Gdańsk na pocztówce z końca XIX w.
Hrabia Stanisław Tarnowski (1837-1917), popularny w swoich czasach literat, polityk, publicysta i profesor uniwersytetu w Krakowie, w wydanej w roku 1894 książce będącej literacką relacją z podróży opisał swoje wrażenia, obserwacje i przemyślenia z pobytu w Prusach, które “przedrozbiorowym” zwyczajem nazywał jeszcze Królewskimi. Warto do tego tomu zajrzeć (całość w zdigitalizowanej formie znajdziecie tutaj: http://kpbc.umk.pl/dlibra/docmetadata?id=37713&from=publication)
Tymczasem uwadze Czytelników polecamy fragment z refleksją Tarnowskiego na temat Gdańska (którą jednak, naszym zdaniem, z powodzeniem można objąć także pozostałe wielkie miasta pruskie, a nawet szerzej - Prusy Królewskie w ogóle):
Tymczasem uwadze Czytelników polecamy fragment z refleksją Tarnowskiego na temat Gdańska (którą jednak, naszym zdaniem, z powodzeniem można objąć także pozostałe wielkie miasta pruskie, a nawet szerzej - Prusy Królewskie w ogóle):
strona tytułowa
„(...)Widząc to sądzi się, że wszystko zniemczone zupełnie, i po
niemiecku zawsze zaczyna się mówić. Tymczasem nieraz zdarzy się odebrać
odpowiedź polską; oprócz miejscowych Polaków (w liczbie trzech tysięcy, głównie
rzemieślników) jest z okolicznych powiatów, z mniejszych miast, liczba dość
znaczna napływowych, W hotelu prawie każdym, w sklepie nie jednym, z
doróżkarzem, z przekupką, można często rozmówić się po polsku, ale ta ludność
wyrobnicza i nieliczna niczego nie dowodzi, a przynajmniej nic nie stanowi; to
zaś co bogatsze, oświecone, znaczące, jest zupełnie niemieckiem. Czy się tem
martwić? Sądzę że nie, skoro tak było zawsze od początku świata, a przynajmniej
stosunków Gdańska z Polską: raczej zapytać by trzeba, jakie ten Gdańsk
zachowuje wspomnienia i uczucia dla swojej przeszłości Polskiej? Tego
oczywiście człowiek przejezdny wiedzieć i poznać nie może: ale to widzi, że
ślady i pamiątki tej przeszłości przechowują się tu starannie bardzo i z
uszanowaniem, że żaden herb, żaden napis, żaden obraz przypominający Polskę,
nie jest zniszczonym ani z miejsca ruszonym, a mieszkańcy mówią o tych
zabytkach i czasach bez przekąsów, bez pruskiego szyderstwa, bez wstrętu,
owszem, z uszanowaniem i z sympatyą; że w książkach opisujących Gdańsk i jego
historyę, z tęsknotą wspomina się dobre czasy, od Batorego do wojen Karola
Gustawa; nigdy potem Gdańsk nie był tak ludnym, tak bogatym, tak szczęśliwym.
Polacy okoliczni lub miejscowi, którzy mają sposobność znać Gdańszczanów,
utrzymują zgodnie, że niema w nich zgoła niechęci do Polski, Polaków, polskich
czasów i wspomnień, raczej usposobienie życzliwe i przychylne. Najpewniej musi
w nich być ta zwykła natura miast handlowych, która do murów miasta i jego
przywilejów przywiązuje się bardzo, ale o państwo lub ojczyznę troszczy się
niewiele, patryotyzmu w szerszem znaczeniu słowa żywo nie czuje, a o swoje
handlowe pożytki i o pokój przedewszystkiem dbała, ludność ta, konserwatywna
bardzo z natury i z interesu, gotowa z każdem zwierzchniczem państwem żyć w
zgodzie, byle ono zabezpieczało jego miejskie prawa i handlowe korzyści, a dla
każdego zarazem obojętną zostaje. Takie musiały być niegdyś uczucia Gdańska
względem Polski; dziś on jest pruski, ale czy bardzo do Prus przywiązany? czy
groźne współzawodnictwo Szczecina, czy nagłe a ciężkie podatki, czy upadek
stopniowy a podobno znaczny handlu i zamożności, nie zdołałyby odwrócić tych
serc chłodnych od Prus, a zwrócić je do kogo innego, byleby ten miastu
świetniejszy los obiecywał i zgotował? Tak przynajmniej bywało zawsze z handlowemi
miastami, że kto je schwycił za patryotyzm miejscowy i za miejscowy interes,
ten je daleko nieraz zaprowadził. Ale jakakolwiek będzie Gdańska przyszłość, to
pewna, że w przeszłości polskie panowanie nie zrobiło mu krzywdy, ani
niemieckie pożytku, że sam się z pod władzy Krzyżaków wydobyć chciał, a pod
władzę Polski poddał: że zaś czem był, czem jest dotąd, to zawdzięcza nie tym
lub owym swoim zwierzchnikom, ale sobie samemu, swemu geograficznemu położeniu
naprzód, a potem swojej organizacyi miejskiej i republikańskiej, i silnej
świadomości siebie w całych jego dziejach widocznej i działającej, Pod
działaniem niemieckiej, po części może i holenderskiej cywilizacyi i sztuki,
ale z siebie samego rozwinął się Gdańsk. To wszystko co ma, kościoły czy
spichrze, porty czy fortyfikacye, albo sam zakładał, albo obcą ręką założone
rozszerzał, albo przynajmniej zaczęte kończył”.
Jak można się przekonać z powyższego cytatu, jeszcze w XIX w. nie była tajemną wiedza o tym, na czym w istocie opierały się relacje Gdańska z Polską. Szczere napisanie bez owijania w mityczno-polityczną bawełnę, że miasto zawdzięczało wszystko co najlepsze nie wydumanej "macierzy", ale samemu sobie i chłodnej kupieckiej racjonalności, nie narażało autora-Polaka na posądzenia o występek nieprawomyślnego rozumowania...
Jak można się przekonać z powyższego cytatu, jeszcze w XIX w. nie była tajemną wiedza o tym, na czym w istocie opierały się relacje Gdańska z Polską. Szczere napisanie bez owijania w mityczno-polityczną bawełnę, że miasto zawdzięczało wszystko co najlepsze nie wydumanej "macierzy", ale samemu sobie i chłodnej kupieckiej racjonalności, nie narażało autora-Polaka na posądzenia o występek nieprawomyślnego rozumowania...
Źródło: Stanisław Tarnowski – „Z wakacyj” T. 2, (Prusy
Królewskie), wyd. 1894
Pierwsza wersja powyższego wpisu pojawiła się na FB 22 maja 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz