadkarski na Mazurach



Ruch wspólnotowy w Prusach Wschodnich był lokalną częścią wielkiego nurtu obejmującego Europę i Amerykę Północną, w swojej najgłębszej warstwie nastawionego na oczekiwanie końca świata, przyjście Królestwa Bożego, a w konsekwencji na duchowe przygotowanie się do tego faktu. Narodził się wśród członków oficjalnego Kościoła luterańskiego, nieznajdujących w nim odpowiedniego oparcia, którzy tworzyli własne ugrupowania z różnym nastawieniem do urzędowej hierarchii. Widoczne w końcu XVIII w. przeciwstawienie się dominacji racjonalizmu przyniosło wzrost znaczenia, osłabionych wcześniej, kręgów pietystycznych, nazywanych teraz neopietystycznymi (ruch przebudzeniowy, Erweckungsbewegung), a wzmocniły je wydarzenia wojen napoleońskich.
Wspólnoty Chrześcijańskie, w których wykształciły się dwa podstawowe nurty: pierwszy – powiązany z Kościołem – działał w kierunku zbliżonym do misji wewnętrznej i ogólnie ruchu wspólnotowego, drugi – radykalniejszy, o podłożu ludowym; w tej części ruchu następowało osłabienie lub wręcz zerwanie kontaktu z oficjalnym Kościołem. Jednak ci, którzy rozluźnili więzi z Kościołem, odrzucając nawet udział w obrzędach, nie odeszli od religii jako systemu kulturowego. Wynikające z tradycji religijnej związki i zachowania przetrwały wśród nich, mimo odżegnania się od wypełniania niektórych obowiązków kościelnych.
Ruch ten, którego przedstawiciele byli określani w języku niemieckim jako „Stundenhalter” (pol. „gromadkarze”, lit. „surinkimininkai” był silny wśród ludności wiejskiej, rozwijający się z dużej mierze samodzielnie, ze wszystkimi tego pozytywnymi i negatywnymi konsekwencjami, pozbawiony jednak intelektualnego wpływu i przywództwa osób wykształconych. Przyczyn rozwoju ruchu szukano w specyficznej formie religijności Mazurów i Litwinów. Z jednej strony schylali się oni przed powagą Boga i w nim widzieli najwyższy autorytet. Z drugiej strony była to religijność w pełni ludowa, oparta bardziej na intuicji aniżeli pełnym zrozumieniu zasad wiary, z położeniem nacisku raczej na zewnętrzne formy kultu niż wewnętrzne przeżycie wiary.
Ruch gromadkarski był niewątpliwie wyrazem protestu przeciwko racjonalizmowi, głęboko zakorzenionemu (poprzez Królewiec) także wśród duchownych pracujących na głębokiej prowincji państwa pruskiego. Obcy był im sposób rozumowania ich duszpasterzy, lansowany przez nich typ kazań, nie aprobowali „religii rozumu”: „obawiali się ducha racjonalizmu; kazanie racjonalisty pozostawiało ich zimnymi i pustymi, piękne nabożeństwo przestawało być budujące; na ich skargi i zapytania nie otrzymywali od duszpasterzy zadowalającej odpowiedzi, sami musieli szukać manny na pustyni i znajdowali ją w zgromadzeniach domowych, na których łaknący zbawienia zbierali się raz czy dwa razy w tygodniu po słowo Boże, śpiew i modlitwę”
W wieku XIX na Mazurach oprócz chłopów należeli do tego ruchu także zagrodnicy, rzemieślnicy, rybacy i pasterze. Rozwój gromadkarstwa zaczął się w 1848 roku od założenia w Szczytnie Towarzystwa Chrześcijańskiego. Po raz pierwszy w dziejach Mazur ludność chłopska rozbudziła w sobie samoświadomość. Chłopi stawali się kaznodziejami - a raczej kaznodziejami wędrownymi i chodzili od wsi do wsi, głosząc ewangelię. Jednym z najlepszych kaznodziejów był Jan Jenczio z Markowskich w powiecie oleckim. Jego nieskazitelna postawa moralna skłoniła wielu chłopów, by pójść w jego ślady, odżegnać się od alkoholu i, zgodnie z wolą Bożą, również w gospodarstwie wykazywać się sukcesami. Markowskie, rodzinna wieś Jenczia, uchodziła za wieś wzorową i bogobojną.



Najważniejszą, charakterystyczną cechą gromadkarstwa była głoszona konieczność nawrócenia się lub odrodzenia w Duchu Sw., a więc przeżycia duchowego przełomu przez człowieka, który chciał do gromadkarzy należeć. Dopiero od chwili głębokiego przekonania, że Bóg wysłuchał jego modlitwy, wchodził on do społeczności „prawdziwie wierzących” . Gromadkarze głosili, że ten, który się nie nawróci, nie zostanie zbawiony. Stąd wszystkie próby zapanowania nad ruchem gromadkarskim spaliły na panewce, ponieważ „nie liczyły się z silnym irracjonalnym elementem — z wiarą w przynależność do wybranych, ze świadomością posłannictwa i poczuciem uświęcania się przez wierzących”. Ten swoisty elitaryzm zrażał nie tylko Kościół czy władze państwowe, ale także zupełnie prostych ludzi. Gromadkarz musiał poza wyrzeczeniem się wszelkich „spraw światowych” ubierać się bardzo skromnie, co dotyczyło szczególnie kobiet. Natomiast laiccy kaznodzieje chodzili bez kołnierzyka i krawata, nosząc za to czarne podkoszulki, z zawiązaną chusteczką na szyi. Niektórzy z nich ubierali się nawet w czarne, zapinane pod szyją sukmany. Każdy kaznodzieja musiał też odprawiać stałe wieczorne i ranne nabożeństwa domowe i „świecić wszystkim przykładem prawdziwego chrześcijańskiego życia”. Jeszcze na początku XX wieku gromadkarze nie uznawali lekarzy, polecając swe życie tylko łasce bożej. Co dziwne, nie dawano zwykle dzieciom jakiegoś gruntowniejszego wykształcenia, a posyłanie synów na studia akademickie było uznawane za przejaw pychy. Dodatnią cechą gromadkarzy było ich sumienne podejście do obowiązków. Charakterystyczną rzeczą dla członków zrzeszeń gromadkarskich było natomiast bardzo pokorne podporządkowanie się zwierzchniej władzy świeckiej.
Znamienny jest tu paragraf 6 statutu Wschodnio-Pruskiego Zrzeszenia Modlitwy: „Szczególnym obowiązkiem Zrzeszenia jest szanować każdą władzę zwierzchnią i dla niej się modlić, wspominać przed Bogiem podczas publicznych modłów o naszym najłaskawszym ojcu państwa Jego Cesarskiej i Królewskiej Mości, ażeby Go nam i naszej ojczyźnie długo zachował Bóg, dla jej dobra i błogosławieństwa”. Natomiast przy okazji wyborów do parlamentu Rzeszy w 1903 roku przywódca gromadkarzy, Krzysztof Kukat, pisał: „Każdy chrześcijanin jest zobowiązany Boga bać się i być poddany zwierzchności. Jeżeli zwierzchność nie czyni według woli bożej, tedy Bóg ją sądzić będzie; my pozostańmy nadal posłuszni”.

Na podstawie:
Grzegorz Jasiński „Neopietyzm a postawy narodowe. Ruch gromadkarski na Mazurach w XIX i XX w. (do 1956)”
Andreas Kossert „Mazury zapomniane południe Prus Wschodnich”
Ryszard Otello "Ruch gromadkarski w Prusach Wschodnich w latach 1848–1914"


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz