sobota, 8 września 2018

“Z siebie samego rozwinął się Gdańsk”.

·


Gdańsk na pocztówce z końca XIX w. 

Hrabia Stanisław Tarnowski (1837-1917), popularny w swoich czasach literat, polityk, publicysta i profesor uniwersytetu w Krakowie, w wydanej w roku 1894 książce będącej literacką relacją z podróży opisał swoje wrażenia, obserwacje i przemyślenia z pobytu w Prusach, które “przedrozbiorowym” zwyczajem nazywał jeszcze Królewskimi. Warto do tego tomu zajrzeć (całość w zdigitalizowanej formie znajdziecie tutaj: http://kpbc.umk.pl/dlibra/docmetadata?id=37713&from=publication)
Tymczasem uwadze Czytelników polecamy fragment z refleksją Tarnowskiego na temat Gdańska (którą jednak, naszym zdaniem, z powodzeniem można objąć także pozostałe wielkie miasta pruskie, a nawet szerzej - Prusy Królewskie w ogóle):




strona tytułowa


„(...)Widząc to sądzi się, że wszystko zniemczone zupełnie, i po niemiecku zawsze zaczyna się mówić. Tymczasem nieraz zdarzy się odebrać odpowiedź polską; oprócz miejscowych Polaków (w liczbie trzech tysięcy, głównie rzemieślników) jest z okolicznych powiatów, z mniejszych miast, liczba dość znaczna napływowych, W hotelu prawie każdym, w sklepie nie jednym, z doróżkarzem, z przekupką, można często rozmówić się po polsku, ale ta ludność wyrobnicza i nieliczna niczego nie dowodzi, a przynajmniej nic nie stanowi; to zaś co bogatsze, oświecone, znaczące, jest zupełnie niemieckiem. Czy się tem martwić? Sądzę że nie, skoro tak było zawsze od początku świata, a przynajmniej stosunków Gdańska z Polską: raczej zapytać by trzeba, jakie ten Gdańsk zachowuje wspomnienia i uczucia dla swojej przeszłości Polskiej? Tego oczywiście człowiek przejezdny wiedzieć i poznać nie może: ale to widzi, że ślady i pamiątki tej przeszłości przechowują się tu starannie bardzo i z uszanowaniem, że żaden herb, żaden napis, żaden obraz przypominający Polskę, nie jest zniszczonym ani z miejsca ruszonym, a mieszkańcy mówią o tych zabytkach i czasach bez przekąsów, bez pruskiego szyderstwa, bez wstrętu, owszem, z uszanowaniem i z sympatyą; że w książkach opisujących Gdańsk i jego historyę, z tęsknotą wspomina się dobre czasy, od Batorego do wojen Karola Gustawa; nigdy potem Gdańsk nie był tak ludnym, tak bogatym, tak szczęśliwym. Polacy okoliczni lub miejscowi, którzy mają sposobność znać Gdańszczanów, utrzymują zgodnie, że niema w nich zgoła niechęci do Polski, Polaków, polskich czasów i wspomnień, raczej usposobienie życzliwe i przychylne. Najpewniej musi w nich być ta zwykła natura miast handlowych, która do murów miasta i jego przywilejów przywiązuje się bardzo, ale o państwo lub ojczyznę troszczy się niewiele, patryotyzmu w szerszem znaczeniu słowa żywo nie czuje, a o swoje handlowe pożytki i o pokój przedewszystkiem dbała, ludność ta, konserwatywna bardzo z natury i z interesu, gotowa z każdem zwierzchniczem państwem żyć w zgodzie, byle ono zabezpieczało jego miejskie prawa i handlowe korzyści, a dla każdego zarazem obojętną zostaje. Takie musiały być niegdyś uczucia Gdańska względem Polski; dziś on jest pruski, ale czy bardzo do Prus przywiązany? czy groźne współzawodnictwo Szczecina, czy nagłe a ciężkie podatki, czy upadek stopniowy a podobno znaczny handlu i zamożności, nie zdołałyby odwrócić tych serc chłodnych od Prus, a zwrócić je do kogo innego, byleby ten miastu świetniejszy los obiecywał i zgotował? Tak przynajmniej bywało zawsze z handlowemi miastami, że kto je schwycił za patryotyzm miejscowy i za miejscowy interes, ten je daleko nieraz zaprowadził. Ale jakakolwiek będzie Gdańska przyszłość, to pewna, że w przeszłości polskie panowanie nie zrobiło mu krzywdy, ani niemieckie pożytku, że sam się z pod władzy Krzyżaków wydobyć chciał, a pod władzę Polski poddał: że zaś czem był, czem jest dotąd, to zawdzięcza nie tym lub owym swoim zwierzchnikom, ale sobie samemu, swemu geograficznemu położeniu naprzód, a potem swojej organizacyi miejskiej i republikańskiej, i silnej świadomości siebie w całych jego dziejach widocznej i działającej, Pod działaniem niemieckiej, po części może i holenderskiej cywilizacyi i sztuki, ale z siebie samego rozwinął się Gdańsk. To wszystko co ma, kościoły czy spichrze, porty czy fortyfikacye, albo sam zakładał, albo obcą ręką założone rozszerzał, albo przynajmniej zaczęte kończył”.

Jak można się przekonać z powyższego cytatu, jeszcze w XIX w. nie była tajemną wiedza o tym, na czym w istocie opierały się relacje Gdańska z Polską. Szczere napisanie bez owijania w mityczno-polityczną bawełnę, że miasto zawdzięczało wszystko co najlepsze nie wydumanej "macierzy", ale samemu sobie i chłodnej kupieckiej racjonalności, nie narażało autora-Polaka na posądzenia o występek nieprawomyślnego rozumowania...


Źródło: Stanisław Tarnowski – „Z wakacyj” T. 2, (Prusy Królewskie), wyd. 1894


Pierwsza wersja powyższego wpisu pojawiła się na FB 22 maja 2016. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz